środa, 31 lipca 2013

Sorki dziś nie będzie rozdziału :(
Komputer coś mi szwankuje i nie mogę dokończyć rozdziału :( 
Przepraszam :( :( :(

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział XXVII

Rozdział XXVII

Violetta

Lecieliśmy dosyć długo, ciągle myślałam co mogło by się stać gdyby Leon mnie nie uratował. Tak się cieszę że go mam to mój anioł stróż i nikomu go nie oddam.
Leon spał przy oknie po mojej lewej stronie po prawej siedziała Fran, a obok Marija, która też zasnęła. Wzięłyśmy z Fran tablet i zaczęłyśmy sprawdzać co nowego w świecie oczywiście w samolocie było WIFI więc bez limitu sprawdzałyśmy różne strony. Nagle Fran otwarła włoską stronę plotkarską a tam pokazał się tytuł: " Federico już znalazł sobie kogoś na pocieszenie po tym jak jego wczorajsza miłość odleciała". Szczęki nam opadły w dół pod spodem było zdjęcie Mariji z lotniska na którym przytula się z Fede, a na kolejnym zdjęciu Fede stał przed lotniskiem i całował jakąś inną dziewczynę. Postanowiłyśmy na razie utrzymać to w tajemnicy przed Mariją ale kiedy Fede ze swoją matką zamieszkają u mnie oj to będzie się działo.
 Po kilku gadzinach lotu na szczęście bezpiecznie wylądowaliśmy w Brazylii jest poniedziałek, a już jurto wieczorem lecimy do Meksyku tak zadecydował Leon i jedyną osobą która się z tego powodu cieszy jest Fran bo w końcu zobaczy Marco. Z lotniska odebrała nas Cami zawiozła do wypożyczalni camperów gdzie czekał już Bradvey. Wymyślili sobie że pojedziemy na jakiś biwak i będzie super. Poszliśmy na koncert Link poznaliśmy  Michel Telo i tego słynnego piłkarza Neymar dostaliśmy ich autografy okazało się że dobrze znają Bradveya. To było wspaniałe, a szczególnie dla Leona. Co kilka minut patrzyłam na Mariję śmiałą się do telefonu, 
- To pewnie Fede?! - powiedziałam 
- Tak zgadłaś. - odpowiedziała z uśmiechem - pisze że tęskni i że mnie kocha.
- No to fajnie. - odpowiedziałam choć miałam zamiar wyjąć tablet i pokazać jej zdjęcie, ale nie zrobię tego ona go za bardzo kocha.
Całą noc imprezowaliśmy, samolot mamy o szesnastej, kiedy wszyscy się zdrzemnęliśmy Marija wyjęła notes i zaczęła pisać plan na Meksyk.
- Niestety kochani w Meksyku tylko trzy dni! - powiedział Leon siadając obok siostry.
- Tak i każdy organizuje sobie sam czas. - dodała Marija.
- Viola, Cami i Brad z Maxi i Natką, zwiedzają okolicę. Fran wiadomo kto ją będzie oprowadzał po mieście... - mówił śmiejąc się Leon. - a my?
- A my mamy przechlapane! - powiedziała Maija
- Ale o co chodzi? - zapytałam bo trochę nie ogarniałam o czym mówią.
- Ciotka Martina, Babcia, wujek Pablo i cała reszta rodzinki jaka tylko żyje w Meksyku nas wy-zapraszała, a nasi kochani rodzice powiedzieli że będziemy mieć tyle czasu że spokojnie każdego odwiedzimy. - wytłumaczyła Marija.
- Oj no to kiepsko. - podsumowałam. 
W tedy Leon wyszedł z pojazdu w którym chwilowo mieszkaliśmy i po kilku minutach wrócił.
- Dzwoniłem do Marko wszystko ogarnie. - poinformował. 
 - Ale co? - Zapytałyśmy równo z Mariją
- Zwoła rodzinny dzień u niego, czyli wszystkim zajmie się ciocia Martina i babcia, one to bardzo lubią w ten sposób pogadamy z każdym z familii. - powiedział uradowany.
- No to wspaniale. - Znów powiedziałyśmy równo 
 Po przylocie do Meksyku od razu pojechaliśmy do domu Marko tam mieliśmy się zatrzymać na te kilka dni, pani domu czyli ciocia Verdasów była bardzo miła i gościnna, pokazała nam pokoje i cały dom. Później przyszła Naxi i poszliśmy ogarnąć okolicę, ale bez Mariji ona chciała zostać i poznać rodzinkę. Leon i Naxi byli naszymi przewodnikami, poznaliśmy okolicę  i wspaniałe miejsca, było cudownie.
Następnego dnia musieliśmy obejść się  bez Verdasów mimo że Leon mnie zapraszał na to rodzinne spotkanie postanowiłam mu odmówić i spędzić czas z przyjaciółmi których dawno nie widziałam.

***
Leon
Na to przyjęcie przyszło wiele ludzi ciągle ktoś nas zgadywał " co u mamy? Jak tam interesy taty? co ze szkołą? jak tam Pola?" Było mnóstwo cioć i mnóstwo powtarzających się pytań. Na szczęście daliśmy sobie z nimi radę. 

***
Fran
Wieczorem gdy wszyscy spali, Marco zabrał mnie na romantyczny spacer do jakiejś szamanki czy coś. Powiedział że jeśli ona wypowie jakieś tam słowa to one wiążą miłość między ludzką na zawsze. To było strasznie ekscytujące i podniecające kobieta spojrzała głęboko w moje oczy, później w oczy Marco i powiedziała po łacinie :
"Amor relinquetur quidquam, nisi quod contra te, non intelligitur quod sit."
 Nic z tego nie zrozumiałam, ale Marco chyba też bo nie powiedział mi o co jej chodziło tylko mnie mocno przytulił i pocałował. 
 
***
  Marija
Z Meksyku prócz Naxi zabraliśmy tez nadbagaż w postaci Marco no ale co mu zrobisz jak musi ciągle być przy Fran. Leon zabrał nas na zwiedzanie miasta szum, hałas, smród, mnóstwo taksówek i biegnących gdzieś ludzi, tłumy w papach i bistrach i w parku. Takie na mnie wywarło wrażenie najsławniejsze miasto Ameryki Północnej. No były w sumie jakieś tam plusy, wiele śmiesznych sytuacji, mnóstwo  śmiechu i zabawy. 
Osobiście to mnie w ogóle nie zachwyciło to miasto ale Hollywood to co innego poznaliśmy Selene Gomez, Demi Lovato, Bridgit Mendler i mnóstwo innych gwiazd Disneya a to za sprawą znajomości naszego tatusia i babci Violetty. Tam mogliśmy pokazać na wielkiej scenie jaki mamy talent i nie powiem wyszło wspaniale. Wszyscy dali nam wizytówki zrobili sobie z nami zdjęcia poczułam się sławniejsza niż oni, a to przecież nie ja tylko oni nagrywają płyty które powtykają się kilku warstwową platyną, to przecież oni są rozpoznawani na całym świecie a nie my, a tutaj to oni dają nam owacje na stojąco i zadają pytania o naszą karierę i tak dalej.
To było wspaniałe przeżycie chyba mi się to nie śniło bo jeśli tak to będzie mi przykro, " Ałłł...!" krzyknęłam sama do siebie gidy się sama uszczypnęłam wsiadając do taksówki spod studia Disneya. 
 Leon na prawdę się postarał to było wspaniałe zakończenie moich najlepszych wakacji w życiu.   Kocham tego wariata.


   

 

poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział XXVI

Rozdział XXVI

Leon
 Wstałem i  razem z Fran zjadłem śniadanie, później trochę gadaliśmy, ona strasznie dużo mówi, ale fajnie mieć taką przyjaciółkę. Jutro już lecimy do Brazylii. Nagle usłyszałem jak jakiś samochód wjeżdża na podjazd, podszedłem do okna. To Fede w końcu przywiózł Mariję, oj ja sobie z nią poważnie  porozmawiam, Chwila wysiada w jego marynarce i co!!!! Całują się!!! No nie oni ledwo co się znają.
- Cześć wszystkim! - powiedziała Marija kiedy weszła do domu.
- No moja panno musimy porozmawiać. - Powiedziałem stanowczym głosem.
- I jak było chodź szybko opowiadaj. - wtrąciła Fran
- Oj braciszku, później. - powiedział i ucałowała mnie w policzek, po czym poszły z Fran do jej pokoju i chichrały się prawie dwie godziny. 
Po obiedzie poszedłem porozmawiać z siostrą
- Co ty sobie myślisz? Jesteś nie pełnoletnia, a na dodatek nie zapytałaś o pozwolenie. - mówiłem z groźną miną.
- Zachowujesz się jak mój ojciec! - usłyszałem głos Violetty. - Przecież nic się nie stało, jest cała i zdrowa i nie była z jakimś gangsterem tylko z Fede.
- Masz rację! - powiedziałem -Przepraszam cię siostrzyczko!
- Spoko. O Violu już spakowana? - powiedziała Marija
- Tak powiedziałam ojcu że wylot mamy z innego lotniska do którego musimy długo jechać i tak dalej. - Tłumaczyła Violetta
- O cześć kochana! - Krzyknęła Fran. - Mama już szykuje ci łóżko. - powiedziała siadając koło Mariji z tabletem.
- Śpisz dziś tutaj? - zapytałem z niedowierzaniem.
- Tak! - pisnęła Violetta rzucając mi się na szyję.

*** 
Marija
Leon zabrał Violettę żeby pokazać jej jakiś filmik czy coś, a w tedy Fran pokazała mi coś na tablecie.
- Zobacz co już piszą na portalach plotkarskich.
 Zaczęłam to czytać :
" Młody gwiazdor Federico z koleją dziewczyną!"
" Czy to nowa dziewczyna Znanego piosenkarza Federica?"
" Kim jest nieznajoma Dziewczyna u boku Federica?"
" Federico wraz z nową partnerką spędził romantyczny wieczór w górach. Kim jest ta nieznajoma?"
Byłam w szoku, pod tymi tytułami było mnóstwo zdjęć.
- Mówiłam ci z czym wiąże się związek z kimś takim jak Fede. - dodała Fran widząc moją minę.
- Mówiłaś - przytaknęłam.
- Nic się nie przejmuj jutro lecimy dalej więc nie będą cię nękać. - Dodała z uśmiechem. - Za trzydzieści minut będzie kolacja, mama zrobiła spaghetti. 
- Dobrze, postaram się nie spóźnić, bo jak Leon się do niego dorwie to może zjeść całe. - Odpowiedziałam z uśmiechem, i razem z Fran zaczęłyśmy się śmiać.
Fran jest wspaniała, z Violettą też już się dogaduję, a teraz nawet jestem sławna we Włoskich mediach, czego chcieć więcej, szkoda tylko że wzięli mnie za dziewczynę Fede, którą nie jestem. Przecież związki na odległość nie mają sensu, on jest artystą, a ci mają wielkie serca do kochania wielu dziewczyn.

***
Violetta
Po kolacji ustawiła się kolejka do łazienki, a że byłam "najnowszym gościem" w domu Fran to miałam pierwszeństwo. Po skorzystaniu z łazienki poszłam do ogrodu Fran, był na prawdę przepiękny. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu i ręką zasłania usta, zaczęłam się denerwować, to na pewno nie był Leona. Wepchną mnie do jakiegoś domku w ogrodzi i zaczął całować po czym wsadzać ręce pod moją bluzkę. Zaczęłam strasznie głośno krzyczeć, wyrywać się ale ten ktoś mnie trzymał, był bardzo silny, poznałam to był Hache. Krzyczałam strasznie głośno, on coś do mnie mówił ale z nerwów nic nie rozumiałam. Nagle wpadł do tej szopki Leon uderzył czymś Hache w głowę i szybko do mnie podbiegł.
- Czy on coś ci zrobił?- zapytał 
- Na szczęście do niczego nie doszło. - powiedziałam ostatkiem sił przez łzy.
- Już dobrze nie płacz jestem przy tobie, już będzie dobrze. - pocieszał mnie Leon.
Później wpadła Fran, wywlekła napastnika na zewnątrz i po włosku coś na niego nakrzyczała później przyszła reszta rodziny, Fran im powiedziała co się stało a oni od razu naskoczyli na tego chłopaka.
Babcia Fran zrobiła mi herbatę na uspokojenie, ciągle prosząc mnie o to bym nie wzywała policji. Porozmawiałam na ten temat z Leonem i doszliśmy do wniosku że ze względu na Fran tego nie zrobię.

***
Marija
Wczorajszy dzień to była jakaś masakra, strasznie współczuję Violettcie togo co przeżyła, niestety biedna nawet się nie wyspała bo samolot mieliśmy o siódmej rano, a na lotnisku musieliśmy być półtorej godziny wcześniej, wszyscy byliśmy nie wyspani, ale Leonowi humor dopisywał, co chwilę komuś dokuczał.
Już mieliśmy wsiadać do samolotu kiedy usłyszałam że ktoś mnie woła odwróciła się i zobaczyłam Federico, pobiegłam w jego stronę i się do niego przytuliłam, on dał mi buziaka.
- Muszę już lecieć. - powiedziałam i poczułam łzę na swoim policzku.
 -Zobaczymy się niebawem.- odpowiedział ocierając mi łzę.
Później Leon mnie zawołał to ostatnia szansa żeby wejść na pokład samolotu. Odkleiłam się od Fede z wielkim bólem, chyba na prawdę coś do niego poczułam. On chwycił w ostatniej chwili moją rękę i włożył małą paczuszkę. Później pomachał, a ja weszłam do samolotu. Po stracie otwarłam pakunek to była srebrna bransoletka z zawieszkami, była literka M, L, V, N, M, B, C,  F, nutka, samolot i jeszcze jedno F ale ono było wygrawerowane na serduszku. To był  Wspaniały prezent, było mi głupio bo ja nie miałam nic dla niego.  
      

niedziela, 28 lipca 2013

Przepraszam was ale strasznie się rozchorowałam i nie jestem w stanie skończyć kolejnych rozdziałów.

Nie gniewajcie się może we wtorek coś się pojawi.

:(    :(    :(

sobota, 27 lipca 2013

Rozdział XXV

Rozdział XXV

 Marija
Fran od razu wypytała co i jak i pobiegłyśmy szukać dla mnie odpowiedniego stroju. Fran uświadomiła mnie że Fede jest osobą publiczną i chodzą za nim paparazzo, więc mam być ostrożna.
   Ubrałam się w link i akurat wybiła trzynasta do drzwi domu Fran ktoś zapukał. Nie ktoś tylko Fede miał ze sobą bukiecik polnych kwiatów to takie romantyczne.
- Hej! - powiedział z uśmiechem - To dla ciebie Fran! - wręczając dziewczynie kwiatki, a mi szczęka opadła w dół.
- Hej! Dzięki a z jakiej to okazji? - zapytała zmieszana Fran
- Tak bez okazji. - odpowiedział Fede.
- Aha! 
- Hej Marija idziemy?!  -zapytał 
- Tak jasne. - odpowiedziałam w dalszym ciągu zaskoczona tymi kwiatami 
- Wskakuj! - powiedział otwierając mi drzwi do czarnej Audi X5. Jechaliśmy bardzo daleko rozmawialiśmy, śpiewaliśmy kawałki z radia, śmialiśmy się.
- To jesteśmy na miejscu. - powiedział Fede gasząc silnik. 
Byliśmy w pięknym miejscu skromna willa w podnóża gór.
- Jejciu jak tu ładnie! Czyj to dom? - zapytałam
- Powiedzmy że kiedyś będzie mój. - powiedział Fede przytulając mnie od tyłu.
- Ej co ty robisz?  - zapytałam odsuwając się od niego.
- Przepraszam.- powiedział i otworzył drzwi na taras. Były tam dwa leżaki, stolik z przygotowanym jedzeniem i wielki bukiet różowych różyczek.
- To dla ciebie! Tak na dobry początek. - powiedział wręczając mi kwiaty. później usiedliśmy na tarasie i rozmawialiśmy, słońce tak pięknie świeciło. Mieliśmy wiele wspólnych tematów. Nawet namówił mnie do śpiewania. Było cudownie, czułam się tak swobodnie, nieziemsko i bezpiecznie.

***
Leon
Umówiłem się z Violettą na romantyczną kolację, miałem zamiar zaprosić tez Fran, ale ona ma dziś rodzinną kolację tak więc można powiedzieć że mam randkę z Violettą.
Pojechałem po nią wypożyczonym samochodem, oczywiście zaopatrzyłem się w kwiaty. Wyglądała cudnie miała piękną fioletową sukienkę i loki bardzo ją lubię w takiej fryzurze. Na kolacji była dziwnie nieobecna.
- Violetta co się dzieje? - zapytałem z troską.
- To wszystko mnie przerasta.
- Ale co? 
- Jeśli rozwiążę jeden problem w kolejce jest już kilka kolejnych.
- O czym mówisz?
- Tata upiera się na powrót do Argentyny...
- To chyba dobrze.
- Nie bo on chce prawdopodobnie wrócić do Jade.
- Ale oni się rozstali w przed dzień pożaru.
- Tak i to podobno ona z Matiasem podpalili nasz dom. - wtedy Viola się rozpłakała.
- To nie rozumiem dla czego twój ojciec chce do niej wrócić.
- Ja tego też nie rozumiem. Leon tak strasznie się boję. Na dodatek Diego podobno wraca do Argentyny.
 - Co? Skąd to wiesz?
- Fran czytała na jego Facebooku.
- Ja będę przy tobie cały czas przejdziemy przez to razem. Violu popatrz na mnie. - powiedziałem unosząc jej zapłakaną twarz do góry. - Kocham cię!
- Ja cię też. - odpowiedziała i się pocałowaliśmy.
- Teraz są jeszcze wakacje. I chcę żebyś spędziła je z nami. polać z nami do Brazylii, później do Meksyku a na końcu do Nowego Yorku.
- A co z moim ojcem?
- Ja go poproszę i się na pewno zgodzi.
Zrobiło się późno odprowadziłem Violettę a przy okazji pogadałem z  jej ojcem. To sympatyczny człowiek, po krótkiej namowie się zgodził, ale mamy nie narozrabiać z Violettą, bo on jest za młody na dziadka. 

