sobota, 28 września 2013

Rozdział XLIX

Rozdział XLIX


Fran
Wczoraj spędziłam miłe popołudnie z Federico, to fajny facet, był przy mnie kiedy zerwałam z Marco. Cieszę się że mogę zaliczyć go do grona przyjaciół. Szłam właśnie ze studia miałam wyczerpujący dzień kiedy nagle dostałam sms'a
"Hej, spotkajmy się w parku o szesnastej Tomas"
Ciśnienie mi skoczyło chyba do dwustu, to on! Tomas! Mój kochany Tomas przyjechał. Strasznie byłam podekscytowana, bardzo się za nim stęskniłam. Odpisałam mu "ok" i pobiegłam się przebrać.
O wyznaczonej porze a dokładnie z małym opóźnieniem pojawiłam się w parku on już tam stał z bukietem kwiatków i upominkiem.
- Tomas! strasznie się za tobą stęskniłam. - powiedziałam i rzuciłam się mu na szyję, on mnie pod nius i zakręcił w kółko, po czym postawił na ziemi i pocałował.
- Fran, nawet nie wiesz jak bardzo mi ciebie brakowało, dopiero po wyjeździe uświadomiłem sobie że cię kocham. - mówił a ja nie mogłam przestać się uśmiechać. - Czy nie zechciała byś być moją dziewczyną? 
- Nie! - odpowiedziałam, na co on wystawił wielkie oczy
- Ale... ale, ja myślałem że t coś do mnie czujesz?
- Bo czuję, Tomas ale związki na odległość nie mają szan.
- Na jaką odległość?
- Ja tu, ty w Hiszpanii. - powiedziałam troszkę załamana.
- Ale ja tu zostaję, podjąłem studia na jednej z lepszych uczelni w Argentynie więc?
- Jupi! - krzyknęłam ze szczęścia.
Długo spacerowaliśmy rozmawialiśmy, ciągle nie mogłam uwierzyć że to na prawdę się dzieje, że on tu jest.
Kiedy zszedł na temat Violi od razu mu zapowiedziała że nie chcę żeby ich coś łączyło. Poinformowałam mojego chłopaka o tym co przeszłą Violetta i że teraz obecnie czeka na Leon i razem będą szczęśliwi jak Tomas i Ja.

***
Następnego dnia

Marija

Jadłam sobie właśnie spokojnie śniadanie, przeglądając świeżą gazetę, kiedy do kuchni wpadł Brad.
- Proszę, musisz mi pomóc. - powiedział
- Coś się stało? Coś z Cami? 
- Co z nią? 
- No mówisz że mam ci pomóc.
- Co? O co ci chodzi?
- Dobra jeszcze raz zacznijmy tą rozmowę od początku. 
- Dobrze. - powiedział śmiejąc się Brad. - Cześć Marija, czy mogła byś mi pomóc?
- O cześć! Oczywiście, a w czym?
- Ha ha ha - śmiał się Brad i ja - Wymyśliłem że powinniśmy z Cami się pobrać
- To wspaniale! Gratulację.
- Dzięki, ale problem polega na tym że nie mamy kasy na wynajęcie lokalu i tak dalej.
- Przecież mamy Resto, możecie tam mieć przyjęcie, a płacić nie musicie to będzie prezent ślubny od Leona.
- Na prawdę?
- No jasne.
- A jeszcze coś czy została byś moim świadkiem? - wtrąciła Cami stojąca w drzwiach.
- Bardzo bym chciała, ale ja raczej znam was bardzo krótko myślę że Fran będzie odpowiednią osobą.
- Skoro tak uważasz, to poproszę ją. - powiedziała Cami
- Wspaniale kochane to ustalcie wszystko a ja lecę do studia mamy próbę z chłopakami.
- Pa pa kochanie! - krzyknęła Cami - I co teraz? - Zapytała samej siebie.
- Ale o co chodzi?
- Nie mam sukienki, nie mam rodziny...
- Poczekaj chwilkę. - powiedziałam i wyszłam na dwór szybko zadzwoniłam do Violi że potrzebna sukienka na ślub dla Cami, ona od razu się zgodziła i powiedziała że będzie za kilkanaście minut.
- Chcesz kawałek ciastka? - zapytała Cami kiedy weszłam do kuchni.
- Nie dzięki. A może byś do nich napisała list, taki w którym wszystko im opowiesz, a dodatkowo włożysz im tam zaproszenie na ślub i sami zdecydują czy przylecą czy nie, ale moim zdaniem na pewno się pojawią jesteś ich córeczką, na pewno będą chcieli byś przy tobie w takim szczególnym dniu.
- Może i masz rację, zrobię to samo z rodziną Bradweya.
 - No widzisz! - powiedziałam i zaczęłyśmy się śmiać.
- Puk, puk, czy ktoś zamawiał sukienkę? - zapytała Viola stojąc w drzwiach.
- O hej Violu, siadaj zrobię ci kawki.
- Dziękuję. - odpowiedziała - Zobaczcie co mam. - powiedziała i wyjęła z szarego pokrowca przepiękną sukienkę, była ona właśnie w stylu Cami.- To tylko do ślubu cywilnego więc pomyślałam że nie będziesz chciała żadnej balowej, a w tej sukience nie będzie zbytnio widać jeszcze malucha więc...
- Ona jest prześliczna! - pisnęła Cami i zaczęła ją do siebie przymierzać - Do tego może jakieś buty na koturnie.
- Tak, myślę że będą dobre. - powiedziałam
- Nie! - krzyknęła Violetta - Do niej pasują szpilki.
- Ale Cami jest w ciąży musi mieć stabilne buty, a w szpilkach grozi potknięcie. - powiedziałam
- No w sumie masz rację, a co z włosami?
- Choć! - powiedziała Fran która stała jakiś czas w kuchni i nas obserwowała.
Usadziła Cami na stołku na tarasie i przyniosła swój czarodziejski kuferek z gadżetami do włosów. Po kilkunastu minutach włosy Camili zostały ogarnięte.
- To na razie próbna fryzura. - powiedziała Fran z uśmiechem.
- Dziewczyny jesteście super, bardzo wam za wszytko dziękuję. - powiedziała Cami i wybuchła płaczem, chyba ze szczęście.     


Leon
Dni ciągną się strasznie powoli, ale na szczęście niebawem wrócę do domu, do siostry do przyjaciół i zobaczę Violettę. Ciekawe co u niej. Marija była u mnie nie dawno opowiedziała o Cami i tym co się dzieje w knajpie. Pochwaliła się nawet że znów ją coś wiąże z Fede a i dowiedziałem się też że Tomas wrócił czyli znowu będą kłopoty.

         Liczę na jakieś komentarze :* <3

piątek, 27 września 2013

 Jupi !!!


Minęło nam ponad 10000 wyświetleń jestem wam za to wdzięczna. :* :*
Zróbmy sobie małe podsumowanie niech każdy napisze:

  • za co lubi tego bloga

  •  może co mu się najbardziej w nim podoba

  • którego bohatera lubi najbardziej

  • o czym chciał by przeczytać w przyszłości i czy w ogóle chce to dalej ktoś czytać?

    <3 <3 <3
    :* :* :*

środa, 25 września 2013

Coś kiepsko z tymi komentarzami pod ostatnim rozdziałem. :/ :(


p.s
Niech te komentarze zawierają jakieś słowa a nie pojedyncze literki :*
Buziaki dla fanów i czytających tego bloga. :* :* :*


poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział XLVIII

Rozdział XLVIII

Violetta
Czas tak szybko biegnie do przodu, wszystko się zmienia. Leon podobno poleciał do Meksyku do rodziców, próbowałam z nim nawiązać jakiś kontakt ale na próżno. Cieszę się że Fran nie wyjechała, dzięki Mari ona ma złote serce, pomogła moim przyjaciółką na których się wypięłam, teraz się zaczęłam zastanawiać dlaczego to ja pierwsza nie pomogłam Cami, dlaczego nie wspierałam Fran.
Mój ojciec wyjechał z żoną kilka dni temu do Włoch. Umówiliśmy się że teraz sami będziemy utrzymywać nasz dom i siebie tak żeby się usamodzielnić. Dla tego podjęłam dorywczą pracę u chłopaków w Resto. Fede po koncercie który odbył się w Resto zaprosił do współpracy Ludmiłę chyba dobrze się dogadują. 
Ja ustabilizowałam się do południa szkoła, po południu i w weekendy praca, życie uczuciowe zeszło na boczny tor, to znaczy że kocham Leona i wiem to na sto procent ale muszę dać sobie spokój ze związkami na jakiś czas. 
Co do Diego to nie wiem nic o nim i nie chcę wiedzieć, nie interesuje mnie ten osobnik.
Umówiłam się z Cami na zakupy poprosiła żebym jej pomogła z jakimiś rzeczami dla dziecka. Dobrze że trafiła na takiego odpowiedzialnego chłopaka jakim jest Bradvey, nie żadnego chama który by uciekł przy pierwszej lepszej sytuacji od odpowiedzialności. Bard bardzo poświęcił się dla Cami szkoła, Resto, kursy tańca, dodatkowo daje korki, nie powiem Cami też ostatnio wpadła na ten pomysł i ma kilku uczniów których doucza u matematyce, dodatkowo Marija poprosiła ją żeby zajęła się finansami Resto, w tej sytuacji liczy się dla niej każdy dodatkowy grosz.
Wzięłam samochód Fede i podjechałam po Cami.
Ona czekała już na ławce przed domem wpakowałyśmy się i obrałyśmy cel podróży. Jechałyśmy prawie dwie godziny takie były korki.
W sklepie Cami Cami uderzyła od razu do pólek z ciuszkami, pakowała i pakowała butelki, smoczki, gryzaczki, jakieś grzechotki,  śpioszki, kaftaniki, body, czapeczki, śliniaczki, sukienki, dresiki, spodenki, kocyki, wzięła kilka cieplejszych ubranek bo dzieciątko powinno urodzić się późną zimą. Następnie skierowałyśmy się do stanowiska z wózkami. Cami długo oglądała
 różne modele w końcu zdecydowała się na wózek wielofunkcyjny, patrząc w przyszłość że dziecko rośnie.
Następnie poszłyśmy na obiad troszeczkę się zmęczyłyśmy tymi zakupami, a Cami musi się oszczędzać w tym stanie żeby jej się nic nie stało.
Po sytym obiedzie skierowałyśmy się do fryzjera żeby się odprężyć przy okazji skorzystałyśmy z usług manikiurzystki. Kolejnym celem Cami było jakieś łóżeczko, zaproponowałam jej że ja je kupię będzie to taki prezent od cioci Violi dla maluch, Cami chwilę się sprzeciwiała ale w końcu uległa. Wybrałyśmy praktyczne drewniane łóżeczko, dużą szafę, małą komodę z przewijakiem i regał. Cami bardzo się cieszyła z naszych zakupów.  z trudem upchnęłyśmy to wszystko do samochodu. W drodze powrotnej Cami zasnęła, było dość późno, na zakupach czas bardzo szybko leci, ani się obejrzałam było po dwudziestej drugiej.
Odstawiłam Cami do domu, Maxi i Brad wypakowali samochód za ten czas ja napiłam się herbaty z Fran. 

