- Jak coś zakończyć? - Jak? - Tak na wieki... - Na zawsze? - Tak. - To chyba bardzo proste. - Proste? - Po prostu mówisz Koniec. - Nie wydaje mi się... A co z uczuciami? - Jakoś sobie z nimi poradzimy. - My? - My ludzie jesteśmy przyzwyczajeni do wielu końców, początków, wzlotów i upadków. - A jeśli...? - Jeśli się kogoś kocha? O to chcesz zapytać? - Tak. - W tedy jest prościej. - Prościej? - Druga osoba wie że już nic nie zrobi, najlepszym wyjściem jest koniec. - Na prawdę? - Według mnie tak... Spójrz, czy będąc tutaj teraz jesteś szczęśliwa... kiwasz od razu głową że nie, ale będąc tam już będziesz, jest tam coś co cię dopełnia, sprawia że się uśmiechasz, że mimo gorszego dnia, na twojej twarzy pojawia się cień uśmiechu. Lubię tak patrzeć na ciebie, kiedy jesteś szczęśliwa. I mimo wszystko lubię też jak płaczesz, jak trzymasz fason mimo że nie jeden by pękł. - Mów... nie przerywaj... jesteś taki mądry. - Haha... Jakie to nie samowite, dokładnie pamiętam dzień kiedy się poznaliśmy, w co byłaś ubrana, jak bardzo byłaś w tedy skryta, tajemnicza, ale za razem twarda. Pamiętam wszytko, każdy dzień z tobą, każdy twój idiotyczny pomysł. - Jaką jestem szczęściarom że mam ciebie. -A ja że mam ciebie. I co ? - Ale z czym? - Z Końcem. - Kiedyś nastąpi...
ZAWIADAMIAM ! Iż Funkcjonowanie bloga ZAWIESZAM na czas bliżej NIE OKREŚLONY z powodu BRAKU JAKIEGOKOLWIEK komentarza.
Jest mi bardzo przykro wchodząc na blog i widząc ze z waszej strony nie ma żadnego znaku, widocznie coś jest nie tak, więc ja strajkuję. W najbliższym tygodniu podejmę ostateczną decyzję o tym czy blog nie zostanie usunięty tuż przed jego 40 000 wyświetleniem.
- Leon! Coś się dzieje? - zapytałam gdy tylko chłopak usiadł przy fortepianie.
- Daj spokój Violu, z nikim nie chce gadać. - powiedział Maxi podając mi MP3
- Gdybyś chciał się wygadać to ja jestem do twojej dyspozycji. - powiedziałam, chłopak skinął głową w geście podziękowania.
- Violetta! Zaczekaj. - krzyknęła Cami - Powiedz mi czy nie trzeba ci w czymś pomóc, jutro ślub a my nawet nie miałyśmy czasu na zakupy.
- Spokojnie Cami. Mam sporo sukienek coś na pewno wybiorę.
- Wiesz, jak coś to mogę ci pożyczyć którąś z moich, ale obawiam się że będzie za duża. Viola strasznie schudłaś, coś się dzieje.
- Cami proszę cię, daj spokój. - Dziewczyna spojrzała na mnie spod byka - Ale jutro będziecie?
- Oczywiście, będziemy przy tobie i będziemy cie wspierać. Kurcze muszę lecieć, mam zajęcia z Beto, Do zobaczenia później.
-Pa, pa
Dzień zbliżał się ku końcowi. W domu było sporo ludzi, floryści, muzycy, kelnerzy, dekoratorzy. Uciekłam szybko do swojego pokoju, wygrzebałam z szafy kilka sukienek i zaczęłam mierzyć.
- Ta jest śliczna...- powiedział cichy głos, zamknęłam drzwi od szafy i zobaczyłam Ludmiłę - Ale powinnaś założyć tę jasną bo jest bardziej odpowiednia na taką uroczystość. -dokończyła i podała mi jedną z sukienek.
-Dziękuję. - odpowiedziałam niepewnie. Założyłam sukienkę i przeglądałam się w lustrze, Ludmiłą siedziała na rogu łóżka i patrzyła w splecione dłonie. Usiadłam obok niej chwyciłam jej długie palce i mocno ścisnęłam - Wiem że to strasznie cholernie trudne, wiem że minie jeszcze sporo czasu zanim się do tego przyzwyczaimy, ale mając wsparcie w sobie na wzajem będzie nam o wiele łatwiej. - Blondynka popatrzyła w moje oczy i pociągła tak mocno że tuliłyśmy się w mocny uścisk.
- Violu. Zachowywałam się tak głupio. Przecież jesteśmy przyjaciółkami, ja... przepraszam
Do późnych godzin, rozmawiałyśmy i oczyszczałyśmy atmosferę. To był świetny krok w naszej przyjaźni.
Rano w domu było nie do zniesienia każdy biegał za czymś, krzyczał i panikował. Ubrałam się i wyszykowałam na uroczystość. Co parę minut sprawdzałam czas do ceremonii, aż w końcu się doczekałam.
Punkt czternasta w namiocie ogrodowym zapadła cisza. Oczy wszystkich zwróciły się ku wejściu Stałyśmy z Ludmiłą i śpiewałyśmy piosenkę na wejście panny młodej. Serce biło mi w tedy tak mocno, parząc na szczęście mojego taty, jego uśmiech. Ah jakie to wszystko wzruszające.
Uroczystość trwała nie całą godzinę, oczywiście nikt nie zakłócił ceremonii, ani żadne z młodych nie wycofało się. Gdy nadszedł kulminacyjny moment. postanowiłam znów coś zaśpiewać, tym razem bez Ludmiły. Podczas tego wykonu, zauważyłam w tłumie Leona, i moje myśli kompletnie się rozpłynęły, kolana się pod mną ugięły i kręciło mi się w głowie, ale przedstawienie musi trwać więc dokończyłam występ.
Wszyscy goście, ogromnie radowali się ze szczęścia naszych rodziców, sporo gości gratulowało nam i życzyło szczęścia. Na przyjęciu byli państwo Verdas, ale bez Mariji co było dziwne bo Diego przecież już wrócił ze Stanów.
- Violetta! Może rozruszamy towarzystwo? - zapytała Angi.
- Jasne! Ej chodźcie wszyscy! - krzyknęłam na znajomych i zaczęliśmy tańczyć i śpiewać.
Wesele trwało do późna, goście bawili się znakomicie. Około godziny pierwszej w nocy, zauważyłam że Leon chce już wyjść i żegna się z młodymi i naszymi przyjaciółmi.