poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 82

 Rozdział 82


Jestem tu. Jestem w Buenos Aires, w centrum tego pięknego miasta. Jestem, ale tak jak by mnie nie było. Siedzę w kawiarni, w tej samej co zawsze, przy stoliku, tym samym co zawsze, ale nie jest to już to samo miejsce, inni pracownicy, inni właściciele inne Menu. Wszystko jest inne, obce. Wszystko się zmienia, ludzie na ulicach już też nie ci sami, inni, obcy, jeszcze bardziej zabiegani.
Siedzę i patrze przez okno, w tle nie gra już spokojna argentyńska muzyka, tylko łomot jakiejś rockowej kapeli garażowej, nie ma już tego klimatu do myślenia. Dlaczego tu siedzę? Dlaczego nie pójdę gdzieś indziej, jest przecież tyle miejsc do o koła! Nie, ja tu zostanę, to właśnie tu zawsze przychodziłam, to właśnie tu po raz pierwszy spotkałam moich przyjaciół. Wszystko się zmieniło, już tutaj nie chodzą. Niby ci sami, ale jednak inni.
- Zamawiasz coś jeszcze? - zapytał wytatuowany po uczy chłopak z włosami jak by nie mył ich od kilku tygodni.
- Yyy... W sumie to już wychodzę, dziękuje. - powiedziałam chwyciłam torebkę i notes i wyszłam, to nie było to samo miejsce które zawsze napełniało nas pozytywną energią i dodawało otuchy.
Założyłam kaptur na głowę i okulary na nos i poszłam  do parku "Alejka Różana" wydawała się odpowiednim miejscem żeby usiąść i  coś napisać, Niestety ogrodnicy właśnie pracowali więc było to drugie ostatnie  miejsce w którym chciała bym być. Koniec końców, wylądowałam w KFC z tacką pełną fast-foodu przy jedno osobowym stoliku w kącie lokalu.
Co ja chciałam zrobić?
 A tak!
Chciałam, uporządkować swoje wiadomości o moich beast frends. W notesie mam wszystkie wiadomości od nich, nowinki i tym podobne. Zaczynając od...
* Andrez - cóż w każdym e-meilu od Leona jest wzmianka że dalej szuka miłości i że ciągle ma swoje dziwne odpały - To serio bardzo niepokojące bo w jego wieku powinien być już ustatkowany i okrzesany.
Next
* Maxi & Nati - Leon pisał że u nich wszystko ok, ale z wiadomości od Fran wiem że mieli kilka kryzysów, cóż czyli się bardzo kochają, skoro każdy kryzys zwalczają i dalej są razem, a tak a pro po ciekawe ile już są ze sobą.
*Cami & Brad - hm... mam sporo jedno zdaniowych, jak nie jedno słownych wypowiedzi mojego brata na ich temat, za zwyczaj określa ich mianem dzieciaków/szczeniaków, ale Fran też tak twierdzi czy mogę podsumować że w ich przypadku, miłość jest bardzo cierpliwa i wymagająca.
*Ludmiła & .... a tak Federico - cóż mam powiedzieć ciesze się ze są razem, miejmy nadzieję ze Ludmiła poradziła sobie ze swoimi zaburzeniami, Fran opisała to w ten sposób "... Ludmiła! Nie da się z nią wytrzymać, wszyscy myśleli ze się zmieniła, że jest bliską przyjaciółką wszystkim, ale w tej blond tlenionej główce jest taki Meksyk że  nikt nie może tego ogarnąć. Violetta postanowiła jej POMÓC, wiesz jaka ona jest muszą wszyscy być szczęśliwi dookoła. Zaprowadziła ja do specjalisty, no i teraz Ludmiła chodzi na terapie, nieoficjalnie wiemy że ma poważne zaburzenia które sięgają początku wczesnego dzieciństwa i takich tam..."   Cóż więc, można usprawiedliwić cała sytuację Ludmiły  tym ze winnymi są jej rodzice.
* Następna parka Mój "Brat " Diego i kochana Fran - Jestem bardzo z nich duma i cieszę się niezmiernie ich miłością, och jacy oni są do siebie dopasowani. Fran w listach nie dużo mówi o sobie, więc mam obraz szczęśliwego związku, nie wiem jaka jest prawda ale Leona tez nigdy nie mogę przydusić żeby coś powiedział.
* Leon i Viola -No w końcu są razem, można nawet odnotować rekord, są ze sobą już rok bez żadnej przerwy czy kryzysu.
* A  no jest jeszcze tata Violetty który oficjalnie postanowił być sam, wziął rozwód z mamą Ludmiły i zajął się interesami.

No nieźle podsumowanie zajęło mi dwie strony notesu, a ich wiadomości zawaliły cały notes, no ale przecież ponad rok pisaliśmy.  Cóż pytanie które się teraz nasuwa " Co u ciebie?" Ha... U mnie ? Jak zwykle może trochę inaczej, mam za sobą kolejny etap, kolejne sukcesy i sławę jako dobry sportowiec, niestety w życiu każdego Bóg stawia znaki ostrzegawcze w postaci rozsądku i przeczuć, niestety nie każdy je dostrzega, i nie każdy ich słucha. Ja na pewno je sobie olałam... No i jestem...Znów na w miejscu gdzie wszystko się zaczęło, skomplikowało i tak dalej.