***
Następnego dnia
Federico
Nienawidzę jej, co za wredna z niej baba! Jak można mnie tak upokarzać?! Niech ja tylko ją zobaczę to jej chyba te blond kudły powyrywam.
- Ooo Fede! Jak dobrze że cię widzę! - Usłyszałem piskliwy głosik tlenionej blondi. - Posłuchaj co do naszej ostatniej piosenki myślę że jest okropna, taki talent jak ja nie powinien śpiewać tylko jednej zwrotki i kilku chórków. A jeszcze myślę że ten akompaniament na nutkę Włoską też nie pasuje do mojego głosu, powinniśmy spróbować innej kompozycji. I jeszcze...- nie mogłem jej dalej słuchać i jej przerwałem.
- Ludmiła skończ! To koniec! Nie będzie wspólnej płyty, ani trasy!
- Ale jak to?
- Mam cię dość! Zrozumiałaś?! 
- Czyli nie będziemy razem błyszczeć?
- Nie!
- A więc cała sceda zostaje dla mnie! Wielkiej Ludmiły Ferro! Ludmiła wychodzi. - pstryknęła palcami i poszła i chwała bogu bo nie mogę na nią patrzeć.
 Poszedłem do Resto napić się czegoś. 
- Hej, Fran!
- O cześć. - powiedziała brunetka
- Wolne ? - zapytałem wskazując puste miejsce przy stoliku.
- Tak, siadaj. Zamawiasz coś?
- Tak chyba piwo sobie wezmę.
- A coś się stało?
- Ta Ludmiła.
- Co podać? - zapytała Marija
- Dla mnie piwo, a dla ciebie? - zapytałem Fran 
- Może koktajl truskawkowy.
 - Dobrze, czy coś jeszcze będzie? Mamy dzisiaj na promocji ciastka z wróżbą. - Zaproponowała z uśmiechem Marija.
- O o o! to poprosimy. - powiedziałem i odwzajemniłem uśmiech blondynki.
- A więc? Co z tą Ludmiłą?
- Oj strasznie długo by opowiadać.
- No mów. - zachęcała mnie Fran robiąc kocie oczka.
 W końcu uległem, opowiedziałem Włoszce jakie miałem probleny z nagraniem jednego utworu, a co by to było gdybyśmy mieli dalej nagrywać z Ludmi? Jak on się rządziła i tak dalej.
 - Proszę o to wasze zamówienia. - powiedział Mari podając nam napoje i ciasteczka. - Życzę smacznego. - powiedziała i poszła 
 - Co ci napisali? - Zapytałem Fran
 - Oj same bzdury. - odpowiedziała - a tobie?
- Hmm... - zamyśliłem się nad treścią małej karteczki
- Halo! Federico?! Jesteś?
- A, tak, tak jestem! Przepraszam. To co ci tam pisze?
-  " Twój talent oczaruje go po raz kolejny" A tobie?
- " Stara miłość nie rdzewieje" - Zaczęliśmy się śmiać.
 Później długo rozmawialiśmy. Fran musiała iść a ja zostałem. Fajnie mi się siedziało, patrzyłem w tą kartkę i na Mariję jak biega pomiędzy stolikami. Aż w końcu w lokalu zostałem tylko ja i ona.
- Przepraszam ale już zamykamy. - powiedziała siadając na przeciwko mnie. 
-  Szkoda. - powiedziałem ale dalej siedziałem, patrząc w jej oczy, ona podparła ręką swoją głowę, na ręku miała bransoletkę od mnie.
Dawno ze sobą nie rozmawialiśmy, w sumie do końca to nie wiem dla czego, ale w tedy w radio które stało za barem zaczął lecieć kawałek do którego poprosiłem ją do tańca. Chile stawiała opór ale później się zgodziła zatańczyliśmy, to było coś magicznego.
- Czułaś to co ja? - zapytałem
- Przepraszam - powiedziała odsuwając się - muszę już zamknąć kawiarnię.
 Zrozumiałem, że też to czuła. Wyszedłem i czekałem aż opuści lokal.
- Marija! - powiedziałem stając na przeciw niej, w tedy ona rzuciła się mi na szyję i zaczęliśmy się całować.   








Oczywiście czekam na komentarze.
Limit 15 i więcej :) :* <3
         






Jeśli pojawi się tutaj dziesięć komentarzy to wrzucam kolejny rozdział.
Wszystko w waszych rękach.

A i jeszcze dzięki za tamte propozycje, myślę że będziecie zadowoleni z efektu.

Dzięki ;) :*

niedziela, 22 września 2013

Hej kochani!


Muszę poprosić was o pomoc, 

osobiście nie mam pomysłu z kim mogły by się związać Fran i Marija. Jeśli macie jakiś pomysł to czekam na komentarze.

 

 

Informuję że każdy (nawet osoba niezarejestrowana) może zostawić po sobie pamiątkę w postaci komentarza. 

