środa, 29 października 2014

Rozdział 71

Rozdział 71

 Leon
Dwa miesiące nauki już na mną, zajęcia bardzo wyczerpujące ale przynoszące spore rezultaty. Z chłopakami cięgle się widzę, tak więc jestem na bieżąco w plotkach. Ale nie żebyśmy cały czas plotkowali skupiamy się także na muzyce, która nas po prostu napędza.
To strasznie zabawne szkoła niby ta sama, ludzie też ci sami plus jeszcze kilku nowych, nauczyciele również ci co dawniej ale jednak w szkole panuje zupełnie inna atmosfera. To takie dziwne, czuję się w niej jak bym był w pracy, ale takiej pracy do której uwielbiam przychodzić.
No jednak coś wróciło to ładu, mam na myśli Ludmiłę, już nie jest naj- przyjaciółką Violi i reszty, wróciła Ludmiła - gwiazda. Odbiło jej zaraz po tym jak Fede postanowił ją zostawić, biedny chłopak  naraził się na gniew blondynki, nie tylko on bo moja siostra też dostała nie małą reprymendę. Teraz cały świat jest "be" tylko nie błyszcząca Ludmiła, która teraz ugania się za Fede, by ten do niej wrócił, kłócąc się ze wszystkimi, święte nerwy to ma Nati, wytrzymuje wszystkie wybuchy nadąsanej gwiazdki. 



Dzisiejsze zajęcia z Gregorio były jednymi z fajniejszych. 
Po szkole miałem iść na kawę z Larą, ale odwołała spotkanie, wiec z braku pomysłu na popołudnie postanowiłem powłóczyć się po mieście. Idąc przez alejki sklepowe zauważyłem Ludmiłę, siedziała poddenerwowana i  z kimś rozmawiała przez swój różowy telefon.
- Co!!! Chyba żartujesz!!! Nie może tak się stać! Przecież on się rozwiódł niedawno, mamo proszę przemyśl to! Nie! Nie zgadzam się ponieważ, po pierwsze Viola to moja kuzynka... Tak wiem że po ojcu ale... Po drugie on był z matką mojego chłopaka... nie mamo dalej jesteśmy razem.... mamo proszę jak to będzie wyglądać?! Dobrze, kolacja może być, ale nie ukrywam że nie podoba mi się to wszytko. Tak ja ciebie też. To pod domem Vili o osiemnastej. Pa... 
- Hej Ludmiła. - powiedziałem a ona podskoczyła, jej wyraz twarzy był inny niż zawsze nie pałał ona złośliwością, ale strachem - Mogę się przysiąść?  - skinęła głowa i przesunęła się kilka centymetrów. - Coś się stało?
- Nie! Tak! nie udawaj że cię to interesuje Verdas! - powiedziała i pochyliła się tak że łokcie oparła na kolanach a dłońmi podtrzymywała brodę.
 -Nie chcesz mówić to nie  mów, ale z autopsji wiem że czasem rozmowa z osobą postronną pomaga. - powiedziałem i również usiadłem tak jak ona, w tedy na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- Słyszałeś, moją rozmowę? - skinąłem głową przepraszająco - Oh!!! Mam dość, widzisz moi rodzice rozeszli się już jakiś czas temu, będzie prawie dwa lata, teraz mam chce ponownie wyjść za mąż.
 - To chyba dobra nowina?!
- Tak, to znaczy nie! Mama chce wziąć ślub z panem Castillo!
- Ojcem Violetty?!  -zapytałem strasznie zaskoczony
- Ale on...
Nasza rozmowa ciągnęła się nie wiem ile, blondynka mówiła, mówiła, szlochała, płakała, śmiała się i użalała nad sobą. Ale myślę że chociaż trochę jej pomogła taka rozmowa.
 Zapadła późna noc, ciemność spowiła nasze piękne miasto, a latarnie dodawały takiej magii. Zaproponowałem Ludmile, spacer, kino i odprowadzenie do domu. 
- Leon, bardzo ci dziękuje, to było miłe popołudnie. I kto by pomyślał że mogę je z tobą tak miło spędzić. Jesteś dobrym chłopakiem- mówiła i uśmiechała się, nagle się zatrzymała tuz przed mną wspięła się na palce i naszeptała do ucha -  I moim potajemnym przyjacielem, ale to niech będzie tajemnicą.
Po czym dała buziaka w policzek i zniknęła tuż za rogiem.
Super! Przyjaciel! Ha ha ha ,oj Leoś Leoś dalej masz w sobie ten bajer do dziewczyn.

P.S
Jeszcze ciepły rozdzialik. Czeka na jakiś komentarzyk :D :* 



sobota, 25 października 2014

Rozdział 70

Rozdział 70


Violetta
Za nami już dwa tygodnie nauki, sporo wiedzy do przyswojenia, dużo nowych zajęć i strasznie napięty plan lekcji. Mamy mało czasu na spotkania po za szkołą bo wiekowość czasu spędzamy w studio. Jednak dziś udało mi się namówić Fran na mały wyjazd za miasto, zrobimy sobie taką labę.
Fran ciągle coś mówi nie daje w ogóle dojść do słowa, ale to chyba dobrze bo ja nie mam o czym mówić, w moim życiu nic się ostatnio nie dzieje. Staram się za dużo nie myśleć, bo gdy tylko zacznę to od razu chce mi się płakać " Leon" tak to przez niego ,a może przez siebie?!
- Halo!!!! Violetta!!!- Włoszka pstryka palcami przed moja twarzą. - Jesteś? Ziemia do Violi!!!
- Oh Fran! Tak się cieszę z naszego spotkania.
- Ja również, ale wydaje mi się że jesteś strasznie nieobecna. Opowiedziałam ci tyle nowinek, a ty w ogóle na nie nie zareagowałaś. Violu. co się dzieje?
- To takie dla mnie trudne. nie mogę się w ogóle odnaleźć, tęsknie...
- Za Leonem? - w tedy   zalewa mnie fala płaczu - Oj kochaniutka, "tego kwiatu to pół światu" jak to mówi moja babcia. wiesz a pamiętasz jak zakochana byłaś w Tomasie? - pociągam nosem i patrze błagalnie na przyjaciółkę - Leon mimo to cię kochał, później był Diego, a Leon mimo to wciąż cię kochał, może wy po prostu nie pasujecie do siebie, uczucie które was łączy jest mega super silne, ale wy nie umiecie nad nim zapanować. Być może Leon zostawił cię tylko po to by jakoś zapanować nad uczuciami, może potrzebujecie czasu?! - Patrzy na mnie pytającym wzrokiem - Z resztą niebawem się przekonamy, bo Leon przyjeżdża w niedzielę. - mówi rozradowana a ja w głębi krzyczę z bólu " Leoś " - Marija ostatnio strasznie się zmieniła, zaczęłyśmy chodzić na siłownię, wiesz ile ona ma energii, powiem ci coś w tajemnicy - wytrzeszczam oczy, ale nie z powodu tajemnicy tylko tego że moja  naj- przyjaciółka zamiast skupić się na mnie nawija o siostrze mojego byłego. - Marija pisze z jakimś chłopakiem z Kanady, na razie to nic poważnego, ale być może, kto wie.
Do końca dnia Włoszka ciągle o czymś mówiła, nie ucichał nawet w autobusie. Mój sztuczny uśmiech chyba był bardzo. 
Pod moim domem Włoszka nagle zacichła.
- Co się dzieje? - zapytała
- Oh, nie mówiłam bo nie było się czym chwalić, mój ojciec rozwiódł się z mamą Federica, a to pewnie ekipa która zabiera jej rzeczy. - tłumaczę pokazując na wielką ciężarówkę.
- No co ty!
- Tak, nie zbyt im się układało, ale rozwiedli się w zgodzie, wolą być szczęśliwymi przyjaciółmi niż wrogami.
- Powinnaś wziąć z nich przykład, będąc razem zbyt się ranili, ale będąc osobno dalej się kochają. - powiedziała to tak ładnie - Ja już pójdę jutro pogadamy. Do zobaczenia Violu/
 - Dziękuję Fran, do jutra.
Moja przyjaciółka to taka mądra dziewczyna, w głowie pobrzmiewają mi jej słowa, odbijając się echem w sercu, może to ma sens. Myślę  o tym i odpływam w spokojny sen, pierwszy raz od nie wiem kiedy zasypiam bez płaczu z myślami pozytywnymi.