***
Violetta
Mam wspaniałego chłopaka który mnie tak strasznie kocha i ja go również, teraz razem spędzimy wakacje będzie fajnie, Nie rozumiem tylko swojego ojca dla czego chce wrócić do Jade.
- Violu kochanie. - zawoła mnie tata.
- Tak?!
- Usiądź musimy porozmawiać.
- Jeśli chodzi o wyjazd to mamy jeszcze trochę czau, teraz chciała bym się położyć.
- Nie, nie chodzi  o wyjazd.
- Więc o co?
- Posłuchaj! Już minęło kilkanaście lat od śmierci twojej matki, chciał bym się teraz związać z kolejną kobietą na stałe.
- Tak wiem tylko dla czego akurat z nią? Jest tyle kobiet na świecie, A ty musiałeś wybrać akurat ją? Czy ty nie widzisz jaka ona jest? 
- Violetto opanuj się! - krzyknął na mnie tata. -Myślałem że ją lubisz i się ucieszysz.
- Tak uciesze się z tego że Jade zostanie moją macochą po raz kolejny, toś sobie wymyślił świetny powód do radości.
- Jade?! Skąd ci to przyszło do głowy?
- No byliście ze sobą tyle lat że myślałam że to coś poważnego. - odpowiedziałam było mi strasznie głupio że tak na tatę na wrzeszczałam.
   - Nie chcę mieć nic wspólnego z tą kobietą, ona i jej rodzina są w więzieniu i już nam nie zagraża. - powiedział tata spokojnym głosem.
- To kim jest ta szczęśliwa wybranka? - zapytałam z ciekawością.
Kiedyś się nam wydawało że tata powinien związać się z Angi, ale to nie był dobry pomysł. Angi jest szczęśliwa z Pablo i niech tak zostanie. 
- To mama Federico, znamy się od czasów studiów, przyjaźnimy się, pomagamy sobie na wzajem, wspieramy w trudnych chwilach, zawsze mogę liczyć na jej wsparcie. Po drugie Federico się z tobą już zaprzyjaźnił. Ja nie mówię o ślubie ale o takim szczerym związku z jego matką.
- Y...- Nie wiedziałam co powiedzieć, odebrało mi mowę jak to Fede moim przyrodnim bratem?!   A w sumie możemy przecież stworzyć takie rodzeństwo jak Leon z Mariją. -Tato jeśli tylko jesteś z nią szczęśliwy i ona akceptuje ciebie to niech tak będzie.
- Kocham cię córeczko! - powiedział tata i mocno mnie uścisnął.
Poszłam do pokoju i napisałam w pamiętniku wydarzenia z dziś:
"...Kto by pomyślał że tata zwiąże się z mamą Fede. Jestem szczęśliwa jego szczęściem. No to następny problem rozwiązany teraz na liście został Diego, ale to dopiero po wakacjach. Teraz spędzę cudowny czas z przyjaciółkami, "bratem" i chłopakiem".

***
Marija
Zrobiło się strasznie późno, a nam było tak dobrze że nie chcieliśmy jeszcze wracać do domu. Napisałam więc SMS' a do Leona "Nie martw się o mnie wrócę rano, jesteśmy z Fede w górach. " Może się nie zdenerwuje.

piątek, 26 lipca 2013

Rozdział XXIV

Rozdział XXIV

Marija
Tak jak to wczoraj ustalili, dziś mieliśmy luźny dzień, to znaczy my z Fran, bo Leon łaził gdzieś z Violettą.
Całe popołudnie się szykowałyśmy z Fran do wyjścia, malowałyśmy paznokcie, robiłyśmy fryzury, makijaż i tak dalej. Świetnie się przy tym bawiłyśmy.
Wieczorem Fran poprosiła kuzyna by nas zawiózł, po drodze wzięliśmy Violettę i o dwudziestej pierwszej byliśmy już pod clubem. Oczywiście w clubie było karaoke, co dało się słyszeć już na wejściu. Fran się postarała i wynajęła nam lożę dla vipów. Szliśmy właśnie w jej kierunku kiedy nagle na naszej drodze stanął jakiś chłopak. Wszyscy zaczęli się z nim witać i pytać co u niego, ja stałam za Leonem więc mało co widziałam tego chłopaka. nagle zadzwonił mój telefon. To kuzyn Marco z Meksyku.
- Halo! - powiedziałam
-.... - niestety nic nie słyszałam prócz strasznych szumów
- Marco! Nic nie słyszę! zadzwoń do Leona! - powiedziałam i się rozłączyłam. - Leon daj mi telefon, bo Marco ma dzwonić a ja mam jakieś zakłócenie. - zwróciłam się do brata.
- Trzymaj! - powiedział dając mi telefon - Marija to Federico, Fede to moja młodsza siostra Marija. - przedstawił nas Leon
- Hej miło mi cię poznać. - zwrócił się do mnie ten chłopak.
- Mnie również! - odpowiedziałam z uśmiechem.- Czekaj, czekaj czy ty nie wygrałeś w The U - Mix Show? 
- Tak to ja! - odpowiedział z uśmiechem Fede i w tym samym momencie zadzwonił Marco.
- Przepraszam na moment.- powiedziałam Grzecznie i odsunęłam się od zgromadzenia.
- No o co chodzi ?- zapytałam 
- No nie uwierzysz jak ci powiem.
- No to mów bo nie mam za bardzo czasu. - odpowiedziałam poddenerwowana. 
- Jesteście w Argentynie? 
- Marco! Ja cie zaraz chyba walne w łep! Jesteśmy we Włoszech ! - krzyknęłam bo mnie zdenerwował.
- A... czyli nie wiecie najnowszych wiadomości o szkole!? - pytał z ironią.
- A jak myślisz ?! No przecież że nie wiemy! 
- Otóż szkoła w  Meksyku, ta do której mieliście chodzić, otwiera swoją filię u was w Buenos Aires! - wykrzyczał uradowany
- Na prawdę? 
- No! na stronie w internecie zamieścili właśnie takie info.
- No to wspaniale! Dzięki Marco jesteś kochany! Pa Pa 

***
Violetta
Siedzieliśmy z Leonem, Fran i Fede i gadaliśmy o tym jak było jest i o  planach na przyszłość. Widziałam jak Oczy Federica uciekają w stronę Mariji i wzajemnie. Chyba wpadli sobie w oko. Zaczęłam więc, korzystając z jej nieobecności opowiadać co nieco o niej, Leon oczywiście wie o niej wszystko najlepiej więc szybko on przejął rozmowę. Poszłyśmy z Fran do łazienki i zgarnęłyśmy po drodze Mariję, szybko ją poinstruowałyśmy kim jest Fede i co powinna o nim wiedzieć. Po czym wróciłyśmy jak gdyby nigdy nic do stolika chłopaków. Oni się śmiali w niebo głos.
- Już jestem! - powiedziała Marija z uśmiechem, który był bardzo podobny do uśmiechu Leona. - I mam dla was nowinkę z Meksyku i Argentyny.
- No co to za nowinka? - zapytał Leon
-  A więc dzwonił kuzyn Marco i poinformował mnie że szkoła z Meksyku otwiera swoją filię u nas i nie musimy się wyprowadzać.
Wszyscy zaczęliśmy się strasznie głośno cieszyć z tego powodu.

***
Marija  
Leon postanowił uczcić to drinkiem więc poszedł z Violą i Fran do baru, a ja zostałam z tym całym Fede.
- Wszędzie chodzisz z ochroną ? - zapytałam bo zapadła niezręczna cisza.
- Nie !- zaprzeczył chłopak. - Skąd wiesz że są tu gdzieś?
- Wiesz już pięć razy mnie przeszukiwali, i siedzą naokoło nas, więc ciężko ich nie zauważyć. - Zaczęliśmy się strasznie śmieć.
 - Fajna z ciebie dziewczyna! - powiedział chłopak.
- Dzięki! Ale tym nie nie poderwiesz.  -szybko mu to sprostowałam. - Powiedz mi. taka sława jak ty to ma pewnie dziewczyn na pęczki, ale przy tobie jakoś żadnej teraz nie widzę.
- Ha! Bo ja nie jestem takim normalnym celebrytą, ja po prosu nie toleruję dziewczyn które chcą się dzięki mnie wybić czy coś, ja szukam prawdziwej miłości, a jak do tej pory tak owej nie znalazłem.       
    - Ambitnie! - powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać
- A ty taka fajna dziewczyna też penie nie możesz się odgonić od chłopaków. - powiedział, a ja zaśmiałam mu się w twarz. 
Później przyszło towarzystwo i świetnie się razem bawiliśmy, tańczyliśmy, gadaliśmy, śpiewaliśmy i w ogóle było nieziemsko. Federico poprosił mnie o swój numer telefonu więc mu go dałam. 

Rano wstałam dziwnie niedospana, jak i wszyscy Fran zrobiła włoskie śniadanie, a Leon zaraz po nim poleciał do Violi. Siedziałyśmy z Fran na tarasie gdy zadzwonił mój telefon.
- Tak słucham?! 
- Hej piękna co robisz? - poznała to był Fede.
- A obijam się z Fran na tarasie, a ty?
- Właśnie pomyślałem może chciała byś się ze mną spotkać, wczoraj nam się tak dobrze gadało.
- No nie wiem! - przeciągałam a Fran kiwała głową żebym się zgodziła.
- No proszę będzie mi bardzo miło jeśli potowarzyszysz mi w dniu dzisiejszym.
- No niech ci będzie. 
- Będę po ciebie o trzynastej. Całuję.- i się rozłączył.
 

czwartek, 25 lipca 2013

Co myślicie o mojej historii?

Może macie jakieś uwagi ?

A może macie jakiś ciekawy pomysł? 

Piszcie w komentarzach. 

Rozdział XXIII

Rozdział XXIII

 Marija
Jest piątek siedzimy z Leonem w samolocie, już wiem że lecimy do Hiszpanii tam spędzimy wspaniały tydzień.
Leon ciągle się uśmiecha jest w tedy taki słodki. 
Po kilku godzinach lotu byliśmy już w Madrycie. Zatrzymaliśmy się w pięknym hotelu u znajomych naszych rodziców. Przez pięć dni zwiedzaliśmy codziennie piękne miasto.
Robiąc przy tym dużo zdjęć .
 Spacerowaliśmy po przepięknym parku. Strasznie się zżyliśmy ze sobą.
Wieczorem również zwiedzaliśmy miasto, było w tedy takie czarujące, magiczne wręcz.  
Oczywiście wycieczka do Hiszpanii bez odwiedzenia Barcelony się nie liczy, szczególnie Leonowi zależało bo przecież jest strasznym fanem piłki nożnej. 
  I tak minął wspaniały tydzień, mam kochanego brata. Pojechaliśmy na lotnisko cały czas mu mówiłam że jest wspaniałym bratem. Czekaliśmy na nasz samolot kiedy Stewardesa powiedziała: "Pasażerowie do Rzymu proszeni do wyjścia numer pięć" w tedy Leon wstał i kazał mi iść. co jest grane czy on zapomniał skąd przylecieliśmy. 
- Leon to nie nasz samolot.
- Nie! To nasz na sto procent!
- Nie! To samolot do Włoch nie do Argentyny. - zaczęliśmy się sprzeczać.
- Bądź cicho! Wiem co robię! A teraz wsiadaj do tego samolotu. - powiedział całkiem spokojnie.
Zrobiłam co mi kazał. Kiedy siedzieliśmy w samolocie dodał.
- Musimy zabrać stąd przyjaciółkę. - i się uśmiechnął.

***
Leon
Do Włoch dolecieliśmy szybko. Wysiedliśmy z samolotu, przeszliśmy przed odprawę i zobaczyliśmy Fran w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Marija od razu pobiegła przywitać się z przyjaciółka.
- Hej! Kochani cieszę się że już jesteście. - powiedziała Fran przytulając mnie.
- My też się cieszymy. Ja nic nie wiedziałam o locie do Włoch. Leon wszystko ukrył przed mną. - Mówiła Marija. - A ty o wszystkim wiedziałaś?!
- Oj kochana to ty jeszcze wiele rzeczy nie wiesz! - Powiedziała Fran i zaczęliśmy się śmiać. - Leon, Marija poznajcie mojego kuzyna Hache (czyt. Acze). Przyjechał ze mną bo ma duży samochód, a wy macie dużo walizek.
I zaczęliśmy się śmiać Hache podał mi rękę na przywitanie , a później Mariji.
- Chodźcie może odniesiemy walizki do auta, Hache je zawiezie do domu, a my przejdziemy się na spacer? - zaproponowała Fran
- To świetny pomysł. - przytaknąłem 

***
Marija
I ani się obejrzałam ten przystojny brunet odjeżdżał srebrnym chevroletem.
Szliśmy pięknymi włoskimi alejkami, Leon zaproponował lody wiec po nie poszedł. Korzystając z jego nieobecności wypytałam Fran o tego Hache. Okazało się że ma dwadzieścia sześć lat i  za miesiąc bierze ślub. 
Leon wrócił z lodami i z uśmiechem:
- Fran dla ciebie lody o smaku adwokata, a dla ciebie siostrzyczko czekoladowe. - powiedział i pokazał mi język.
- A w ogóle kiedy ty masz osiemnaste urodziny? - zapytała Fran
- W styczniu. - powiedziałam i spuściłam głowę
- Dokładnie dziesiątego. - dodał Leon co mnie zszokowało bo ja o jego urodzinach nawet nie wiedziałam.
- Hej popatrzcie czy to nie Violetta idzie równoległą alejką? - zapytałam
- Gdzie ? - Leon zaczął kręcić się w kółko by ją zobaczyć.
- No tam! - powiedziałam chwytając jego głowę i kierując w stronę znajomej.
- Hej Violu! - krzyknęłam
- Co ty robisz? - zapytał ze złością Leon
- O cześć! Co wy tu robicie? - zapytał Violetta kolejno się z nami witając.
- My z Leonem odbywamy wakacyjną podróż i odwiedzamy Fran. A ty co tu robisz? - mówiłam jak najęta
- To wspaniale! Ja przyjechałam do taty. - powiedziała
- Chodźcie usiądziemy pogadamy. - powiedziała Fran wskazując ławkę w parku. - A co z twoim ojcem?
- Już dobrze za kilka dni wracamy do Buenos Aires.
Obie z Fran widziałyśmy jak Leon i Violetta na siebie patrzą.
- Marija chodź pokażę ci coś! - powiedziała Fran ciągnąc mnie za rękę. - Zaraz wrócimy
Poszłyśmy schować się w krzakach i obserwować zachowanie tych dwojga. Wszyscy wiedzą że powinni być z sobą bo się kochają a oni się tak strasznie ranią.
Siedziałyśmy w tych krzakach do momentu aż Leon nie pocałował Violi.

***
Leon
To niesamowite, te Włochy są magiczne, odzyskałem miłość swojego życia, jestem prze szczęśliwy. Wszystko sobie z Violą wyjaśniliśmy i ustaliśmy zasady naszego związku, przede wszystkim zaufanie i wyrozumiałość.  
Fran była wspaniałą przewodniczką oprowadzała nas przez cały dzień po wspaniałych miejscach. Zaprowadziła nas do fontanny do której trzeba było wrzucić monetę by tam wrócić po raz kolejny, później poszliśmy do mostu zakochanych. 
- No kochane gołąbeczki tu macie kłódeczkę a tu macie scyzoryk i proszę mi tu wyryć swoje inicjały -  mówiła Marija-  następnie przypiąć kłódkę i kluczyk wyrzucić! Ten zapasowy też!  Bo nikt nie zniesie waszych kolejnych rozstań. - mówiła jak najęta a my wszyscy się śmialiśmy. 
Posłuchaliśmy Małej i tak zrobiliśmy.
Wieczorem wszyscy byliśmy padnięci. Na dzień następny Fran ogłosiła cało dniowe spanie. A wieczorem wyjście do clubu.
       
***
Violetta
Otwarłam pamiętnik i zanotowałam: 
"Dzisiaj przeżyłam dzień nawrócenia, odzyskując chłopaka na którym mi zależy. Chyba doszłam do wniosku że muszę być sobą, ja i moi bliscy strasznie cierpimy na tym że upodabniam się do kogoś. Na początku do Diego, teraz do Ludmiły. Koniec z tym! Od dziś będę sobą czyli Violettą Castillo. Będę sobą a nie kiepską kopią kogoś innego.
Rozmawiała dziś z Leonem i było mi strasznie wstyd tego jak zachowałam się w tedy kiedy dowiedział się o śmierci przyjaciółki. Osobiście nie lubiłem tej Lary, ale powinnam wspierać w tedy Leona a nie odciąć się od niego. To chyba przez Ludmiłę, ona z zewnątrz troszkę zmieniła, ale w środku to dalej LUDMIŁA FERRO. "