piątek, 20 września 2013

Rozdział XLVII

Rozdział XLVII

Leon
Od kilku tygodni mieszka z nami Cami i Brad, często bywa tu też Fran i Andres, Maxi przychodzi na śniadania i kolacje czyli prawie tak jak by z nami mieszkał. Marija stara się wszystko jakoś ogarnąć, ja zajmuję się finansami domu i firmy i jeśli nie zacznie ona przynosić zysków to grozi nam plajta. Ale co się dziwić skoro mamy tyle znajomych i wszystkim wszystko na "koszt firmy" to wiadome że są braki w kasie.
- Leon! - Krzyknęła moja siostra.
- Co? - odpowiedziałem wychodząc z kuchni.
- Mam pomysł. - powiedziała uradowana
- Na co?
- Na wasz biznes.
- Dzięki ale ty już i tak dużo robiłaś, ten kurs tańca i w ogóle.
- Ale posłuchaj mnie. Mam w sumie kilka pomysłów.
- No dobra pomysł jeden to?
- Koncert.
- To żeś wymyśliła, przecież u mas zawsze coś się dzieje na scenie.
- Ale nie taki tam karaoke! Porządny koncert Ludmiły Ferro i Federica jako finalistów Xfactora.
- Ty... to w cale nie taki głupi pomysł, można by wszystko zorganizować, musiał bym tylko podzwonić. Jesteś genialna. - powiedziałem i ją przytuliłem.
- Wiem, to u Verdasów rodzinne. - zaśmiała się
- Jak zwykle skromna. - Palnąłem i oberwałem poduszką.
- Posłuchaj co jeszcze wymyśliłam.
- No ?
- Przyjęcia okolicznościowe, typu urodziny itp.
-Taa.. ale i tak mi się ten pierwszy pomysł bardziej podoba.
- Oj...
- Co?
- Bo ja wynajęłam lokal na jutrzejszy wieczór rodzinie Nati na  kinseniera Leny.
- I nie uzgodniłaś tego ze mną?
- Oj to taki spontan powiedzieli że zapłacą pięć tysięcy, a to tylko za wynajęcie lokalu i oprawę muzyczną resztę oni mają swoje jedzenie itp.
- Hmm.. to w sumie dobrze się składa zapłacą będzie na reklamę koncertu Ludmi  i Fede.
- No widzisz.
- To ja lecę wszystko załatwić. - powiedziałem ucałowałem siostrę zabrałem dokumenty i skierowałem się do Resto. 


Marija
Leon wyszedł, Cami jest u lekarza to już czwarty miesiąc więc musi o siebie dbać. Nagle ktoś z wielkim hukiem wpadł do salonu i usiadł z impetem na sofie. 
-Fran! Co ty tu robisz?  
- Nie gadaj tylko mi pomóż! - krzyknęła rzucając we mnie kilkoma gazetami.
- A w czym dokładniej?
- Mieszkanie małe tanie z łazienką.
- Dla kogo?
- Dla mnie! Nie zamierzam wracać do Włoch tylko dla tego że Luce znudziło się w Argentynie.
- Zamknij te gazety i choć. - powiedziałam  i pociągnęłam ją za sobą.
- Mari teraz na prawdę musisz się skupić do jutra rana muszę się wyprowadzić, to nie czas na zwiedzanie waszego domu. - mówiła cięgle idąc po schodach.
- Fran zamknij się! - krzyknęłam i otwarłam jedną z sypialni.- zapraszam do twojego nowego mieszkanka.