Kończę swój lancz i muszę ruszyć tyłek żeby znów zacząć swoje życie po raz kolejny od nowa. Na nowej karcie, z wielkim bagażem doświadczań sukcesów i porażek. 
Historia Violetty, Leona i całej reszty właśnie dobiegła końca, kto wie co przydarzy im się w dorosłym życiu, ja wiem jedno co by się nie działo będziemy zawsze blisko siebie i będziemy się wspierać.

KONIEC

To już koniec mojej historii.
Bardzo wam dziękuje że poświęcaliście swój czas przez ponad 3 lata na śledzenie tego bloga. Cieszę się ze poznaliście Mariję i jej przygodę. Również przepraszam że momentami was zawodziłam.
Dziękuje i Pozdrawiam.
Spełniajcie swoje marzenia puki macie na to czas, no i żebyście będąc staruszkami nie żałowali ze wasze życie było nudne.
Ja bloga nie usunę może jeszcze ktoś kiedyś na niego wpadnie i poczyta taką tam historię skomplikowanej miłości.





wtorek, 7 kwietnia 2015

Cześć ;)

Cześć ;)

Wicie chciałam napisać nowy post ale jakoś... sama nie wiem chyba nie mama motywacji.

Pod tym postem chciała bym  ( wiem to głupie) ale chciała bym usłyszeć was, chce zobaczyć czy jest tu ktoś komu tak jak mi zależy na tym blogu.

Ja wiem ze w ostatnim czasie mało się tutaj nowości pojawia ale, hmm... brak czasu.

Umówmy się więc tak, że każdy z was (wiem że wam się tego nie bd chciało ale może jednak) zostawi po sobie jakiś komentarz, jaki kol wiek :)
Może on nawet być krytykujący.

Pozdrawiam :*

niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 81

Rozdział 81

- Spokojnie, oddychaj, wszystko można racjonalnie wyjaśnić. Nie ma co płakać, on na pewno ma taki sam bałagan w głowie jak ty.- - mówiła spokojnie Fran przytulając  mnie i podając kolejne chusteczki.
- Nie mogę uwierzyć  w to wszystko, to przypominało zdjęcia z jakiegoś filmu, ten poranek nie powinien był tak wyglądać.
- Wim kochana, wiem... Diego poszedł sprawdzić co z nim, szczerze mówiąc to ja też mało co pamiętam z nocy, ale myślę że ty nie masz czego żałować?!
- Serio? Fran! Ja i Leon mieliśmy trzymać się od siebie z daleka!
- Violu długo tak nie pociągniecie! to się nazywa ... zrządzenie losu?! Chyba. Ty i on, on i ty! Innej opcji nie ma!
- Nic nie rozumiesz!
- Tak ci się tylko wydaje! rozumiem cie lepiej niż kto kol wiek inny!
- Tak bym chciała żeby on tu był, żeby nie wybiegł stąd jak oparzony. Żeby spojrzał w moje oczy i powiedział...
- Leon zniknął! Zapadł się pod ziemię! Nikt go nie widział! - Krzyknął w drzwiach zziajany Diego.
 -Ale jak to?
- Poszedłem do niego, a jego nie ma! Sąsiedzi mówią że wsiadł do taksówki i gdzieś pojechał.
- Dzwoniłeś...
- Tak! po za zasięgiem. - oznajmił i usiadł z hukiem na kanapie
- Nie!!!!!!!! - Krzyczałam jak jakaś nie normalna
- Spokojnie! Zaraz Diego coś wymyśli i go znajdzie. -Uspakajała mnie Fran posyłając swojemu chłopakowi spojrzenie mówiące " palnij jakieś pocieszające coś bo mam dość tego beku"
- Tak! Ja... My... Ty... Ja... - zaczął - Zadziewanie do Mariji ona zna tego oszołoma lepiej niż ja może coś wie o nim.
 -Tak to dobry pomysł. - przytaknęła Fran
- A wy się ogarnijcie! - Dodał wchodząc do kuchni - Bo strasznie wyglądacie.
- Chodź zrobię ci kąpiel Diego ma rację, całonocne imprezy i takie poranki nam nie służą.

