Rozdział 72
Marija
- Leon proszę posłuchaj mnie....
- Nie! Nie i jeszcze raz Nie! możesz tupać nogami grozić ucieczką lub innymi takimi ale ja się nie zgadzam! Nie i koniec!
- Ale Leon!!!
- Nie! Ty w ogóle nie znasz tego kolesia, chcesz lecieć przez pół świata żeby go zobaczyć! Czy ty nie uderzyłaś się przypadkiem w głowę?
- Leon, ale ja na prawdę....
- Nie Marija koniec tematu, ja się na to nie zgadzam!
- To leć ze mną!
-Co?! Nie!!! Koniec tematu mam co robić! Życzę miłego dnia siostrzyczko
- Życzę miłego... bla bla bla, głupi durnowaty osioł!
- Słyszałem!
- I dobrze!
Jestem pełnoletnia? Tak! Radziłam sobie w dziwnych sytuacjach ? Tak! Ale do stanów nie wolno mi samej lecieć! Oh ale ja mam go kitu. Całe dnie tylko czekam aż będę mogła siąść przed laptopa i połączyć się z Justinem.
W szkole jakoś się układa, wszyscy zachowują profesjonalizm, każdy ma na ustach uśmiech, czasem to wydaje mi się ze w szkole zachowujemy się jak w domu. O dajmy na przykład śpiochów kiedy bym nie szła obok kącika z fotelami to oni tam śpią. A historycy, ciągle siedzą w książkach i starych nutach i odkopują jakieś pierwotne dźwięki, Są jeszcze marzyciele, ale ci wykonują bardzo dziwne tańce do jakiejś kosmicznej muzyki. No i oczywiście klasa Leona, Absolwenci na poprawce, nie którzy zastanawiają się dlaczego oni dalej chodzą do szkoły, ale w sumie bez nich nie było by to samo.
Zajęcia z muzyki są podzielone na różne grupy dziś moja grupa ma oceniać występy innych, jestem właśnie w auli i czekamy na występ Fran.
Uwielbiam tą Włoszkę, jej poczucie rytmu, ruchy sceniczne i głos jest po protu obłędny, ona ma w sobie tyle wdzięku i prostoty, jest taka uniwersalna. Oceniła jej występ na dziewięć punktów w każdej rubryce, myślę że to sprawiedliwa ocena, no przecież nie dam jej samych dziesiątek bo biedaczka popadnie w samozachwyt.
Tuż po jej występie, oczywiście po chwili przerwy nadszedł czas na występ grupy.
Ich występ oglądałam z ogromnym skupieniem, zastanawiający jest fakt jak bardzo zabliźniły się razy miedzy Violetta a Leonem, a może oni tylko tak grają głupio szczęśliwych, uśmiech mojego brata jest bardzo ciężki do odszyfrowania. Cóż ale patrząc na całokształt i wystawiając ocenę subiektywną do sytuacji, muzę się poważnie zastanowić, ponieważ ogólnie wszystko mi grało i w ogóle bez zastrzeżeń, ale... sama nie wiem. Moja ocena to tak jak w przypadku Fran same dziewiątki.
Po zajęciach wpadł mi do głowy pomysł który musi się udać.
- Diego! Die.. Diego! Biegnę za tobą od studia! - krzyczałam dobiegając do Hiszpana, który ma stanowczo za długie nogi bo robi zbyt duże kroki
- O, przepraszam miałem słuchawki w szach, stało się coś? - tłumaczy się zdezorientowany
- Nic, nie no spoko, ale może się stać. - mówiłam próbując złapać trochę powietrza
- O czym ty mówisz? - zapytał zaskoczony
- Cóż, musisz lecieć ze mną do Vancouver, proszę, Leon nie chce a mnie bardzo zależy. - i zaczęłam robić swoją kocią minkę
- Muszę pogadać z twoim bratem, ale nie widzę przeciw wskazań.
- Jesteś cudowny, kocham cię.
- A mogę wiedzieć w jakim celu ?
- Za miłością!
- No to nie mam więcej pytań, co powiesz na wspólny obiad?
- Jasne.
P.S I jak?
Zasłużył na jakiś kom?
Fajny ;33 O i piosenka z 3 sezonu ;}
OdpowiedzUsuń<333 rozdział wspaniaaały!!!
OdpowiedzUsuńPozdr.~Iwona~