- No co ty? - krzyknęła wchodząc do środka.
- No wiesz nasz dom jest bardzo duży, po co masz gdzieś mieszkać z kimś obcym, tutaj jest twoje miejsce.
- Na prawdę? A co na to Leon?
- No serio, na pewno nie będzie miał nic przeciwko.
- To wspaniale, lecę po swoje rzeczy.
- Czekaj to ja ci pomogę.
 I poszłyśmy razem do jej mieszkania, wszystko było już zapakowane, pudła podpisane, zadzwoniłyśmy po dużą taksówkę i zaczęłyśmy pakować samochód, w tedy przyszedł Luca i Fran poszła z nim porozmawiać.

Violetta
Fede ciągle w studio nagraniowym ciągle dopracowuje swoja płytę. Tata z Esmeraldą po podróży poślubnej podjęli decyzję o zamieszkaniu na sławę we Włoszech, tata już tutaj zrobił karierę więc jedzie podbijać Europę jak to sprytnie powiedział Ramallo. My z Fede zostajemy, mamy tu szkołę, pracę, przyjaciół. 
Umówiłam się dziś z Diego chcę z nim porozmawiać  czuję że mi go brakuje.
Wyszłam z domu i szłam alejką w stronę jego domu. Otwarłam delikatnie drewnianą skrzypiącą Furtkę i podeszłam do drzwi, miałam chwilę zawahania czy zapukać, w jednej chwili w mojej głowie pojawił się Leon i wspomnienia pierwszego pocałunku, później pierwszego stosunku i kilka urywków z tego jak on zawsze był przy mnie.
- Violu! - usłyszałam głos Diego - Wszystko w porządku?
- Tak! Po prostu zamyśliłam się.
- Wejdź. - powiedział delikatnie i wskazał mi drogę do swojego pokoju.
 Usiadłam na łóżku i rozglądałam się po pokoju, zaczęłam porównywać Diego z Leonem, ich pokoje style ubierania, style muzyczne, aż w końcu ich charaktery.
Po kilkunastu minutach przyszedł Diego z pizzą i Winem.
- U.. jedzonko! - powiedziałam i potarłam ręce.
- Tak... Smacznego. - powiedział Diego
Później zgasło światło, było już późno i zrobiło się strasznie ciemno.
- Nic się nie martw - mówił Diego świecąc telefonem - poszukam świec. 
'Świece, wino, on, ja romantycznie.
Zapalił świece, zaczęliśmy rozmawiać, nagle on zaczął się przybliżać, był coraz bliżej mnie, zaczął mnie dotykać, całować. Ja nie chciałam próbowałam krzyczeć, ale on przytykał mi usta, zaczęłam się wyrywać, po omacku znalazłam drzwi zaczęłam szarpać za klamkę, ze łzami w oczach. On stał tuż nad mną i szeptał " teraz dasz mi to czego nie wziąłem sobie ostatnio".  On zaczął mnie obmacywać. Nie wiedziałam co robić, kopnęłam go w krocze z całej siły on opadł z bólu na ziemie, w tym samym momencie wrócił prąd wzięłam torebkę i podbiegłam do okna. Na szczęście dom był parterowy więc szybko uciekłam.
Zaczęłam biec przed siebie, nie patrzyłam gdzie zmierzam, uciekałam ile sił w nogach. 