*** Trzy tygodnie później***
Uśmiech od ucha do ucha! Nie! Chce spać i nie chce wychodzić spod kołdry! Do końca mojego nędznego życia! Dlaczego? Cóż odpowiedz jest raczej nie zbyt racjonalna, po prostu ze wstydu? Na imprezie ostro szalałam, nie tylko ja, ale! Ale! Właśnie to ALE jest w tym miejscu arcy potrzebne ponieważ po którymś już drinku tak się przykleiłam do Leona że nie odstępowałam go na krok, nie mógł iść nawet siusiu, ciągle przy nim byłam i krzyczałam że on jest mój, i ze każda która się do niego zbliży oberwie. Leon być może z litości albo również ze zbyt dużej ilości alkoholu nie okazywał temu sprzeciwu, tańczył ze mną na stole  w klubie, po opuszczeniu klubu na środku ulicy i tez krzyczał jak strasznie mnie kocha, całowaliśmy się i wyznawaliśmy miłość! To takie upokarzające! Skąd to wiem? A no z filmiku z YouTube zdobył kilkadziesiąt tysięcy osłon w jeden tydzień , nie znam autora ale wiem że to nie jest nikt z moich znajomych, oni by czegoś takiego nie zrobili, a po drugie zawsze tworzą drugi plan tego koszmaru. Dzięki moim wpływom, a raczej tatusiowi filmik usunięto, ale dam sobie głowę uciąć że Leon go widział i dla tego nie wraca z Japonii.
Dziś nagrywamy kilka teledysków, do projektu nadprogramowego, ale ja nie che tam iść, nie che śpiewać moje serce jest puste, jest... "dyyn... dryyynnn..."
-Halo?! - powiedziałam nie pewnie
- Violetta masz trzydzieści minut żeby tu przyjść! - krzyczała Ludmiłą, w tle słychać było Pablo i resztę.
- Nie, nie che brać w tym udziału!.
-La la la la nie słucham cię, masz tu przyjść! Koniec ! Czekamy !
I się rozłączyła! Co za kobieta!

Gdy weszłam do hali gdzie odbywało się to cale nagranie dudniła muzyka, zaczęli, bez mnie. Nie miałam żalu, sama nie chciałam tu przyjść. Pablo był troszkę zły na moje spóźnienie ale mi wybaczył i gdy moi przyjaciele byli w środku nagrania, ja szykowałam się do swojego występu.



Serce mi się zatrzymało gdy na małym ekraniku reżyserskim zobaczyłam Leona. Nie wiedziałam ze wrócił, nie wiedziałam że tu jest.
- Violetta. - powiedział a ja aż podskoczyłam
- Leon. - powiedziałam i obdarowałam go uśmiechem, pilnując się żeby nie rzucić się mu na szyję - Wróciłeś.
- Tak, dwa dni temu. - oznajmił - Chciałem z tobą pogadać, ale nie było cię w studiu...
- Tak.. ostatnio coś źle się czułam. - wtrąciłam
- Violetta... ja...
- Violetta, Na scenę, twoja kolej, nie masz teraz czasu na pogaduchy. - Przerwał Pablo - Leon proszę dołącz do grupy, no szybko Violetta! - i popchnął mnie do mikrofonu - Gotowa?


Gdy zaczęłam śpiewać, moje serce, ono aż wyrywało mi się z piersi, kilka krotnie moje oczy i oczy Leona spotkały się, w tedy ... cóż to takie trudne do opisania... ja po prostu myślałam że latam. A kiedy kolejny raz spojrzałam w jego stronę zobaczyłam jak idzie w moim kierunku, bierze mikrofon i nasze głosy idealnie zaczynają ze sobą współgrać. Ta piosenka... ona mówi za nas samych... ona przeprasza ... ona prosi o wybaczenie ... ona zapewnia o uczuciu. Sama nie byłam chyba świadoma finału tego krótkiego utworu. Kolejny raz usta Leona dotknęły moich, kolejny raz dziwna elektryczna moc przenikła między nami. Tak, to ten jedyny, tak to ten dla którego warto zginąć, tak to ten który kocha, kochał i właśnie zapewnia o swoim uczuciu.
Nic nie mówimy, całujemy się i patrzymy sobie w oczy, nie potrzebujemy słów, wystarczy spojrzenie, jeden gest i znamy wzajemnie swoje myśli. Tak! Ja go kocham.
Z sielanki wyrwał nas reżyser który miał do zrealizowania jeszcze jedno nagranie. Odkleiliśmy się i odeszliśmy w innych kierunkach, ale to odejście było chwilowe wiedziałam bowiem że ten pocałunek mówił " Wróciłem Violu, kocham Cię i już nigdy nie che cię zostawić".
Uważnie z dziewczynami patrzyłyśmy na występ chłopaków. To takie niesamowite, każda z nas znalazła miłość każda z nas jest szczęśliwa, każda z nas przeżywa wzloty i upadki ale zawsze każda na każdą może liczyć.
P.S
Jakaś opinia ?




środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 80

Rozdział 80



Matko co za ból... gdzie ten telefon " pik...pik...pik", masakra. O matko po jedenastej, zaraz się spóźnię na lotnisko, no nie, co za tępy telefon akurat teraz się rozładował, no nic, nie mam czasu na szukanie ładowarki. Chwileczkę, gdzie są moje spodnie? I dla czego mój podkoszulek leży na różowej lampie? Chwila... Różowa... lampa? Jak oparzony odniosłem tyłek z łóżka czując w głowie karuzelę i szybkim susem przeleciałem wzrokiem po pokoju. Nie! krzyczałem w podświadomości, byłem w pokoju Violetty! Szok i zdumienie, no nie wiem co jeszcze mną targało w jednej chwili upadłem a z pod mojego tyłka wydobył się głośny jęk " Ałłł, co jest ?! " jak pokopany prądem odbiłem się od tego miękkiego czegoś na czym klapnąłem i od razu mi ulżyło kiedy zobaczyłem że to Diego, na podłodze obok zwinięty w kulkę spał Maxi a na fotelu z nogami na biurku kimał Brad. Diego po tym ja wstał z podłogi ,długo myślał nad tym gdzie jest i co takiego właściwie się tutaj działo, szczerze mówiąc sam bym się chciał dowiedzieć. odszukałem swoje ubranie i cichaczem wymknąłem się z pokoju, rozładowany telefon wypadł m ina schodach i  poskakał wprost pod czyjeś małe bose stópki, podniosłem wzrok i ujrzałem Violettę, przyglądał mi się z równym zaskoczeniem jaka ja jej. Nie byłem zbytnio w stanie co kol wiek powiedzieć, ominąłem ją zgrabnie i bez słowa wyszedłem.
Oszołomiony tym przedziwnym porankiem, pobiegłem do automatu z kawą, a następnie do domu. Szybki prysznic i orzeźwiające umycie zębów, gryz pizzy która chyba już od dawna siedział na moim stole i byłem gotowy do wyjścia, idealnie bo zegarek na piekarniku wskazywał czternastą. Chwyciłem torbę podróżną i gdy pod domem rozległ się klakson taksówki wybiegłem z wielkim uśmiechem.
Po odprawie długi lot, pasażerowie obok obładowani gadżetami w ogóle się nie nudzili, nie to co ja, po przeczytaniu instrukcji obsługi fotela, oraz kamizelki ratunkowej, postanowiłem obczaić mojego Facebooka i inne, ale mój telefon w ogóle nie chciał nawet zamigotać.  Zrezygnowany postanowiłem uciąć sobie drzemkę, co nie było łatwe, gdyż mój fotel cięgle był kopany przez jakieś dziecko, jedyne co  mogłem zrobić to pomyśleć. A było  o czym!
Wczorajsza impreza, ok! Wiem że poszliśmy z chłopakami na piwo, jedno lub kilka naście, pamiętam jak dziewczyny się do nas dołączyły i pamiętam też drinki pite z Violetta, ale zupełnie nie pamiętam skąd ziołem się u Violi w domu. O matko! a jak ja coś palnąłem, albo coś głupiego wczoraj zrobiłem ?! Leon gamoniu!!!
Samolot leciał strasznie długo ale w końcu doleciał, odebrałem swój bagaż  i opuściłem budynek lotniska, aby moim oczom ukazało się wielkie, można powiedzieć piękne oblicze Tokio. Szybko rozejrzałem się za moją siostrą, ale nic, żadnej osoby z tabliczką, która by na mnie czekała. Już chciałem zadzwonić, ale ten głupi telefon dalej rozładowany. Masakra, właściwie to nie wiedziałem co zrobić, wszystkie dane, adres i telefon miałem zapisane właśnie w swoim rozładowanym iPhone. "Verdas debilu do kwadratu" pomyślałem i zacząłem kręcić się  w kółko w poszukiwaniu jakiegoś rozwiązania mojej durnej sytuacji.
- Leon!!! - Usłyszałem piskliwy krzyk i w jednej sekundzie leżałem na ziemi przygniatany przez moją " małą" siostrzyczkę - Jak się ciesze! Nie wieżę że tu jesteś. To takie cudowne! Matko! Nie samowite! Dlaczego nic nie mówisz? - zapytała
- Bo... - starałem się coś powiedzieć, ale jej włosy właziły m ido ust - Ble... Pfu... pfu! Bo twoje kłaki włażą mi do ust, a ciężar twojego " chudego ciałka przygniezdna mnie do czegoś co wbija mi się w kręgosłup!
 -O, matko! Starznie cię przepraszam. - Powiedział szybko  i równie szybko jak wstała to mnie podniosła - Po prostu strasznie się cieszę, tak strasznie za tobą tęskniłam.
- Ja też! - powiedziałem i objąłem ją niedźwiedzim uściskiem.
Cała drogę w taksówce Mari coś mówiła, opowiadała to o sobie to o zabytkach i budowlach to o  jakiś Japończykach lub klubach do których chodzi, po prostu nie milkła na ani pięć sekund z wyjątkiem tego kiedy pod pijała moją kawę.
Mieszkanie mojej siostry maiło może dwadzieścia cztery metry kwadratowe, łącznie z łazienką i kuchnią, a raczej imitacją kuchni w której była mała lodówka mikrofalówka, czajnik elektryczny i jedna szafka. W salono - sypialnio - biuro - garażu stała kanapa dwuosobowa rozkładana, jednoosobowy rozkładany fotel, a na nim sterta ubrań, komoda od ściany do ściany a na niej telewizor X - box's i oczywiście lustro, po środku stał maleńki stolik który można było powiększyć, a zaraz obok  drzwi szafka metalowa z narzędziami a przed nią motor.
 -No nieźle! - powiedziałem zaraz po wejściu -Typowy dziewczyński pokój. Naprawdę siostra typowa z ciebie księżniczka.
 -Och. Jakiś ty kochany, taki komplement z twoich ust to po prostu miód na moje małe serduszko.
- Jesteś niesamowita!
- To u nas rodzinne! - zaśmiała się - Napijesz się czegoś? Mam sok, wodę jakieś witaminki?
 -Nie dzięki, szczerze to chciał bym tylko prąd i ładowarkę. 
- Serio? Przyleciałeś z tak daleka żeby naładować sobie telefon japoński prądem ? Jesteś równie nienormalny! Masz. - powiedział i dała mi kabel.
Po czym usiadła na fotelu obok mnie i patrzyła swoimi wielkimi szklistymi oczami we mnie ja w święty obrazek.
- Co? - zapytałem po kilku minutach kiedy wpisałem pin to telefonu to je spojrzenie zaczynało mnie trochę denerwować.
 -Czekam.
- Na co?
- Na wyjaśnienia?! - powiedziała z ironią, jak by było oczywiste to co chce od mnie usłyszeć.
- Jakie?
- No proszę, nie udawaj!
 -Sory  siostra, serio nie wiem o co ci chodzi!
- Ty! And Violetta?!
- Dalej nie zbyt wiem o co chodzi! 
- Nie wieżę! Myślałeś że z instagrama nie dowiem się że znów jesteście razem?! Proszę cię przestań się zgrywać, no dalej braciszku czekam na szczegóły?!  
Zatkało mnie! ona byłam szalona, ale w momęcie gdy skończyła peplać i znów wgapiała się we mnie mój telefon zaczął świrować, na każdej aplikacji po kilkadziesiąt komentarzy i powiadomień " co jest grane?" 
-Nie!  - krzyknąłem kiedy zobaczyłem, zdjęcie moje i Vilu  z imprezy i jeszcze te setki dennych polubień  ikomentarzy! - To nie możliwe!
- Coś się stało ? Jesteś strasznie blady! Leon! Haloo! Powiedz coś!
- Masakra! To twoja wina! - krzyknąłem i zacząłem łazić po mieszkaniu - To ty zaczęłaś z tym zdjęciem! A potem... Jak do tego doszło?! Ale... to nie tak...
- Leon! Leon usiądź!  i Przestań gadać monosylabami! Przepraszam po prostu chciałam pomóc, myślałam...
- Przestań! 
- Co?
- Przestań się mieszać, miałem spokój już sobie dałem z nią spokój, już sobie wszystko poukładałem. A teraz to...? Co to w ogóle do cholery jest?
- To jest zdjęcie z wczoraj twoje i Violetty jak się całujecie! - wyjaśniła jak bym był nienormalny!
- Wiem, widzę przycisz! Ale jak do tego mogło dojść?
- No cóż za zwyczaj gdy dwoje ludzi chce okazać sobie jak się kochają robią dzióbki i się wymieniają śliną, myślałam że taki lovelas jak ty wiesz na czy polega całowanie.
- Matko! Wiem na czym to polega, ale nie wiem jak mogłem do tego dopuścić?!
W tedy dostałem rozjaśnienia, wszystkie wydarzenia ubiegłej nocy wróciły, wszystkie! Marija nie dawała za wygraną więc jej opowiedziałem. 

sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 79

Rozdział 79

Violetta
Postanowiłam żyć chwilą, tak wiem, po raz kolejny, powtarzam się jak zdarta płyta, ale teraz już na poważnie koniec z przeszłością, i rozdrapywaniem starych ran. Zacznę od dziś, początek no to oczywiście fryzjer i zakupy, później umówiłam się z Fran i Cami na mały przelot po klubach w mieście.  " dryn, dryn, dryn" odezwał się mój telefon.
- Halo! - burknęłam  w ogóle nie patrząc z kim rozmawiam.
-Violetta? - odpowiedział żeński głos.
- Tak, a kto mówi?
- Marija, możemy pogadać?
- O cześć, co u ciebie, gdzie ty się podziewasz? Jasne że tak, nawet nie wiesz jaką przyjemność sprawił mi twój telefon.
- Cieszę się, niestety nie mam za wiele czasu, chciałam zapytać co u ciebie słychać.
- W porządku...
- Serio? Coś nie jesteś zbyt szczera. Co jest z tobą i Leonem, ja was nie ogarniam.
- Posłuchaj szczerze to ja tego też nie ogarniam. Ale to nic nowego, chciała bym wiedzieć co u ciebie, gdzie jesteś i co robisz?!
- Oj, no to sporo by trzeba mówić, w skrócie Japonia, Motocross.
- A jednak, nie muzyka?  
- Kocham ja, ale to motocross daje mi większe szczęście.
- Rozumiem, ...
 Przegadałam z nią cały pobyt u fryzjera i drogę do domu, jest taką gadułą, i tyle wie, ale nie ma co się dziwić w końcu ma te same geny co Leon.