P.S
Dziękuję jadnej z czytelniczek która jako jedyn komentuje -> motor napędzający mnie.
 Niestety dziś taki króciutki ale może coś jeszcze napiszę.


niedziela, 19 października 2014

Rozdział 69

Rozdział 69

Marija
Wielki plan na nowy rok szkolny:
*Skupiam się na muzyce
* koniec z heroicznie nieodpowiedzialnymi decyzjami
* koniec ze sportem ekstremalnym
* Regularna siłownia
* Zmiana Wizerunku
Cóż nic prostszego, wypisać na kartce kilka słów, kartkę zmiąć i po jakimś czasie wyrzucić, tym razem posunęłam się o krok dalej i swoje motta wypisałam na ścianie w pokoju tuż obok lustra, kolorem mocno bijącym po oczach.
W mojej głowie kołują myśli o Federico, ale nie będę się w nie zagłębiać najlepiej będzie jak najszybciej o nich zapomnieć. Ciekawe czy mój ukochany brat zamierza w ogóle tutaj wrócić. Szkoła zaczyna się za trzy dni do tego czasu na pewno podejmie jakąś decyzję. Na dzisiaj zaplanowałam dzień z Diego, właśnie na niego czekam, mamy jechać and jezioro, trochę się poruszać i poopalać, po prostu relaks, po tych wszystkich nie chcianych wydarzeniach. Tak strasznie pragnę by Diego nie czół się winny zachowania swojego ojca, chcę żeby był po prostu szczęśliwy jak dawniej.
"blink"
{Cześć siostra trochę się spóźnię :/ - kotki }
Oj, przecież nic się nie dzieję, zrobię w tym czasie kilka kanapek i zapakuję jakieś picie.
"Ding - dong"
Podchodzę nieśpiesznie do drzwi i otwieram je nic pierwsza sprawdzę kto to...
- Czeeeść... - mówię z niechęcią - Byłam przekonana że to Diego 
- Mogę wejść? Nie zabiorę ci dużo czasu - mówi blondynka
- Jasne, napijesz się czegoś?
- Nie. Mam ci tylko dwie rzeczy do powiedzenia. Po pierwsze Federico jest ze mną i nic tego nie zmieni i lepiej będzie jeśli będziesz o tym pamiętać. Po drugie ty i twój brat najlepiej zniknijcie z naszego życia, bo krzywdzicie wszystkich dookoła. Zrozumiałaś? Ludmiła wychodzi!
I nim zdążyłam zakodować wszystkie słowa które padły w moją stronę, blondynki już nie było, a ja czułam się tak jak bym dostała od kogoś w twarz.

Leon
Rehabilitacja fizyczna i psychiczna zmierza w dobrą stronę, trochę mnie poturbowali moi oprawcy ale myślę że się jakoś z tego wyliżę. Fran nie daje mi spokoju ciągle pisze chyba razem z Mariją ustawiły sobie jakiś grafik bo jak tylko jedna przestaje pisać to druga zaczyna, no i jeszcze Andrez się do tego dołącza ze swoimi nienormalnymi tezami. Mam teraz sporo na prawdę sporo czasu ma myślenia, o wszystkim i o niczym. Myśl która nie daje mi spać to szkoła, jeśli tam wrócę narażę się na Violettę a ja na prawdę nie mam na to już siły, na bycie w tym związku, coś mówi mi daj wam jeszcze szansę, ale druga strona mówi że to koniec, a zdrowy rozsądek podsuwa myśl że jesteśmy dorosłymi ludźmi i powinniśmy zachowywać się profesjonalnie. Och to takie popaprane.
"blink"
{Leoś kochanie co u ciebie? Mama mówi że źle cię tam karmią, zrobiłam twoje ulubione Taco, zapakuje je hermetycznie u pani Wandzi w sklepie i jak mama do ciebie pojedzie to nią pośle. Kochamy cię wracaj szybko do zdrowia. Babcia Verdas }
Ha ha ha ha.. nie potrafię przestać się śmiać, moja babcia pisze do mnie sms'y {Babciu, możesz przecież zadzwonić, mowy mi nie odebrało. I wielkie dzięki za jedzonko, naprawdę marnie karmią w tej klinice. Leon }
"blink"
{ Wiem słonko, ale odkąd dziadek kupił mi ten nony telefon to nawet w bingo na tym gram. A ty śpij, a nie zawracaj babci głowę, zaraz następna runda się zaczyna, a ostatnio pani Wanda ze mną wygrywa}
Kocham swoją rodzinkę, jest tak pozytywnie pokręcona. 
Sprawdzam godzinę dopiero pięć po piątej rano, pierwsze zajęcia z masażystą zaczynam o siódmej, ale przez ten wolny czas podejmuję decyzje o powrocie do szkoły, ja jakoś sobie poradzę z uczuciami w stosunku do Violetty, a to jak ona sobie będzie z tym radzić to tylko jej problem. Poinformowałem mejlowo wszystkich tych których chwiałem o tym oczywiście poinformować, w tempie natychmiastowym otrzymałem mnóstwo pozytywnych podpowiedzi. Jedyny minus jest taki że do szkoły wrócę dopiera za miesiąc, ale siostra będzie robić mi notatki i informować na bieżąco, no i dyrekcja zaproponowała mi naukę za pomocą wideo-czatu. Może sobie jakoś poradzę.