Leon
Siedzieliśmy z Bradem popijając piwko i oglądając mecz w salonie, Mari, Cami i Fran chichotały w kuchni. Nasz dom pomału zamienia się w ośrodek dla potrzebującej młodzieży. Nagle zachciało mi się spaceru. Wziąłem kurtkę i wyszedłem mimo że była jeszcze pierwsza połowa meczu mojej ulubionej drużyny.
Ledwo wyszedłem z domu, zamknąłem bramkę, a już ktoś na mnie wpada. Upadłem razem z tą osobą na ziemię.
- Wszystko w porządku? - zapytałam starając się podnieść.
Dziewczyna kiwała przecząco głową, pomogłem jej wstać, ona odsunęła włosy. Zobaczyłem zapłakaną Violettę, miała rozciętą wargę i powiem szczerze wyglądała strasznie, bez wahania ją przytuliłem bardzo mocno. Dałem jej chusteczki, chciałem żeby weszła do nas, ale ona nie chciała więc ją odprowadziłem do domu, pod domem Viola powiedziała tylko.
- Leon dziękuję.
- Nie ma za co. Może zostać z tobą? 
- A mógł byś?
- No pewnie, jesteśmy przyjaciółmi... - mówiłem ale ona mi przerwała, odgarnęła włosy na jedną stronę przybliżyła się blisko mnie.
- Leon KOCHAM CIĘ. - powiedziała i mnie pocałowała. Ja odwzajemniłem pocałunek ale odsunąłem się od niej.
- Zostanę tu ale jako przyjaciel i nic więcej.
- Dobrze, ale będę mogła się przytulić? W twoim objęciu jestem bezpieczna. - powiedziała i znów się rozpłakała
- No jasne! - Powiedziałem i ją przytuliłem.
 Weszliśmy ogarnęliśmy się do spania, ja napisałem siostrze żeby się nie martwiła. Kiedy już zasypiałem Violetta powiedziała że Diego się do niej dobierał. Strasznie mnie to zdenerwowało, myślałem że po tamtym mancie zrozumiał, ale najwidoczniej nie. Zaczekałem aż  Viola zaśnie napisałem jej liścik " Kocham cię, i będę Cię zawsze bronił. Twój Rycerz". Ubrałem się i pobiegłem do domu Diego. Wszedłem bez pukania ten drań siedział na kanapie, zaczęliśmy się szarpać, kilka razy oberwał dosyć mocno, ja też zaliczyłem kilka ciosów. Nagle do mieszkania weszła policja, zakuto mnie w kajdanki i zawieziono na komisariat, nie było dla mnie teraz istotne to czy pójdę siedzieć czy nie choć sprawa była przesądzona, miałem nie zbliżać się do tego pajaca bo trafię na miesiąc do więzienia. I to właśnie się stało.
No trudno ale nie żałuję, byle by Violetcie nic nie było. Około godziny piątej rano przyjechała Marija, opowiedziałem jej co się stało, troszkę się zdenerwowała, no nie dziwię się. Dałem jej wskazówki co do prowadzenia finansów domu i Resto, napisałem dla niej pełnomocnictwo więc wszystko jest w dobrych rękach.

Marija
Leon zachowuje się jak małe dziecko. Co on sobie myśli że ja mam jakieś super moce żeby wszystko ogarnąć, do południa zajęcia, teraz jeszcze knajpa, wieczorem to przyjęcie na dodatek Cami się dziś źle czuła, ona mówi że tak musi być a ja się o nią martwię.
Ja na złość dziś w studio test ze znajomość historii muzyki i sprawdzali choreografię której nie przygotowałam wcześniej. Zgarnęłam szybko Lene siostrę Nati bo ona tez nie miała układu i szybko coś skleiłyśmy. Udało się sprawdzian zaliczyć ledwo ledwo ale jest. Szybko pobiegłam do domu dokończyłam piosenkę na urodziny Leny i pobiegła do Resto wszyscy już tam byli nawet Viola i przyjaciele. Oczywiście to bardzo wielka uroczystość te szesnaste urodziny więc było dużo rodziny Nati. Światło przygasło puszczono na wielkim ekranie zdjęcia solenizantki a my zaczęliśmy śpiewać. 
Brakowało mi Leona, ale wiem że muszę być dzielna teraz na mnie spoczywa odpowiedzialność za wszystko, więc zacisnę pięść i przejdę przez to. Udowodnię że ze wszystkim dam sobie radę sama.
Przyjęcie trwało do białego rana, super się wszyscy bawili.
Rano Andrez, Brad, Fran i Viola  pomogli posprzątać lokal Cieszę się że mam takich przyjaciół jak oni.        

No i jest tak długo oczekiwany rozdział.
Co myślicie?
Mile widziane komentarze.
 

Marija 

poniedziałek, 2 września 2013

Kochani jak wiecie rozpoczął się nowy rok szkolny z tego też powodu rozdziały będą się pokazywać bardzo rzadko. 

Jest mi z tego powodu bardzo przykro ale nie będę miała czasu siedzieć i pisać ciągle kolejnych części.

Nie gniewajcie się. 

Odwiedzajcie moją stronkę i wyczekujcie nowości. Nie będę wam tu obiecywać że co sobotę nowy rozdział bo nie wiem co będzie. Wiem jedno na pewno że blog będzie dalej funkcjonował.

Pozdrawiam 

i

 dziękuję stałym czytelnikom


Marija

Rozdział XLVI

Rozdział XLVI

Leon
Dzisiaj był mój dyżur w Resto więc zaraz po lekcjach tam poszedłem, ostatnio Marija zaczęła nam pomagać w biznesie i nie mam co narzekać dzięki niej nasze obroty wzrosły. O szesnastej do lokalu weszła Violetta.
- Cześć ! - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek. - Siadaj. Czegoś się napijesz? - zapytałem.
- Nie dzięki, Leon musimy poważnie porozmawiać. - zaczęła mówić.
- Tak, a o czym?
- O nas.
- Violu, ale nie ma nas. Jesteś ty i osobno jestem ja.
-  Ale jak to, a to co się między nami stało? 
- Violu dopiero co rozstałaś się z Diego, a ja nie chce być chłopakiem na pocieszenie, kocham Cię i bardzo się ciesze że do czegoś między nami doszło, ale myślę że na razie powinniśmy zostać tylko przyjaciółmi.
- Leon, ale... W sumie masz rację ale wiec że ja cię zawsze będę kochać ponad życie.
- Wiem Violetto, ale dajmy sobie na chwilę spokój ze związkiem.
- Skoro tego chcesz. - powiedziała pocałowała mnie w policzek i poszła. 
Gdyby tylko wiedziała, że ja tego bardzo nie chcę, ale nie chcę żeby cierpiała kiedy będę w więzieniu.
- Patrz! - krzyknął Brad rzucając mi jakiś list przed nos.
- Co to? - zapytałem
- List od Cami. - powiedział uradowany.
- I co jest w tym liście? - zapytałem
- Nasze dziecko. Popatrz - powiedział i podsunął mi to zdjęcie pod nos.  
- Ta... - zacząłem obracać tym na około - I gdzie tu jest to dziecko?
- No nie widzisz? - powiedział z ironią. - Tu jest główka a tu nóżki. - Zaczął mi pokazywać. - A najlepsze jest to że Cami wraca tutaj. - mówił podekscytowany.
- To wspaniale stary, gratulacje, sory ale robota czeka.- powiedziałem i poszedłem za bar.

