piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 75

Rozdział 75

Loen
Super! Fede dziś nie będzie, reszta też się wykruszył, no i zostałem tylko ja i Maxi, a mamy dziś zajęcia w sali koncertowej. Idę alejką, przez park jak co rano. Na ławeczce przy stawie siedzi dziewczyna, przyglądam się jej.
- Violetta? - wyrywa mi się cicho, jednak na tyle głośno by dziewczyna spojrzała w moją stronę. Zrobiło mi się głupio i pomachałem, uraczyła mnie niewinnym uśmiechem i wróciła do wpatrywania się w gołębie.
Kawałek dalej pan Garso sprzedawał jabłka w karmelu szczupłej dziewczynie o brązowych włosach z blond końcówkami.
- Violetta? - powiedziałem stając tuż za nią. Kobieta odrzuciła się, spojrzała na mnie jak na jakiegoś dziwaka i poszła sobie.
Verdas! Ogarnij się! Co ci jest?! Muszę się ocknąć. Całą drogę do studia patrzyłem tylko pod nogi.
-Leon! Chodź szybko, tata Violetty nas podrzuci do sali koncertowej. - oznajmił Maxi i ciągnął mnie za rękę. próbowałem się jakoś z tego wymiksować ale nawet Pablo siedział już w Vanie.
Zająłem miejsce przy drzwiach obok potrzepanego skeyta i starałem się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z nikim w samochodzie.
- Trzymaj! - powiedziała Ludmiła siedząca za mną dając mi kopertę. -Wiesz co masz zrobić
- Tak, wiem. - uśmiechnąłem się i schowałem kopertę do plecaka.
Piętnaście minut później byliśmy już na miejscu i trwała rozgrzewka. "pik pik " Dostałem wiadomość od Anderza.
-Pablo! - krzyknąłem - Andrez pisze że będą tutaj z Bradem za jakieś pięć minut i przepraszają za zamieszanie, ale jednak wezmą udział w zajęciach.
- Dobrze, dziękuje Leon wracaj do rozgrzewki. No więc na początek dziewczęta, proszę abyście to wy zaczęły . -Oznajmił nauczyciel.



- Świetna robota, co prawda musicie nie które elementy jeszcze dopracować, ale myślę ze to będą tylko niewielkie poprawki kosmetyczne. Macie piętnaście minut przerwy i pokarzecie cały układ - powiedział i poszedł gdzieś zadzwonić.
"pik pik " postałem kolejną wiadomość, tym razem do Mariji 


"POZDRAWIAMY ZE SŁONECZNEJ KANADY. M & J & D"

- No proszę, do roboty dzieciaki - krzyknął Pablo i klasnął w dłonie.




Po naszej próbie poszliśmy wszyscy na pizze, a później do kina i znowu do baru coś zjeść, a później było już coraz lepiej poszliśmy do klubu. Tak więc do domu wróciłem dopiero coś koło trzeciej w nocy. To był na prawdę udany dnień, fajnie było spędzić go z przyjaciółmi z którymi tak dobrze się dogaduję. Nie przeszkadzał mi obecność Violetty wręcz przeciwnie, świetnie się z nią bawiłem, zauważyłem nawet że między nią a Ludmiła chyba jest coraz lepiej, ale jeszcze nie perfekcyjnie. 