Marija
Nowe zasady w życie wprowadzone w tempie natychmiastowym od razu przesłaniają się w pozytywne efekty. Dziś na przykład idę z Fran do fryzjera a później do fotografa, bo musimy mieć specjalne karty uczniowskie ze swoimi zdjęciami.
Zdjęcie Fran wyszło oczywiście niesamowicie, ta włoska uroda, ten wdzięk i te oczy normalnie miodzio.
Co do mnie to postanowiłam się radykalnie zmienić, koniec blond włosów, bo nie czuję się w nich dobrze. Dieta  i siłownia bo moje ciało powinno byś sprawne no i w końcu koniec z rockową stylu-wą teraz wchodzimy w bardziej neutralną tonację.












P.S
Czekam na troszkę komentarzy :*

niedziela, 12 października 2014

Rozdział 68

Rozdział 68


Violetta
Z dnia na dzień jest chyba coraz lepiej, już nie myślę dla czego Leon mnie zostawił i co teraz mam ze sobą zrobić. Teraz swoje myśli kieruję ku nowemu etapowi mojej edukacji. Wielki powrót do studia, nowi nauczyciele, pewnie nowi ludzie, ale na pewno starzy przyjaciele. Dziś umówiłam się z dziewczynami na małe zakupy i ploteczki. Było mi trochę niezręcznie, kiedy dowiedziałam się że Marija idzie z nami, mam ogólny żal do Leona i całej jego rodziny, ale postanowiłam, że będę ją totalnie olewać.
-Violetta! - krzyknął Fede gdy schodziłam po schodach
- Tak?
- Masz chwilkę?
- Tak, to znaczy nie, to znaczy zaraz wychodzę na zakupy z dziewczynami, a co?
- chciałem tylko żebyś ze mną coś zaśpiewała.
 - Och. Oczywiście, kocham to... No wiec jaki utwór?

 

- Dziękuję, od razu mi lepiej... -powiedział Włoch
- Chodzi o Ludmiłę?
- Tak i o Mariję. Czuję się ja między młotem a kowadłem.
"Ding Dong"
- Och to pewnie dziewczyny. Sorki Fede pogadamy później.
- Jasne, dzięki...

Przeszłyśmy chyba ze sto sklepów i kupiłyśmy chyba z milion rzeczy. A pod koniec dnia to byłyśmy tak zmęczone, że nie miałyśmy nawet siły by dojść do samochodów.
- Vilu! - zawołała Fran
- Tak? - Włoszka odciągnęła nie trochę i zwolniła okrok tak by reszta towarzystwa wyprzedziła nas o jakieś dwadzieścia metrów.
- Dlaczego jesteś taka oschła dla Mariji? Przecież to niej wina, Leon cie zostawił, ale świat kręci się dalej, coś przemija, coś trwa dalej. Nie możesz być dla niej taka krytyczna.
- Fran, ale..
- Ci..!!! Teraz ja mówi! - podniosła głos - Na zakupach ignorowałaś każde jej komentarz, a gdy już coś zaczęła mówić to wchodziłaś jej w słowo. To jest mocno nie fair.
- Fran, ale ja na prawdę nie potrafię, nie chcę, nie umiem, znieść jej obecności.
 - No to masz wielki problem, bo jeśli nie zmienisz swojego zachowania względem jej to możesz zapomnieć o naszej przyjaźni.
- Co?
 -Tak Violu! Nie zniosę złego t\traktowania moich przyjaciół. Ty Leon Marija i każdy następny jesteście moimi przyjaciółmi  i mimo tego że ciągle się kłócicie, rozstajecie i tak dalej to z każdym chce się dalej przyjaźnić, ale nie zniosę złego traktowania.
- Rozumiem.
W samochodzie panowała grobowa cisza. Próbowałam jakoś nawiązać kontakt z Mariją, ale chyba za bardzo zalazłam jej za skórę, bo cala drogę miała słuchawki w uszach i olewała moje pytania.