***
Marija
     - Hej chłopaki - krzyknęłam wesoło wchodząc do Resto.
- Marija !Chodź coś ci pokarze. - powiedział Brad i wyjął zdjęcie USG 
Później opowiedział co tam mu Cami napisała w liście, a ja go poinformowałam że Cami zamieszka u nas.
- A pro po, Leon jutro o piętnastej pojedziemy po Cami, oki? 
- Taa... Wiesz co siostra musisz załatwić sobie innego kierowce. - zaczął Leon
- Ale obiecałeś mi pomoc.
- Tak wiem, bardzo bym chciał z tobą jechać ale zrozum nie wolno mi opuszczać miasta.
- Aaa... już rozumiem, a pożyczysz mi auto?
- Przecież nie masz prawa jazdy!
- Ale Brad ma, może on prowadzić.
- O nie! Nie dam mu samochodu.
- Hej Leon, sok pomarańczowy poproszę.- usłyszałam głos Federico.
- Cześć już się robi. - powiedział Leon i wziął się do pracy.
- Leon no proszę, ona nie może się gnieść w pociągu, a za taksówkę zapłacę bardzo dużo.
- Marija powiedziałem NIE! Proszę twoje zamówienie, coś jeszcze?
- Nie dzięki to wszystko na razie. A stało się coś? Może mógł bym jakoś pomóc?
- Nie wydaje mi się. - powiedziałam i wyszłam.

***
Leon
Była już dwudziesta, ludzie powoli się rozchodzili, nagle do baru wpadł obładowany walizkami i  torbami Marco.
- Przyszedłem się pożegnać. - powiedział
- Ale jak to?- zapytałem zdziwiony.
- Marija powiedziała że tu jesteś więc chciałem i z tobą się pożegnać.
- Wiesz że nie o to pytałem. Gdzie ty się wybierasz?
- Wracam do Meksyku.
- Jak to? A co ze szkołą z Fran?
- Nie mam tu życia, nie mogę patrzyć jak Fran cierpi z mojej głupoty, w Meksyku jest ta sama szkoła więc nic nie stracę a po za tym tam mam rodzinę i bliskich.
- Ale na pewno? Nie chcesz tego jeszcze przemyśleć?
- Nie Leon ze mną i Fran to koniec ona nigdy mi nie wybaczy, lepiej będzie jeśli sobie ułoży życie z kim innym.
Powiedział, później się pożegnał i poszedł, szkoda chłopaka, ale Fran na prawdę podle się poczuła kiedy dowiedziała się o tym co Marco wymyślił. 

Kilka dni później
Marija mnie przekonała i dałem im samochód, teraz Cami jest już z powrotem z nami, powiedziała nawet o ciąży przyjaciołom i wszyscy zaoferowali pomoc. 
Nauczyciele pozwolili Cami chodzić na lekcje do czasu aż brzuch nie będzie jej przeszkadzał.
Dziś mamy oddać swoje teledyski. Pablo dał nam tablet na którym każdy miał zamieścić swój teledysk pod swoim imieniem:
I cała reszta zamieściła swoje teledyski myślę że nie którzy sporo nie napracowali.

***
Marija
Ostatnio dużo czasu poświęcam tańcu. Niestety Cami nie może ze mną ćwiczyć. Więc nasza sąsiadka która skrycie podkochuje się w Leonie, bardzo się ucieszyła kiedy zaproponowałam jej wspólne tańczenie u nas w domu. 
Kilka dni już ćwiczymy jedną choreografię i ciągle coś dopracowujemy. 
Leon mi zaproponował żebym uczyła w Resto tańca, długo się nie zastanawiam przyjęłam propozycję. I się zaczęło po lekcjach w studio chwila przerwy i tańczymy w barze, mamy kilku stałych ludzi którzy tak jak my kochają taniec.
W jednej z choreografii pomógł mi Brad. Cami siedząca na widowni nie mogła się powstrzymać z radości jakiego to ma zdolnego narzeczonego.  
Staram się ciągle układać nowe układy.
 Razem z przyjaciółmi również próbowaliśmy coś razem zmontować Fede zaproponował nawet że to nakręci więc mamy jakąś pamiątkę. 

I co wy na co?
Wiem trochę dziwny ale nie miałam zbytnio czasu na jego pisanie.
A i te układy to z neta nie żebym coś ale mi się spodobały.