P.S
Chcę tu widzieć kilka komentarzy :D


środa, 12 listopada 2014

Rozdział 74

Rozdział 74



Violetta
Jest strasznie późno, tata jeszcze nie wrócił z kolacji z przyszłą żoną, Olga z Ramalo planują w salonie ślub ojca, a ja siedzę i ryczę w poduszkę. Jestem załamana, chciał bym z kimś pogadać ale moje przyjaciółki dzisiaj mnie olały, Cami  poszła do kina z mamą, a Fran... miała już plany z Leonem. Siedząc tak zdałam sobie sprawę z tego jaka nieszczęśliwa jestem. Ale dla czego? Wzięłam do ręki telefon i wyszukałam Ludmiłę, z wielkim zawahaniem wybrałam numer, ale co ja jej powiem? Prawdę, tak to co myślę.
- Halo? - powiedziała pytającym zaspanym głosem
- Cześć Ludmi, to ja Violetta. Proszę wysłuchaj mnie, nie musisz nic mówić tylko posłuchaj co mam po powiedzenia... proszę.
- Ok...
- Przepraszam, za swoje zachowanie, za mojego ojca. Zrozum mnie również nie jest łatwo, staram się zrozumieć co czujesz, ale nie potrafię, odsunęłaś się od mnie w momencie w którym powinnyśmy trzymać się razem, myślałam że jesteśmy przyjaciółkami na dobre i złe. Ale... ty chyba zmieniłaś zdanie.Bardzo brakuje mi ciebie twoich Durnych czasem bezsensownych porad, twojego śmiechu, twojej blond burzy loków przy moim fortepianie. Ludmiła proszę, nie zamykaj się przed mną. Proszę... Ja zrobię wszystko żebyś poczuła się u mnie jak w domu, wiem że to nie tak miało wyglądać, ale skoro ma to być dobre rozwiązanie dla naszych rodziców, jeśli mają być szczęśliwi... Jeśli tak to jestem w stanie wszystko poświęcić dla szczęścia mojego ojca. Ludmiła...
-Violu... mnie również ciebie brakuje ale potrzebuję czau by to wszystko zrozumieć. By się do tego przyzwyczaić... Przepraszam...


Federico 
Nic mi się nie chce... Ta grypa mnie wykończy, całą noc nie spałem. Napisze sms' a do Leona żeby nie czekał na mnie " Sory stary, grypa mnie powaliła, dziś mnie nie będzie, powiedz Beto że nadrobię to w weekend". Ooo... herbatka z imbirem pani Olga jest super. 
-Federico. - powiedział German - Czy możemy porozmawiać?
- Jasne. - powiedziałem zachrypniętym głosem
- Jesteś chory? Może chcesz żebym cię zawiózł do lekarza? Obiecałem twojej mamie że się tobą zajmę.
 -Nie, nie trzeba, kilka takich herbat i aspiryna i będę zdrów jak ryba. - zaśmiałem się - To o czym chciałeś porozmawiać? A przepraszam... w ogóle nie wiem jak mam się do ciebie zwracać.
- Właśnie Federico to jest między innymi temat mojej rozmowy. bardzo chciał bym abyś z nami dalej mieszkał, dla dobra twojej edukacji i Violetty, wiem że się przyjaźnicie, a ona ostatnio jest strasznie odizolowana. Możesz mówić do mnie po prosty German, albo wujku, jak chcesz.
- Jasne.
- Posłuchaj, ja wiem że to dla ciebie nie łatwa sytuacja, do niedawna byłem z twoją mamą a teraz, będę wiązał się z matką twojej dziewczyny...
- Powiem tak, to nie jest łatwa sytuacja, ale tylko ze względu na Ludmiłe, wiem o tym że mama była z tobą szczęśliwa, ale jako przyjaciółka, rozmawiałem z nią na ten temat wielokrotnie nie mam żalu ani do ciebie ani do niej. Chcę szczęścia was obojga. Co do tego ślubu to będzie prawdziwy galimatias życiowy. 
- Strasznie mądry z ciebie młody mężczyzna
- Dziękuję. To po mamusi
- Tak to bardzo mądra kobieta, dobrze cię wychowała.
- Dziękuje. German, jeśli będziesz chciał to ja się mogę wyprowadzić...
- No coś ty! Proszę cię nie denerwuj mnie, obiecałem opiekować się tobą jak własnym synem, więc nie chcę tego nawet słuchać. A i jeszcze jedno czy mógł byś porozmawiać z Violettą, martwię się o nią.
- Ja również, ale z tego co jest mi wiadome ona sam musi sobie z tym poradzić.
Rozmowa z wujkiem była mi chyba potrzebna, takie oczyszczenie atmosfery i w ogóle... teraz idę spać, głowa to mi chyba za raz pęknie.

P.S
Jak oceniacie ?


wtorek, 11 listopada 2014

CZY JEST TU KTOŚ SPRAGNIONY NOWEGO ROZDZIAŁU ???