Federico
-Maria- krzyknąłem kiedy zauważyłem ją pod budynkiem miejscowej szkoły
-O! Cześć! -udawała zdziwioną, ale byłą zaniepokojona
- Dobrze że cię widzę chcę z tobą porozmawiać.
- Przepraszam, ale nie mam teraz czasu, troszkę się śpieszę.
- Próbujesz mnie zbyć? Proszę tylko o kwadrans rozmowy.
- No dobrze, słucham?!
- Chodź, tutaj nie daleko jest mała knajpka robią tam świetne lody włoskie.
- Nie Federiko, nie mam ochotyu na lody, ani zbytnio na rozmowę z tobą, a już w szczególności na problemy z Ludmiłą jakie mnie czekają kiedy się dowie o tej rozmowie.
- Okej... O Ludmile się nie martw, ja z nią pogadam. To możne usiądziemy tutaj na ławce?
 -No dobrze ale zostało ci tylko trzynaście minut.
- Marija, od momentu gdy cię już kiedyś straciłem, moje serce szukało jakiegoś zastępstwa, i teoretycznie znalazło je przy Ludmile...
-Osiem minut! - wtrąciła - Przejdź do konkretu
- Kiedy podczas porwania Leona byłem u ciebie, uświadomiłem sobie, że moje serce naprawdę dopiero przy tobie zaczyna bić. Marija zrobię wszystko, tylko daj mi jakiś znak że ty tez chcesz byś ze mną.
- Łoł!!! Kowboju! Nie za daleko się posuwasz? Jesteś w związku z Ludmiłą, a już szukasz zastępstwa?! O nie nie!
- Nie to nie tak! Ja po prostu chcę wiedzieć czy mam u siebie jakieś szanse?! Z Ludmiłom związek mogę skończyć w każdej chwili..
 -Federico! Uspokój się! Ja na prawdę nie szukam teraz nikogo, a szczególnie nie będę wiązać się z chłopakiem z którym już kiedyś byłam, bo jak to mówiło powiedzenie mojej babci " nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki" My już kiedyś byliśmy razem i nie wyszło. Ja nie chcę tego przechodzić jeszcze raz. Jeśli to już wszystko to pozwolisz ze sobie pójdę i tak przekroczyłeś czas rozmowy o trzy minuty.
Dziewczyna wstała i odeszła jakieś pięć kroków, wstałem i nie wiedziałem czy biec za nią czy zostać, czółem się tak jak bym dostał w policzek. Marija odwróciła się, podbiegła do mnie chwyciła moją twarz w swoje zmarznięte jak zwykle dłonie i Pocałowała!
- Nie, to nie wypali, nic nie czułam, a wręcz przeciwnie poczułam się tak jak w tedy gdy moja babcia zrobiła guacamole z nieświeżych pomidorów.
- Czyli? Bo nie za bardzo rozumiem.
 -Zemdliło mnie, trzy dni w toalecie przesiedziałam...
 -Dalej nic nie rozumiem.
- Och, ty głupiutki ty! Masz Ludmiłkę! A o mnie zapomnij, ten pocałunek miał dać mi stu procentową pewność że nic do ciebie nie czuję. I właśnie taką dał. A teraz już czas na pójście sobie. Dowiedzenia Federico i oby nie za  prędko.
To było chyba najtragiczniejsze doświadczenie mojego życia. Przyszedłem do domu i sklejałem swoje rozsypane w kawałki ego, ale jakoś ciągle nie rozumiem. W domu panował chaos, na podłodze pełno ciuchów, pudełek i torebek, z pietra dochodził głośny chichot i już wiedziałem że jest tam "moja" Ludmiła.
Hm... nasz związek, to bardziej chwyt marketingowy niż miłość.

P.S
Mam nadzieję że coś powiecie o tym rozdziale :*
A i na pasku obok czeka ankieta -->

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 67

Rozdział 67

Violetta 
Słoneczny dzień zawitał nad nasze miasto, ludzie w letnich strojach, dzieci na rowerach wyścigają się do budki z lodami, ogrodnik pielęgnuje trawnik, a  z kuchni słychać wesoły śpiew Olgi robiącej ciasto. Nawet tata który całkiem niedawno przyleciał jest dziś tak wesoły że  aż nie do poznania. Na biurku obok pamiętnika leży list od Leona, wzięłam go do kieszeni, jeszcze nie czytałam, nie wiem czy chcę przeczytać. 
Skoro dziś tak pięknie, to wzięłam swoją gitarę i poszłam do parku. Na schodach, tych z którymi mam tak wiele wspomnień siedziałam i spoglądam na ludzi, czasem sobie coś zagrałam. Pogrążona w rozmyślaniach podjęłam decyzję że chcę wiedzieć co Leon umieścił w liście. Wyjęłam go z koperty, nie był jakiś arcy duży, oprócz listu w kopercie był mały kluczyk. wyprostowałam kartkę i jeszcze raz zastanowiłam się zad tym czy chcę to czytać.

"Violetto

Dziś mija trzecia rocznica naszego pierwszego pocałunku, od momentu kiedy cię zobaczyłam, każdy dzień bez ciebie to dzień zmarnowany, tak myślałem do nie dawna. Wiem że miedzy nami bywały dni lepsze oraz te dużo gorsze, kilkakrotne rozstania nie były zbyt miłymi, ale gdy w końcu stawaliśmy blisko siebie nasze oddechy były identyczne. Zawsze starałem się byś nie miała powodów do bycia o mnie zazdrosną, zawsze marzyłam o tym by kiedyś to właśnie z tobą spędzić resztę życia...

Ale w moim jak i twoim życiu dużo się zmieniło, koncerty, sława z jaką przyszło się nam zmierzyć nie daje żadnych złudzeń. Violetto my nie damy rady być dalej ze sobą. 

Tak ja wiem, będzie boleć, będziesz mieć do mnie żal, ja sam do siebie też będę go miał, proszę wybacz mi. Na prawdę łatwiej będzie nam żyć w pojedynkę niż razem.

 Proszę, nie obwiniaj siebie, nikogo. I bądź sobą 

                                                                                                                                    Na zawsze Twój Leon

P.S 

Kluczyk zachowaj, na czarną godzinę. "

Nie wierzę! Ale... czyli to koniec? Czyli , że co?



Nie będę płakać! Nie będę płakać! - powtarzam to sobie jak mantrę. Nie chcę, nie będę. Nie potrafię. Nie umiem. Nie rozumiem. Jak? Jak to? Dlaczego?
Kocham go, on mnie ale bycie razem nie wchodzi w grę. To po co były te wszystkie nadzieje, spotkania i łudzące słowo "kocham cię". 
Nie płaczę nie chcę płakać, będę twarda. Dam sobie rade. Gdy tak siedzę i użalam się nad swoim marnym żywotem. Podchodzi do mnie Fede
- Co jest Violu? - pytam ostrożnie, badawczo.
- Leon zakończył nasz związek - odpowiedział i wskazałam na list. Federico przytulił mnie.
- Wiesz miłość to cholernie trudna dyscyplina. Kochasz, a mimo to ranisz, ufasz  i tak oszukujesz, wierzysz a  i tak kłamiesz. - mówi
- Nie rozumiem, skąd u ciebie takie sierdzenia?
 -Widzisz Violu nie tyko ty masz problemy sercowe. - odpowiedział pochylił się i schował twarz w dłonie.
- Może chcesz się wygadać? - zaproponowałam, wiem że to bardzo pomaga
- Teoretycznie jestem z Ludmiłą, ale praktycznie nic do niej nie czuje moje serce należy do Mariji  i z dnia na dzień utwierdzam się w tym. Nie potrafię zakończyć związku z Ludmiłą, ale ...
- No wiesz... w takiej sytuacji powinnam ci coś doradzić ale raczej nie wiem co, bo to Ludmiła!
 -Wiem! Ej mogę twoją gitarę? Masz ochotę na piosenkę?
 -Jasne. -podałam mu instrument i zaczęliśmy śpiewać.

 

I co wy na to?
ktoś ciekawy ?

 

 

KOCHANE MOJE ŻABCIE NA MOIM DRUGIM BLOGU NIE MA ZBYT DUŻO ODWIEDZEŃ, LICZĘ ŻE Z CIEKAWOŚCI TAM LUKNIECIE NA CHWILKĘ :*

Historia opisana w tym opowiadaniu to takie jak by kulisy "Zderzenia dwóch światów" możecie tam poczytać o tym jak wplątuję motyw polskości do świata południowo amerykańskich gwiazd.

Mam nadzieję że polubicie to story, nie zbyt dużo macie do czytania bo jest tam tylko kilka rozdziałów, liczę że po tym apelu z radością będę tam mogła publikować nowinki :D

czwartek, 2 października 2014

Rozdział 66

Rozdział 66

Marija
Znajomi rzucili mi się na szyję i mocno ściskali, było to uściski tak mocne że chwilami brakowało mi tchu. Po gorącym powitaniu usiadłam z nimi przy stoliku, Maxi zamówił sok, a reszta jeden przez drugiego o coś mnie pytali. 
- Co się z tobą działo?!
- Gdzie Leon!
- Czemu się nie odzywałaś!
- Spokojnie, już wszystko mówię, tak strasznie się cieszę że tutaj jesteście, że mogę już z wami porozmawiać. Tak bardzo mi was brakowało. -mówiłam
- Do rzeczy, za godzinę mam joge! - krzyknęła Ludmiła, a Fran od razu zmroziła ją wzrokiem.
- Fran, daj spokój. Już wam opowiadam. Tylko od czego zacząć?
- Najlepiej od początku! - podsumowała Cami - Gdzie byłaś jak nie było cię z nami?
- No wiecie... To był dla mnie ciężki okres, wy wiedzieliście co chcecie En Vivo było dla was szczytem marzeń, a ja nie chciałam zostać na lodzie. Dodatkowo moja przeszłość mnie dogoniła i... - spojrzałam na Diego, on na mnie i oboje równocześnie spuściliśmy wzrok 
- No mów! - ponaglała Nati - Tylko dokładnie! 
- Poleciała do Francji  do swojej babci, chciałam wszystko poukładać - znów popatrzyłam na Diego, on skinął głową w geście sugerując bym mówiła wszystko. - Moja matka, ta biologiczna i ojciec Diego próbowali się nade mną znęcać psychicznie, chcieli, pierwsze pieniędzy, później mnie, a później posunęli się o krok za daleko... - głos mi zadrżał, a kolana zmiękły, oczy wszystkich zrobiły się tak wielkie że aż straszne...
- W tedy... Przeszli na twoją nową rodzinę?! - zapytała Fran
- Doszli do wniosku ze mnie nie zegną, a Leon, tata czy mama, albo nasza siostrzyczka to mój najsłabszy punkt.Długo na prawdę długo nic nie dawałam po sobie poznać, szantaż był początkowo mało straszny, a ja na prawdę nie wiedziałam o co komu chodzi. Mniej więcej po trzech miesiącach babcia zmarła...
Diego wstał i podszedł do mnie po czym przykucnął i mocno przytulił.
- Nie musisz mówić... Na prawdę - szeptał tak cicho że tylko ja to słyszałam.
Później usiadł tuż obok mnie i gładził moją dłań aby zapewnić mi bezpieczeństwo.
- Tydzień po pogrzebie zaczęła się masakra, ciągłe naloty jakiś ludzi, próby kradzieży, włamań w skutek którego zostałam ranna...
- Ale... ale po co ? - pytała Cami
- Długo nie wiedziałam, ale po przesłuchaniu zaraz po tym włamaniu okazało się że babcia pochodziła z rodziny szlacheckiej, miała spory majątek, a całość zapisała właśnie na mnie...
- Czyli... Chcieli od ciebie tego majątku?- zapytał Maxi
- Tak... Niestety nic z tego... Dokładnie kierowana przez służby bezpieczeństwa postępowała zgodnie z ich zaleceniami. Normalne życie, studia na zwykłej uczelni praca w sklepie z ciuchami... Podczas gdy oni... - znów spojrzałam na Diego. - Działali już na innym poziomie...
 - I co? - pytała zaciekawiona Ludmiła
-  Nie miałam bladego pojęcia ze posuną się do tego stopnia... Postanowiłam wrócić do domu. Z lotniska w Argentynie przetransportowali mnie do więzienia, przesłuchiwali, przemaglowali, a dopiero na końcu powiedzieli co się stało. Załamałam się! Kiedy zobaczyłam rodziców, zdałam sobie sprawę z tego co się tutaj dzieje.
- Nam też nie było lekko. - powiedziała Violetta, z okropnym żalem
- Wiem, ale nie mogłam nic zrobić, specjalni detektywi, ochrona, policja, oni ciągle mówili co mamy robić, z kim możemy rozmawiać, gdzie możemy iść. To był okropny czas.
- Ale? - podsuwała mi odpowiedz Fran
- Ale na szczęście, odnaleźliśmy złodzieja, a moja matka... - znów zatrzymałam zdanie i spojrzałam na poszarzałą twarz Diego - i ojciec Diego, oraz ich wspólnicy trafili do więzienia 
 - A co z Leonem? - zapytał Andrez i na raz znajomi pochylili się bliżej mnie
- Dobrze, jest pod obserwacją lekarzy. Jutro wylatuje z rodzicami do Afryki tam podobno ma dojść do siebie.
- No kochana... u mnie masz usprawiedliwienie, ale myśle ze gdybyś nam wcześniej o tym powiedziała było by nam wszystkim łatwiej. - powiedziała Fran
- Wiem, wiem, ale gdybyście wiedzieli mogło by wam coś grozić.