Leon
Siedzę w  garażu i myślę nad wieczornym zaproszeniem przez chłopaków. "piiii" mój telefon daje znak że ktoś oznaczył mnie na instagramie klikam pokaż i widzę zdjęcie, a na nim ja... i Violetta... szczęśliwi. Od razu patrze kto dodał @MarijaVerdas. Wściekłość wzbija ponad normę, patrze pierwszy komentarz: 
" śliczna z was para, nie kłóćcie się @German" ,
 zaraz pojawia się lawina kolejnych komentarzy typu "słodko" " trzymamy za was kciuki", aż w końcu komentarz Vioeltty:
"Moje serce nigdy nie będzie takie szczęśliwe bez ciebie, ale cóż widocznie mamy być nieszczęśliwi, Zawsze będę kochać tego słodziaka Za uśmiech, za jego dobre serce, za to kim jest był i kim będzie dla mnie na zawsze @Leon , przepraszam ."  
Lekko zdenerwowany próbuję dodzwonić się do siostrzyczki, ale na próżno poczta głosowa mówi tylko " Siemanko, kocham cie, nie złość się, nie mogę odebrać. Trenuje. pali się? Zadzwoń na straż. Albo zadzwoń później."  No trudno, pisze sms'a do Diego że o osiemnastej będę gotowy i mam zamiar się dobrze bawić, żeby sie zrelaksować Hiszpan oczywiście, z wielką chęcią zgadza się. 




Około godziny dwudziestej trzeciej w klubie.
Grupa nastolatków, szaleje przy stole bilardowym domawiając kolejne dzbany piwa. Chłopak budowy Hiszpańskiej podrywa wszystkie dziewczyny które tylko przechodzą obok niego, niski skeyt mocno szaleje z ciemnoskórym chłopakiem tańcząc przedziwny układ. Tylko jeden z grupy, siedzi na fotelu podpierając głowę na łokciu i przygląda się grupie głośnych dziewczyn po drugiej stronie sali, dokładnie wpatruje się w szczupłą dziewczynę z wielkim uśmiechem. 
Po upływie kolejnych godzin towarzystwo łączy się i teraz tworzą jedną wielką grupę, mocno imprezującej młodzieży, która stanowczo zbyt dużo wypiła. Zachowują się zbyt wulgarnie, do tego stopnia że ochrona wyprasza ich z lokalu. 
Tuż przed piąta rano na Instagramie pięknej dziewczyny pojawia się zdjęcie z dopisek
"Kocham <3 Jutro będziemy tego żałować @Leon"
I natychmiastowa lawina komentarzy:
"W końcu razem Gratulacje @Cami" "jaj-ciu, Vilu Mocno was ściskam @Fede"... i komentarz chłopaka z foto grafii także się pojawia " Z moja kochaną księżniczką @Leon''.

Co teraz się stanie? Czy mają szansę ? Czy...


Pilnie potrzebna mi osoba chcąca pisać kolejne rozdziały do mojej historii.
Proszę zgłaszajcie się.

Proszę pomóżcie :* :* :*

 

wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 78

Rozdział 78



Marija
"... Cóż nie wiem co pisze się w listach, bo no proszę cię nigdy czegoś takiego nie pisywałam, przeważnie to dzwonie, ale nie mam roomingu z Japonii. Tak wiem miałam się często odzywać  i w ogóle, ale mam kupę roboty. Tory są świetne, mój zespół również, mam doskonałych mechaników, i manager też spoko. Leon braciszku tak bardzo ci dziękuję, za twoją pomoc, za wsparcie psychiczne i  w ogóle, teraz już wiem że to właśnie wyścigi są moja miłością, a śpiew to tylko taka mała pasja. Obiecuję że zjawię się w Buenos Aires jak tylko to będzie możliwe, staram się o wykupienie tam sesji treningowych. 
A no i najważniejsze, możesz być całkowicie spokojny, z nikim się nie spotykam, miałeś rację w tym że miłość poznana przez internet nie istnieje Justin okazała się strasznym potworem, Spokojnie nic mi strasznego nie zrobił, nie dam się byle komu, jestem dobrze wychowaną dziewczynką no i w szczególności twoją siostrą. Liczę że u ciebie wszystko w porządku i że znormalniałeś już. Wiesz o co mi chodzi. Ostatnio Jesteś dziwny! A no i najważniejsze, czekam na wiadomość od ciebie! Kocham cię :* "

Dobra, wystarczy, a może jeszcze napisać do Violetty? Nie! No bo jeśli nie są razem, to będzie dziwne. "piii, piii, piii" oh no matko gdzie ten telefon, no mam "Fran chce połączyć się przez video czat"  wciskam "ok" i na wyświetlaczu pojawia się przyjaciółka.
- Mari?! Haaaaalooo!! Słychać mnie?
- Cześć kochana, tak słychać cię  nie musisz krzyczeć.
- Słońce ty moje, co u ciebie, dlaczego nie dzwonisz ostatnio?
- Kurcze, nie mam roomingu już wykupionego, muszę iść do konsulu i dopiero to załatwić. Opowiadaj co u was?
- No wiesz leci, Leon wrócił do studia, i nawet rozmawia z nami normalnie. powiedziała bym, ze zachowuje się całkiem jak Leon.
- Oh, to się ciesze, właśnie skończyłam list do niego. Muszę jedynie załadować i wysłać. A jak tam twoja sytuacja z Diego? 
- Oj, nawet nie wiesz jak się ciesze że mogę z tobą o nim porozmawiać, wiesz jeszcze nikomu nie powiedzieliśmy... Ro takie ciężkie, marko zniknął tak nagle, potem te perypetie z twoim bratam, A Diego on jest taki... taki...
- Wiem, znam go równie dobrze, Ale myślę że czas już najwyższy żeby powiedzieć znajomym, wiesz z dnia na dzień się pogrążacie.
- Dobrze... Kochana muszę kończyć  mój chłopak właśnie po mnie przyjechał, odezwij się czasem i uważaj na siebie.
- Kocham was... pa pa pa.


W studio:
Kochani, i pięć sześć siedem osiem...

- Doskonale, dziękuje zajęcia skończone. - powiedział Pablo i odprawił uczniów do domu.
Po wyjściu nauczycieli uczniowie rozbiegli się do swoich szafek. Nagle rozległ się pisk i wszystkie dziewczyny stały na krzesłach, stolikach i ławkach, no i jeszcze Andrez który oszołomiony piskiem oszalał i wdrapał się na szafkę
- Co się dzieje? - Zapytał Leon
- Mysz!! - krzyknęła Fran i mocno wtuliła się  w Cami tak aby nie spaść z małego stołeczka na którym stały obie.
- Dzieciaki co się dzieje? - zapytał nauczyciel tańca stojąc kilka metrów od dzieciaków
- Mysz!!! - piszczała Ludmiła i nerwowo szukała telefonu w torebce.
- Uspokójcie się i wyjdźcie zadzwonię po deratyzatora i usunie mysz. No już do domu! - krzyknął i poszedł sobie.
- Dobra dziewczyny, idziemy! - powiedział Maxi
- Nie ma takiej opcji. Ja się stąd nie ruszam ! - oznajmiła Violetta, a wszystkie inne dziewczyny przytaknęły na jej stwierdzenie.
- Dobra jak chcecie! - oznajmił Leon - Chłopaki wychodzimy.
Wyszli jedynie przed drzwi do studia, kiedy usłyszeli krzyki dziewczyn typu " pomocy" " nie zostawiaj cie nas" "help".
 - Idziecie z nami? Czy może chcecie zostać? - zapytał Diego
- Pomóżcie nam! - krzyknęła Cami
- Ale jak? - zapytał z ironią Leon, podchodząc do stojącej na różowym stołku Violetty. 
Patrząc sobie w oczy tych dwoje przeszedł dreszcz, dziwnego uczucia. Leon uniósł ręce, chwycił Violettę w pasie przerzucił ją sobie przez ramie, spojrzał na kolegów, a ci zaczęli robić to samo.
W efekcie Bradwey trzymał Cami, Maxi Nati, Fede Ludmi, Diego Fran, a Leon Violettę.
 -A co ze mną? - zapytał z desperacją Andrez.
- Ty jesteś chłopakiem, nie boisz się myszy! - Krzyknął do niego Leon
- No tak! Rzeczywiście.



Pilnie potrzebna mi osoba chcąca pisać kolejne rozdziały do mojej historii.
Proszę zgłaszajcie się.

Proszę pomóżcie :* :* :*

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 77

Rozdział 77



Violetta
- Fede! widziałeś się z Leonem?
- No, ostatnio to nie, coś się stało?
- Właśnie nie wiem, nikt go nie widział od uroczystości, nie wiem co się dzieje, telefonów nie odbiera, a nie chcę go nachodzić w domu.
- Spokojnie, ja do niego pójdę i sprawdzę co z nim, uspokój się i skup się na zajęciach, Gregorio czeka na  ciebie od siedmiu minut i jeśli się tam zaraz nie zjawisz to wybuchnie.
- Oh, no to lecę, bardzo ci dziękuje.
- Nie ma za co.
Wpadłam na zajęcia, ale kompletnie nie mogłam się skupić, ciągle plątały mi się nogi i gubiłam rytm, po minie profesora widać było wściekłość. Jakimś cudem wytrwałam do końca, i po zajęciach poszłam spotkać się z Fran. Włoszka jak zawsze, milion słów na minute i aż żal mi się przyznać nic nie wiem o czym mówiła. 
- Violu co się dzieje od jakiegoś czasu jesteś kompletnie nie obecna, i w ogóle  zmizerniałaś, Co się dzieje?
- Oh Fran, ja nie potrafię przestać myśleć o Leonie. - powiedziałam i wybuchłam histerycznym płaczem
- Już dobrze! - próbowała mnie pocieszać.


Leon
- Leon! otwieraj drzwi!!!!! Wiem że tam jesteś! Cholera! Auuuuć! - krzyczał Fede - Diego... tak.. U Leona... Czekam. Leon! Masz ostatnią szanse po dobroci otworzyć mi te drzwi, zaraz zjawi się moje wsparcie i  tak czy siak wejdziemy do ciebie.
Ja na prawdę nie mam ochoty na gości, siedzę dalej w fotelu i gapie się na ścianę garażu na której wiszą gitary. nagle słyszę grzmot, potem trzask i głośny huk, a na koniec widzę kupę kurzu i moje piękne drzwi od garażu leżą na ziemi a o futrynę opiera się zadowolony Diego i  Fede.
-Mówiłem że i tak wejdę. - oznajmił Fede i wlazł do środka.
- Cześć Leon, co tam - przywitał się ze mną Diego i poszedł od razu do garażowej lodówki, po picie - Co się z tobą dzieje?
- Nic. - oznajmiłem
- Stary, ja wiem, ty masz jakąś depresję załamanie czy coś tam jeszcze ale życie leci, dni uciekają, a straconych chwil nie odzyskasz, więc bierz dupę w garść i dosuwaj do studia, nadrabiać braki. - powiedział Diego kiedy już usadził się na pudle akustycznym.
- Chłopaki miło było, a teraz możecie sobie już iść! - starałem się ich jakoś wyrzucić.
- Leon! Ogarnij się! I gadaj co się dzieje?
- Sory, nie mam ochoty!
-  Od tygodnia nikt cię nie widzi, siedzisz i tylko myślisz. Co się stało z tamtym Leonem którego poznałem wieki temu, z którym tak świetnie było w zespole?
- Na prawdę nie chce mi się tego wszystkiego opowiadać.!
- Luzik, my tylko przyszliśmy sprowadzić cię na ziemie! I wierz mi że jak za raz nie zaczniesz zachowywać się normalnie, to weźmiemy kubeł zimnej wody! - powiedział Fede z tym swoim włoskim uśmieszkiem.
- Chodzi o Violettę! - krzyknąłem żeby przekrzyczeć huk spadającej drugiej części drzwi.
- No wiedziałem. Zachowujecie się gorzej niż dzieci w piaskownicy. - Oznajmił Diego
- Tak mówi to ten który z Franczeską spotyka się od kilku dobrych tygodni ale nie zdążył nam jeszcze tego powiedzieć. - odpowiedziałem tak szybko jak się dało.
- Leon choć z nami jutro doi studia, wróć z nami do normalności. Proszę cię jako przyjaciel.
- No nie wiem. - próbowałem przeciągać strunę.
- Gzie masz wiadra? - zapytał Diego stając koło kranu
- No dobra, pójdę... ale tylko pod warunkiem że pomożecie mi z drzwiami.

Pilnie potrzebna mi osoba chcąca pisać kolejne rozdziały do mojej historii.
Proszę zgłaszajcie się.

Proszę pomóżcie :* :* :*



wtorek, 6 stycznia 2015

Uwaga !

Pilnie potrzebna mi osoba chcąca pisać kolejne rozdziały do mojej historii.
Proszę zgłaszajcie się.

Ja nie mam teraz na to czasu ze względów życiowych :/
Ale blog musi istnieć i funkcjonować inaczej pójdzie w zapomnienie :'(

Proszę pomóżcie :* :* :*

środa, 17 grudnia 2014

 ...

- Jak coś zakończyć?
- Jak?
- Tak na wieki...
- Na zawsze?
- Tak.
- To chyba bardzo proste.
- Proste?
- Po prostu mówisz Koniec.
- Nie wydaje mi się... A co z uczuciami?
- Jakoś sobie z nimi poradzimy.
- My?
- My ludzie jesteśmy przyzwyczajeni do wielu końców, początków, wzlotów i upadków.
- A jeśli...?
- Jeśli się kogoś kocha? O to chcesz zapytać?
- Tak.
- W tedy jest prościej.
- Prościej?
- Druga osoba wie że już  nic nie zrobi, najlepszym wyjściem jest koniec.
- Na prawdę?
- Według mnie tak... Spójrz, czy będąc tutaj teraz jesteś szczęśliwa... kiwasz od razu głową że nie, ale będąc tam już będziesz, jest tam coś co cię dopełnia, sprawia że się uśmiechasz, że mimo gorszego dnia, na twojej twarzy pojawia się cień uśmiechu. Lubię tak patrzeć na ciebie, kiedy jesteś szczęśliwa. I mimo wszystko lubię też jak płaczesz, jak trzymasz fason mimo że nie jeden by pękł. 
- Mów... nie przerywaj... jesteś taki mądry.
- Haha... Jakie to nie samowite, dokładnie pamiętam dzień kiedy się poznaliśmy, w co byłaś ubrana, jak bardzo byłaś w tedy skryta, tajemnicza, ale za razem twarda. Pamiętam wszytko, każdy dzień z tobą, każdy twój idiotyczny pomysł.
- Jaką jestem szczęściarom że mam ciebie.
 -A ja że mam ciebie. I co ?
- Ale z czym?
- Z Końcem.
- Kiedyś nastąpi...

P.S

<3 <3 <3 <3 <3