 

TAAAAK --> KOMENTARZ

NIEEE --> OLEJ SPRAWĘ ;)

sobota, 8 listopada 2014

Roział 73


Rozdział 73


Leon 
Od wyjazdu Mariji z Diego minął dopiero jeden dzień, ona jest dorosła, a ja się o nią boje jak o małe dziecko, to chyba przez to porwanie i to wszystko co przeszedłem, ale nie dam się zadręczyć myślą. 
Na dzisiejszych zajęciach pracujemy nad nowym układem. Obserwując Violettę i jej ruchy, coś w środku mnie pęka, ale na zewnątrz nie wypuszczam nie proszonych myśli. Układ jest dosyć prosty ale pracochłonny. Każdy z nas wkłada w niego całe swoje serce i stara się o pięćdziesiąt procent bardziej.
W czasie przerwy postanowiłem pogadać z Ludmiłą, która trochę odstaje od wszystkich, myślami błądzi gdzieś po planecie zamieszkałej przez różowe pudle. 
-Ludmiła! Co jest?
- Nic, mnie odzywaj się do mnie. - powiedziała i zarzuciła swoim blond fryzem
- Myślałem że chcesz pogadać, jesteś strasznie odosobniona.
- To nie twoja sprawa. - powiedziała, odwróciła się i bezgłośnie powiedziała - Spotkajmy się w parku obok stawu o szesnastej.
- Okej, odpowiedziałem i poszedłem poszukać chłopaków.

Violetta
Oh! Czy Leona łączy coś z Ludmiłą?! Nie! Ta myśl jest straszna. Podczas dzisiejszej próby nasze spojrzenia przecięły się kilkakrotnie, jego spojrzenie jest ciągle takie rozpalające, Oh ile bym dała żeby się do niego móc przytulić.
- Violetto, - Usłyszałam swoje imię i ujrzałam przed sobą Ludmiłę - Nie chcę się tutaj kłócić ale mogła byś się przesunąć? Stoisz przy mojej szafce. - powiedziała, unikając kontaktu wzrokowego.
- Ludmiła, czy teraz ciągle tak będzie? Będziemy się unikać? Myślę że na to jest już zbyt późno, niedługa będziemy mieszkać pod jednym dachem.
- Violetto daj Ludmile spokój! - wtrącił się Leon a jego ton był strasznie zimny.
- Leon Nie wtrącaj się! - odpowiedziała Ludmiła - A z tobą Violu nie mam o czym rozmawiać, wyraziłam swoją opinię na ten temat już  niejedno krotnie, nie podzielam zdania mojej matki, ale kocham ją i życzę jej szczęścia. Nie mam ochoty już z tobą rozmawiać.
- Choć pójdziemy na świeże powietrze, strasznie zbladłaś. - powiedział Leon i Zabrał Ludmiłę.
Nie mogę pojąć jak bardzo źle się czułam na ten widok, mój Leon prowadził Ludmiłę, tak jak kiedyś obchodził się ze mną tak teraz traktuje tą farbowaną blondynkę! Oh ale jestem zła.


Leon
-Dlaczego? - pytała Ludmiła
- Słuchaj, jesteś strasznie twarda, ale bez przesady, ja rozumiem to jak się teraz czujesz, ale skoro potrafiłaś, z Vioettą się zaprzyjaźnić, może i potrafiła byś się...
- Nie  proszę nie kończ, już postanowiłam, będę ją tolerować, ale nie będę jej traktować jak siostry, jest mi strasznie źle gdy myślę o Fede o tym jak on się teraz czuje, nie potrafię rozmawiać z Violettą bo wiem że przez moją matkę i jej chora miłość... małżeństwo się rozpadło...
- Ale, wiesz przecież że Federico nie ma nic przeciwko temu związku, cieszy się. Proszę Cie przestań się użalać wstań popraw makijaż i zacznij żyć. Mam dość Ludmiły beksy!
- Może i masz rację...
- Pfi.. Zawsze ja ma.
 -Oh! Jakiś ty skromny...
- Zadzwoń do Federica powiedz mu co masz do powiedzenia, i wiedz w tedy będzie jasne czy coś jeszcze z tego będzie czy nie.
- Dziękuję, mam u ciebie dług wdzięczności, poświęcasz mi tyle uwagi, mimo tych wszystkich okropnych rzeczy jakie kiedyś ci wyrządziłam... Jesteś super gościem i gdybym nie kochała tak strasznie Fede na pewno bym o ciebie walczyła,
-  Kocham cię i zawsze będę... ale jak siostrę może przyjaciółkę. - powiedziałem ze szczerym uśmiechem.
- Leon... przyjdziesz zna ślub? Chciałabym mieć w tedy jakieś wsparcie.
 -Jasne, wyślij mi zaproszenie. - przytuliłem blondynkę i wróciliśmy na zajęcia. 
Kompletnie  nie rozumiem swojego zachowania, miły przyjazny i to w stosunku  do Ludmiły. Fran ma rację chyba zbyt mocno uszkodzili mi czaszkę podczas pobicia gdy byłem porwany. 