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział XXII

Rozdział XXII

Leon
Minęły dwa tygodnie od pogrzebu Lary, już się jakoś pozbierałem. Od tamtego czasu Violetta się do mnie nie odzywa. Mam dość takiego jej zachowania. Poszedłem do domu Ludmiły gdzie teraz mieszka Viola. Drzwi otworzyła Ludmiła, dałem jej zaklejoną kopertę z listem aby przekazała ją Violi. W liście napisałem:
"Kochana Violu moje uczucie do ciebie się nie zmieniło. Ciągle cię kocham. Niestety ty tego chyba nie widzisz. Nie umiem tak dalej żyć ciągle pojawiają się jakieś przeszkody  w tym byśmy byli razem. Myślę że powinniśmy się rozstać. Ty nie potrafisz być z kimś cały czas, ciągle coś ci się roją po głowie jakieś myśli o zdradach chyba zapomniałaś że ja nie jestem taki jak ty. Między nami coś się wypaliło, nie spotykaliśmy się tak często, nie rozmawialiśmy już tak jak dawniej ciągle przy tobie jest Ludmiła, a w związku potrzebna jest intymność, odizolowanie się. Kochanie odsunęliśmy się od siebie do tego stopnia że staliśmy się tylko przyjaciółmi. Twój Leon <3 "
Teraz muszę skupić się na mojej siostrze której obiecałem niezapomniane wakacje, a jak na razie świat kręci się w okuł mnie.
Zadzwoniłem do Maxiego, Andresa, Fran i Cami i kazałem im być w Resto za pięć min. 
- Hej! Co się stało? - Zapytała Cami kiedy już się wszyscy zebraliśmy.
- Chodzi o wakacje! Co macie w planach? - zapytałem
- Ja lecę pojutrze do Brazylii do Brodveya na cały miesiąc.  - oświadczyła Cami.
- Ja jadę do babci na wieś -  powiedział Andres.
- Ja lecę do Włoch. - Powiedziała Fran.
- A ja spędzam wakacje w mieście. Nati zostaje w Meksyku jeszcze trzy tygodnie, może do niej polecę - oświadczyli Maxi
- To wspaniale! - Krzyknąłem.- Co powiecie na wakacje w podróży? 
- Coś ty znów wymyślił? - Zapytała Nati
- Obiecałem Mariji nie zapomniane wakacje. I może się do nas dołączycie? 
- Co masz na myśli ? - Zapytała Cami
- Wspólną podróż po świecie.
- E... wiesz Leon może jakieś szczegóły. - powiedziała Fran
- Na początku, polecimy z Mariją do Hiszpanii, później do Włoch i tam zgarniemy ciebie Fran. W trojkę polecimy do Brazylii i tam zgarniemy Brada i Cami. Następnie do Meksyku po Naxi i na koniec wszyscy razem do Nowego Yorku i Hollywoodu. Co wy na to?
- Świetny pomysł. - Zaczęli mówić znajomi
- Tylko skąd weźmiemy kasę? - zapytała Fran
- Wszytko sponsorują moi rodzice, tak więc wy weźmiecie tylko na swoje wydatki. No proszę zgódźcie się. - zachęcałem ich.
- No dobra ja się zgadzam. - Powiedziała Cami
- Ja tez! -  powiedziała Fran   
- No ja odpadam bo muszę pomóc babci w te wakacje. - powiedział Andres
- No dobra to ja tez się zgadzam. - powiedział Maxi.
Siedzieliśmy przy stoliku, śmialiśmy się, gadaliśmy i ustalaliśmy trasę do zwiedzania. 
- Hej kochani! - powiedziały równo Violetta i Ludmiła kiedy podeszły do naszego stolika.
- Cześć1 - odpowiedzieliśmy chórem.
- Mamy  dla was super propozycję na wakacje. - zaczęła Violetta. - Rodzice Ludmiły mają dom na wybrzeżu do którego się wszyscy zmieścimy, mogli byśmy tam się zresetować, odpocząć, poopalać. Będzie fajnie. - mówiła ciągle a Ludmiła jej przytakiwała.
- Oj sorki dziewczyny mamy już plan na wakacje. - Powiedziała Fran. A ja wstałem i wyszedłem, nie mogłem patrzyć na Violettę.        

***
Marija
Szłam właśnie do Resto gdy zobaczyłam Leona.
- Co tam? - zapytał z uśmiechem.
- A nic straszne nudy! Idę na koktajl, idziesz ze mną? - zapytałam
- Nie właśnie stamtąd wracam i nie chcę znów tam iść. 
- Jak chcesz ja muszę się czegoś napić.
- To leć ja idę do domu to najwyżej wpadnij do mnie to się razem ponudzimy. - powiedział i zaczęliśmy się śmiać
- Oki, już nie wspomnę o tym że to miały być moje najlepsze wakacje, a jak na razie to nic niesamowitego się nie stało.
- Bądź cierpliwa! - powiedział Leon odwracając się w kierunku domu.
Weszłam do Resto przy jednym stoliku siedziała Fran i reszta, a przy drugim Violetta i Ludmiła. Wzięłam koktajl truskawkowy i poszłam wypytać Fran co się stało. I okazało się że Violetta znalazła sobie nowego bożka Ludmi i że podobno Leon z nią zerwał. Wypiłam koktajl i poszłam do domu.

***
Violetta
   Odkąd zbliżyłam się do Ludmiły oddaliłam się od przyjaciół, oni to chyba pierwsi zauważyli, tak mi przykro straciłam ich i chłopaka na którym mi zależało. Chyba już wolałam jak Ludmiła była moim wrogiem. 
Skoro nie wypalił pomysł z grupowymi wakacjami do lecę do Włoch do taty. Nie będę tu siedzieć sama bez przyjaciół, a Ludmiły mam już troszkę dość chętnie sobie od niej odpocznę.

***
Marija
Pożegnałam się z wszystkimi znajomymi, każdy gdzieś wyjeżdża, będzie mi ich brakowało.
Wróciłam do domu, rodziców nie było ani Poli, a w przed pokoju stały walizki. Poszłam do Leona.
- Hej! Mogę wejść? - zapytałam otwierając drzwi .
- No pewnie! - powiedział leżąc na łóżku i przeglądając jakąś gazetę.
 - Gdzie rodzice?
- Poszli z Polą na jakiś bal.
- Aha... a co to za walizki w przedpokoju? 
- A zaraz je wyniosę na górę. - mówił patrząc do gazety. - Musimy zacząć się pakować.
- Gdzie?
- No na niezapomniane wakacje. - Odpowiedział z tym swoim czarującym uśmiechem.
- A gdzie się wybieramy?
- Daleko i blisko. - odpowiedział 
- A dokładniej, bo  nie wiem czy mam pakować ubrania na zimę czy na plażę.
- Weź wszystkiego po trochu. - Odpowiedział wychodząc z pokoju.
Poszłam do swojego pokoju i weszłam na Facebooka. Violetta i Leon zmienili status na "wolny/a", ale nie skasowali wspólnych zdjęć, oni się tak kochają i tak ranią. Fran, Cami i Maxi dodali wpis "Pakowanie czas zacząć, jutro wylot", fajnie przynajmniej wiedzą gdzie lecą i kiedy, a ja nawet tego nie wiem. Ludmiła dodała wpis "smutne pożegnanie" ciekawe o co chodzi. 
Leon wtachał trzy duże walizki i powiedział że do piątku mam je zapakować. Fajnie dziś poniedziałek, zdążę jeszcze coś dokupić.

Kochani dziś rozdzialik przeznaczony na jutro :) 
Niestety jutro nie dam rady go wrzucić więc macie go już teraz
   

Rozdział XXI

Rozdział XXI


Marija
Wstałam  dziś około dziesiątej ubrałam się w Link  i poszłam do Resto. Weszłam a tam ze smutnymi minami siedziała Cami i Fran.
- Cześć! Co jest? Uśmiechy wam się odwróciły do góry nogami. - powiedziałam i zaczęłyśmy się śmiać.
- Cześć! A szkoda mówić. Zjesz coś? - zapytała Fran
- Tak ale pod warunkiem że powiecie mi co wam dolega.
- No dobra to powiedz co chcesz ja zamówię, a Fran ci opowie. - Powiedziała Cami wstając od stolika.
- Sałatkę z kurczakiem i sok pomarańczowy. - Poprosiłam - No a teraz zamieniam się w słuch.
- Oj, chodzi o Violettę, odkąd  za-kumplowała się z Ludmiłą w ogóle nie ma dla nas czasu. Chciałyśmy iść dziś na wybrzeże poopalać się spędzić taki babski dzień, ale jak zadzwoniłyśmy do Violi to właśnie wychodziła z Ludmiłą do  fryzjera.
- Oj to nie zbyt miło z jej strony, olewa najlepsze przyjaciółki.
- Proszę twoje zamówienie - Powiedziała Cami.
- Dzięki. Wiecie co... - zaczęłam przegryzając sałatkę - może ja z wami pójdę co? I tak Leon też mnie olał dziś więc mam cały dzień wolny.
- To świetny pomysł. Pójdę po swoje rzeczy i zaraz wracam akurat skończysz jeść. - powiedział Fran i gdzieś pobiegła.
- A Nati nie idzie z wami? - zapytałam Cami
- Nie Nati poleciał do Meksyku na ślub jakiejś kuzynki czy coś. - odpowiedziała już się uśmiechając. - A Leon w ogóle to gdzie jest?
- Jak wychodziłam z domu to jeszcze spał. A później pewnie umówił się z Violettą.
- Kurcze na szesnastą idę do kina z chłopakiem, kompletnie zapomniałam. - powiedziała Cami. - No to tyko trzy godzinki z wami posiedzę.
- To co idziemy ? - powiedziała uśmiechnięta Fran.
- No pewnie. - Odpowiedziałyśmy.
Było super gadałyśmy plotkowałyśmy. Dziewczyny opowiadały mi  przeszłości, o tym kto z kim kiedyś coś, kto kogo nie lubił, o problemach przez jakie przechodziły i tak dalej. Czas szybko leciał aż Cami w końcu musiała iść. My z Fran postanowiłyśmy zostać jeszcze chwilkę.
- Fran. A ty się z kimś spotykasz? - zaczęłam
- Nie. A ty?
- Też nie! - odpowiedziałam.- A to może ktoś ci się podoba co?
- No może... ale... e to nie ważne.
- No mów kto to? Zam go?
- Oj to wasz kuzyn Marco.
- No co ty?! Nie wieżę.
- No na przyjęciu u was w domu się poznaliśmy, wymieniliśmy się numerami, a na urodzinach Leona przegadaliśmy cały wieczór.
- I co jesteście razem?
- No co ty! Związek na odległość?
- No ale jak polecimy do Meksyku to już nie będzie związek na odległość, bo on tam mieszka! No ja cię kręcę, ale fajnie.
- No!!! - mówiła Fran śmiejąc się i piszcząc z podniecenia.
Siedziałyśmy do zachodu słońca tak rozmawiając. Bardzo się do siebie zbliżyłyśmy, myślę że mogę powiedzieć o Fran że to moja przyjaciółka.

***
Leon
Umówiłem się z Violettą do kina na dziewiętnasta. Przyszła jak zwykle dziesięć minut wcześniej, wyglądała oszałamiająco pięknie, ale nie przyszła sama, była z Ludmiłą. Nie żebym miał coś do niej ale to miał być romantyczny wieczór dla dwojga a nie niezręczny trójkąt. Strasznie się wkurzyłem, Violetta zamiast ze mną rozmawiać cały czas nawijała z Ludmiłą. 
Już kupiłem bilety i mieliśmy wchodzić kiedy zadzwonił mój telefon.
- Tak słucham. - powiedziałem
- Witam czy rozmawiam z Leonem Verdas?
- Tak.
- Mam przykrą wiadomość Lara... -  mówiła jakaś kobieta płacząc-... Lara zmarła dziś po południu, nie udał się przeszczep serca. Bardzo mi przykro.
Kiedy to usłyszałem łzy same napłynęły mi do oczu.
- Leon co się stało? - zapytała z troską Violetta. 
- Lara, Lara... - zacząłem i się rozpłakałem.
Violetta z Ludmiłą odwróciły się i poszły bez słowa, zostawiając mnie pod kinem samego w takim stanie. Zaczął padać deszcz, a ja postanowiłem na piechotę wrócić do domu.
Kiedy otworzyłem drzwi mama mnie przytuliła, już wiedzieli co się stało. Po schodach zeszłą Marija, wzięła mnie pod rękę i zaprowadziła do pokoju. Strasznie się załamałem. Ale siostrzyczka siedział przy mnie cały czas, przytulając i pocieszając. Zaczęliśmy rozmawiać, opowiadałem jej o Larze jaka z niej była wspaniała dziewczyna, że nie skarżyła się że coś ją boli. Jaki był ze mnie przyjaciel ze nie wiedziałem o jej chorobie. Później powiedziałem jej jak zachowała się Violetta. I siedzieliśmy tak aż zasnąłem.

***
Marija
Dzisiaj jest pogrzeb Lary pójdę z Leonem choć mało co znałam tą dziewczynę. Wczoraj jak Leon zasnął, zadzwoniłam do Violetty i powiedziałam jej co myślę o niej, mam nadzieję że się Leon za to się nie obrazi.
Ubraliśmy się na czarno, w kwiaciarni kupiliśmy po białej różyczce i poszliśmy. Leon się jakoś trzymał, nie płakał ale widać było że cierpi. Na pogrzeb przyszli Naxi, Fran, Andres, Cami i Brodvey. Było dużo ludzi, przyjechali również chłopaki z toru na motocrossach i oddali Larze hołd gazując przez minutę motory, a ja się nie bałam zapomniałam na chwilę o swoim strachu do tych maszyn, ale widziałam jak Leon kontem oka patrzy czy ze mną wszystko porządku. Później Leon poszedł złożyć kondolencje rodzinie Lary a my czekaliśmy przy bramie cmentarnej.