Ani się obejrzałam, na zegarku było już sporo po dwudziestej drugiej, znajomi powoli się rozchodzili. Poprosiłam Diego żeby jeszcze został bo chciałam z nim porozmawiać, on oczywiście nie miał nic przeciwko.
 -Violu! - krzyknęłam kiedy zobaczyłam że chce wyjść - Musze ci coś jeszcze dać - wyjęłam z kieszeni zieloną kopertę i podałam dziewczynie. Początkowo patrzyła na mnie jak na jakieś ufo, ale późnej wzięła - Tylko nie otwieraj za wcześnie dodałam kiedy była już w drzwiach.

Diego
Źle mi z tym co zrobił mój ojciec, nie wiem, nie rozumiem, po co? Dla czego? Jeki był tego cel. Staram się to zrozumieć, ale nie potrafię. Jedyne co mi teraz przychodzi do głowy to uciec.
 - Diego! - Marija pstryknęła palcami - Proszę spójrz na mnie. - powiedziała łagodnie, a ja od razu na nią spojrzałem, chwyciła moje wielkie dłonie w swoje zimnie rączki i patrząc mi głęboko w oczy, tak jak by widziała w nich moją dusze zaczęła cichym melodyjnie brzmiącym głosem mówić. - To nie jest twoja wina, nie odpowiadasz za czyny swojego ojca, jesteś inny, jesteś moim... bratem. Nie wolno ci mnie nigdy zostawić. Słyszysz? Nie wolno! I na prawdę nie musisz się za nic obwiniać. Po prostu bądź przy mnie! Zawsze! 
Nie byłem w stanie nic powiedzieć przytuliłem ją bardzo mocno, a w moim oku zrobiło się dziwnie mokro, nic dziwnego bo mój rękaw o który opierała się Marija też brał właśnie prysznic w słonych łzach. Siedzieliśmy długa chwilę przytulając się, aż zadzwonił jej telefon. I automatycznie się odkleiła. 
Pożyczyłem jej swoja kurtkę i odprowadziłem pod drzwi domu. 
Ta rozmowa, na prawdę wiele mi dała.

P.S
Szczerze powiem że jest mi bardzo przykro, że nikt nie komentuje i jeśli tak dalej pójdzie to usunę całego bloga bez zawahania.