P.S
Ufam że się podoba i czekam na opinie.


niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 72

 Rozdział 72

Marija

- Leon proszę posłuchaj mnie....
- Nie! Nie i jeszcze raz Nie! możesz tupać nogami grozić ucieczką lub innymi takimi ale ja się nie zgadzam! Nie i koniec!
- Ale Leon!!!
- Nie! Ty w ogóle nie znasz tego kolesia, chcesz lecieć przez pół świata żeby go zobaczyć! Czy ty nie uderzyłaś się przypadkiem w głowę?
- Leon, ale ja na prawdę....
- Nie Marija koniec tematu, ja się na to nie zgadzam!
- To leć ze mną!
 -Co?! Nie!!! Koniec tematu mam co robić! Życzę miłego dnia siostrzyczko
- Życzę miłego... bla bla bla, głupi durnowaty osioł! 
- Słyszałem!
- I dobrze!
 Jestem pełnoletnia? Tak! Radziłam sobie w dziwnych sytuacjach ? Tak! Ale do stanów nie wolno mi samej lecieć! Oh ale ja mam go kitu. Całe dnie tylko czekam aż będę mogła siąść przed laptopa i połączyć się z Justinem. 
W szkole jakoś się układa, wszyscy zachowują profesjonalizm, każdy ma na ustach uśmiech, czasem to wydaje mi się ze w szkole zachowujemy się jak w domu. O dajmy na przykład śpiochów kiedy bym nie szła obok kącika z fotelami to oni tam śpią. A historycy, ciągle siedzą w książkach i starych nutach i odkopują jakieś pierwotne dźwięki, Są jeszcze marzyciele, ale ci wykonują bardzo dziwne tańce do jakiejś kosmicznej muzyki. No i oczywiście klasa Leona, Absolwenci na poprawce, nie którzy zastanawiają się dlaczego oni dalej chodzą do szkoły, ale w sumie bez nich nie było by to samo.
Zajęcia z muzyki są podzielone na różne grupy dziś moja grupa ma oceniać występy innych, jestem właśnie w auli i czekamy na występ Fran.
  Uwielbiam tą Włoszkę, jej poczucie rytmu, ruchy sceniczne i głos jest po protu obłędny, ona ma w sobie tyle wdzięku i prostoty, jest taka uniwersalna. Oceniła jej występ na dziewięć punktów w każdej rubryce, myślę że to sprawiedliwa ocena, no przecież nie dam jej samych dziesiątek bo biedaczka popadnie w samozachwyt.
 


 Tuż po jej występie, oczywiście po chwili przerwy nadszedł czas na występ grupy.

 


Ich występ oglądałam z ogromnym skupieniem, zastanawiający jest fakt jak bardzo zabliźniły się razy miedzy Violetta a Leonem, a może oni tylko tak grają głupio szczęśliwych, uśmiech mojego brata jest bardzo ciężki do odszyfrowania. Cóż ale patrząc na całokształt i wystawiając ocenę subiektywną do sytuacji, muzę się poważnie zastanowić, ponieważ ogólnie wszystko mi grało i w ogóle bez zastrzeżeń, ale... sama nie wiem. Moja ocena to tak jak w przypadku Fran same dziewiątki.

Po zajęciach wpadł mi do głowy pomysł który musi się udać.
- Diego! Die.. Diego! Biegnę za tobą od studia! - krzyczałam dobiegając do Hiszpana, który ma stanowczo za długie nogi bo robi zbyt duże kroki
- O, przepraszam miałem słuchawki w szach, stało się coś? - tłumaczy się zdezorientowany
- Nic, nie no spoko, ale może się stać. - mówiłam próbując złapać trochę powietrza
- O czym ty mówisz? - zapytał zaskoczony
- Cóż, musisz lecieć ze mną do Vancouver, proszę, Leon nie chce a mnie bardzo zależy. - i zaczęłam robić swoją kocią minkę
- Muszę pogadać z twoim bratem, ale nie widzę przeciw wskazań.
- Jesteś cudowny, kocham cię.
- A mogę wiedzieć w jakim celu ?
- Za miłością!
- No to nie mam więcej pytań, co powiesz na wspólny obiad?
- Jasne.
P.S 
I jak?
Zasłużył na jakiś kom?