Rozdział 78
Marija
"... Cóż nie wiem co pisze się w listach, bo no proszę cię nigdy czegoś takiego nie pisywałam, przeważnie to dzwonie, ale nie mam roomingu z Japonii. Tak wiem miałam się często odzywać i w ogóle, ale mam kupę roboty. Tory są świetne, mój zespół również, mam doskonałych mechaników, i manager też spoko. Leon braciszku tak bardzo ci dziękuję, za twoją pomoc, za wsparcie psychiczne i w ogóle, teraz już wiem że to właśnie wyścigi są moja miłością, a śpiew to tylko taka mała pasja. Obiecuję że zjawię się w Buenos Aires jak tylko to będzie możliwe, staram się o wykupienie tam sesji treningowych. A no i najważniejsze, możesz być całkowicie spokojny, z nikim się nie spotykam, miałeś rację w tym że miłość poznana przez internet nie istnieje Justin okazała się strasznym potworem, Spokojnie nic mi strasznego nie zrobił, nie dam się byle komu, jestem dobrze wychowaną dziewczynką no i w szczególności twoją siostrą. Liczę że u ciebie wszystko w porządku i że znormalniałeś już. Wiesz o co mi chodzi. Ostatnio Jesteś dziwny! A no i najważniejsze, czekam na wiadomość od ciebie! Kocham cię :* "
Dobra, wystarczy, a może jeszcze napisać do Violetty? Nie! No bo jeśli nie są razem, to będzie dziwne. "piii, piii, piii" oh no matko gdzie ten telefon, no mam "Fran chce połączyć się przez video czat" wciskam "ok" i na wyświetlaczu pojawia się przyjaciółka.
- Mari?! Haaaaalooo!! Słychać mnie?
- Cześć kochana, tak słychać cię nie musisz krzyczeć.
- Słońce ty moje, co u ciebie, dlaczego nie dzwonisz ostatnio?
- Kurcze, nie mam roomingu już wykupionego, muszę iść do konsulu i dopiero to załatwić. Opowiadaj co u was?
- No wiesz leci, Leon wrócił do studia, i nawet rozmawia z nami normalnie. powiedziała bym, ze zachowuje się całkiem jak Leon.
- Oh, to się ciesze, właśnie skończyłam list do niego. Muszę jedynie załadować i wysłać. A jak tam twoja sytuacja z Diego?
- Oj, nawet nie wiesz jak się ciesze że mogę z tobą o nim porozmawiać, wiesz jeszcze nikomu nie powiedzieliśmy... Ro takie ciężkie, marko zniknął tak nagle, potem te perypetie z twoim bratam, A Diego on jest taki... taki...
- Wiem, znam go równie dobrze, Ale myślę że czas już najwyższy żeby powiedzieć znajomym, wiesz z dnia na dzień się pogrążacie.
- Dobrze... Kochana muszę kończyć mój chłopak właśnie po mnie przyjechał, odezwij się czasem i uważaj na siebie.
- Kocham was... pa pa pa.
W studio:
Kochani, i pięć sześć siedem osiem...
- Doskonale, dziękuje zajęcia skończone. - powiedział Pablo i odprawił uczniów do domu.
Po wyjściu nauczycieli uczniowie rozbiegli się do swoich szafek. Nagle rozległ się pisk i wszystkie dziewczyny stały na krzesłach, stolikach i ławkach, no i jeszcze Andrez który oszołomiony piskiem oszalał i wdrapał się na szafkę
- Co się dzieje? - Zapytał Leon
- Mysz!! - krzyknęła Fran i mocno wtuliła się w Cami tak aby nie spaść z małego stołeczka na którym stały obie.
- Dzieciaki co się dzieje? - zapytał nauczyciel tańca stojąc kilka metrów od dzieciaków
- Mysz!!! - piszczała Ludmiła i nerwowo szukała telefonu w torebce.
- Uspokójcie się i wyjdźcie zadzwonię po deratyzatora i usunie mysz. No już do domu! - krzyknął i poszedł sobie.
- Dobra dziewczyny, idziemy! - powiedział Maxi
- Nie ma takiej opcji. Ja się stąd nie ruszam ! - oznajmiła Violetta, a wszystkie inne dziewczyny przytaknęły na jej stwierdzenie.
- Dobra jak chcecie! - oznajmił Leon - Chłopaki wychodzimy.
Wyszli jedynie przed drzwi do studia, kiedy usłyszeli krzyki dziewczyn typu " pomocy" " nie zostawiaj cie nas" "help".
- Idziecie z nami? Czy może chcecie zostać? - zapytał Diego
- Pomóżcie nam! - krzyknęła Cami
- Ale jak? - zapytał z ironią Leon, podchodząc do stojącej na różowym stołku Violetty.
Patrząc sobie w oczy tych dwoje przeszedł dreszcz, dziwnego uczucia. Leon uniósł ręce, chwycił Violettę w pasie przerzucił ją sobie przez ramie, spojrzał na kolegów, a ci zaczęli robić to samo.
W efekcie Bradwey trzymał Cami, Maxi Nati, Fede Ludmi, Diego Fran, a Leon Violettę.
-A co ze mną? - zapytał z desperacją Andrez.
- Ty jesteś chłopakiem, nie boisz się myszy! - Krzyknął do niego Leon
- No tak! Rzeczywiście.
Pilnie potrzebna mi osoba chcąca pisać kolejne rozdziały do mojej historii.
- Idziecie z nami? Czy może chcecie zostać? - zapytał Diego
- Pomóżcie nam! - krzyknęła Cami
- Ale jak? - zapytał z ironią Leon, podchodząc do stojącej na różowym stołku Violetty.
Patrząc sobie w oczy tych dwoje przeszedł dreszcz, dziwnego uczucia. Leon uniósł ręce, chwycił Violettę w pasie przerzucił ją sobie przez ramie, spojrzał na kolegów, a ci zaczęli robić to samo.
W efekcie Bradwey trzymał Cami, Maxi Nati, Fede Ludmi, Diego Fran, a Leon Violettę.
-A co ze mną? - zapytał z desperacją Andrez.
- Ty jesteś chłopakiem, nie boisz się myszy! - Krzyknął do niego Leon
- No tak! Rzeczywiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz