piątek, 20 września 2013

Rozdział XLVII

Rozdział XLVII

Leon
Od kilku tygodni mieszka z nami Cami i Brad, często bywa tu też Fran i Andres, Maxi przychodzi na śniadania i kolacje czyli prawie tak jak by z nami mieszkał. Marija stara się wszystko jakoś ogarnąć, ja zajmuję się finansami domu i firmy i jeśli nie zacznie ona przynosić zysków to grozi nam plajta. Ale co się dziwić skoro mamy tyle znajomych i wszystkim wszystko na "koszt firmy" to wiadome że są braki w kasie.
- Leon! - Krzyknęła moja siostra.
- Co? - odpowiedziałem wychodząc z kuchni.
- Mam pomysł. - powiedziała uradowana
- Na co?
- Na wasz biznes.
- Dzięki ale ty już i tak dużo robiłaś, ten kurs tańca i w ogóle.
- Ale posłuchaj mnie. Mam w sumie kilka pomysłów.
- No dobra pomysł jeden to?
- Koncert.
- To żeś wymyśliła, przecież u mas zawsze coś się dzieje na scenie.
- Ale nie taki tam karaoke! Porządny koncert Ludmiły Ferro i Federica jako finalistów Xfactora.
- Ty... to w cale nie taki głupi pomysł, można by wszystko zorganizować, musiał bym tylko podzwonić. Jesteś genialna. - powiedziałem i ją przytuliłem.
- Wiem, to u Verdasów rodzinne. - zaśmiała się
- Jak zwykle skromna. - Palnąłem i oberwałem poduszką.
- Posłuchaj co jeszcze wymyśliłam.
- No ?
- Przyjęcia okolicznościowe, typu urodziny itp.
-Taa.. ale i tak mi się ten pierwszy pomysł bardziej podoba.
- Oj...
- Co?
- Bo ja wynajęłam lokal na jutrzejszy wieczór rodzinie Nati na  kinseniera Leny.
- I nie uzgodniłaś tego ze mną?
- Oj to taki spontan powiedzieli że zapłacą pięć tysięcy, a to tylko za wynajęcie lokalu i oprawę muzyczną resztę oni mają swoje jedzenie itp.
- Hmm.. to w sumie dobrze się składa zapłacą będzie na reklamę koncertu Ludmi  i Fede.
- No widzisz.
- To ja lecę wszystko załatwić. - powiedziałem ucałowałem siostrę zabrałem dokumenty i skierowałem się do Resto. 


Marija
Leon wyszedł, Cami jest u lekarza to już czwarty miesiąc więc musi o siebie dbać. Nagle ktoś z wielkim hukiem wpadł do salonu i usiadł z impetem na sofie. 
-Fran! Co ty tu robisz?  
- Nie gadaj tylko mi pomóż! - krzyknęła rzucając we mnie kilkoma gazetami.
- A w czym dokładniej?
- Mieszkanie małe tanie z łazienką.
- Dla kogo?
- Dla mnie! Nie zamierzam wracać do Włoch tylko dla tego że Luce znudziło się w Argentynie.
- Zamknij te gazety i choć. - powiedziałam  i pociągnęłam ją za sobą.
- Mari teraz na prawdę musisz się skupić do jutra rana muszę się wyprowadzić, to nie czas na zwiedzanie waszego domu. - mówiła cięgle idąc po schodach.
- Fran zamknij się! - krzyknęłam i otwarłam jedną z sypialni.- zapraszam do twojego nowego mieszkanka.
- No co ty? - krzyknęła wchodząc do środka.
- No wiesz nasz dom jest bardzo duży, po co masz gdzieś mieszkać z kimś obcym, tutaj jest twoje miejsce.
- Na prawdę? A co na to Leon?
- No serio, na pewno nie będzie miał nic przeciwko.
- To wspaniale, lecę po swoje rzeczy.
- Czekaj to ja ci pomogę.
 I poszłyśmy razem do jej mieszkania, wszystko było już zapakowane, pudła podpisane, zadzwoniłyśmy po dużą taksówkę i zaczęłyśmy pakować samochód, w tedy przyszedł Luca i Fran poszła z nim porozmawiać.

Violetta
Fede ciągle w studio nagraniowym ciągle dopracowuje swoja płytę. Tata z Esmeraldą po podróży poślubnej podjęli decyzję o zamieszkaniu na sławę we Włoszech, tata już tutaj zrobił karierę więc jedzie podbijać Europę jak to sprytnie powiedział Ramallo. My z Fede zostajemy, mamy tu szkołę, pracę, przyjaciół. 
Umówiłam się dziś z Diego chcę z nim porozmawiać  czuję że mi go brakuje.
Wyszłam z domu i szłam alejką w stronę jego domu. Otwarłam delikatnie drewnianą skrzypiącą Furtkę i podeszłam do drzwi, miałam chwilę zawahania czy zapukać, w jednej chwili w mojej głowie pojawił się Leon i wspomnienia pierwszego pocałunku, później pierwszego stosunku i kilka urywków z tego jak on zawsze był przy mnie.
- Violu! - usłyszałam głos Diego - Wszystko w porządku?
- Tak! Po prostu zamyśliłam się.
- Wejdź. - powiedział delikatnie i wskazał mi drogę do swojego pokoju.
 Usiadłam na łóżku i rozglądałam się po pokoju, zaczęłam porównywać Diego z Leonem, ich pokoje style ubierania, style muzyczne, aż w końcu ich charaktery.
Po kilkunastu minutach przyszedł Diego z pizzą i Winem.
- U.. jedzonko! - powiedziałam i potarłam ręce.
- Tak... Smacznego. - powiedział Diego
Później zgasło światło, było już późno i zrobiło się strasznie ciemno.
- Nic się nie martw - mówił Diego świecąc telefonem - poszukam świec. 
'Świece, wino, on, ja romantycznie.
Zapalił świece, zaczęliśmy rozmawiać, nagle on zaczął się przybliżać, był coraz bliżej mnie, zaczął mnie dotykać, całować. Ja nie chciałam próbowałam krzyczeć, ale on przytykał mi usta, zaczęłam się wyrywać, po omacku znalazłam drzwi zaczęłam szarpać za klamkę, ze łzami w oczach. On stał tuż nad mną i szeptał " teraz dasz mi to czego nie wziąłem sobie ostatnio".  On zaczął mnie obmacywać. Nie wiedziałam co robić, kopnęłam go w krocze z całej siły on opadł z bólu na ziemie, w tym samym momencie wrócił prąd wzięłam torebkę i podbiegłam do okna. Na szczęście dom był parterowy więc szybko uciekłam.
Zaczęłam biec przed siebie, nie patrzyłam gdzie zmierzam, uciekałam ile sił w nogach. 

Leon
Siedzieliśmy z Bradem popijając piwko i oglądając mecz w salonie, Mari, Cami i Fran chichotały w kuchni. Nasz dom pomału zamienia się w ośrodek dla potrzebującej młodzieży. Nagle zachciało mi się spaceru. Wziąłem kurtkę i wyszedłem mimo że była jeszcze pierwsza połowa meczu mojej ulubionej drużyny.
Ledwo wyszedłem z domu, zamknąłem bramkę, a już ktoś na mnie wpada. Upadłem razem z tą osobą na ziemię.
- Wszystko w porządku? - zapytałam starając się podnieść.
Dziewczyna kiwała przecząco głową, pomogłem jej wstać, ona odsunęła włosy. Zobaczyłem zapłakaną Violettę, miała rozciętą wargę i powiem szczerze wyglądała strasznie, bez wahania ją przytuliłem bardzo mocno. Dałem jej chusteczki, chciałem żeby weszła do nas, ale ona nie chciała więc ją odprowadziłem do domu, pod domem Viola powiedziała tylko.
- Leon dziękuję.
- Nie ma za co. Może zostać z tobą? 
- A mógł byś?
- No pewnie, jesteśmy przyjaciółmi... - mówiłem ale ona mi przerwała, odgarnęła włosy na jedną stronę przybliżyła się blisko mnie.
- Leon KOCHAM CIĘ. - powiedziała i mnie pocałowała. Ja odwzajemniłem pocałunek ale odsunąłem się od niej.
- Zostanę tu ale jako przyjaciel i nic więcej.
- Dobrze, ale będę mogła się przytulić? W twoim objęciu jestem bezpieczna. - powiedziała i znów się rozpłakała
- No jasne! - Powiedziałem i ją przytuliłem.
 Weszliśmy ogarnęliśmy się do spania, ja napisałem siostrze żeby się nie martwiła. Kiedy już zasypiałem Violetta powiedziała że Diego się do niej dobierał. Strasznie mnie to zdenerwowało, myślałem że po tamtym mancie zrozumiał, ale najwidoczniej nie. Zaczekałem aż  Viola zaśnie napisałem jej liścik " Kocham cię, i będę Cię zawsze bronił. Twój Rycerz". Ubrałem się i pobiegłem do domu Diego. Wszedłem bez pukania ten drań siedział na kanapie, zaczęliśmy się szarpać, kilka razy oberwał dosyć mocno, ja też zaliczyłem kilka ciosów. Nagle do mieszkania weszła policja, zakuto mnie w kajdanki i zawieziono na komisariat, nie było dla mnie teraz istotne to czy pójdę siedzieć czy nie choć sprawa była przesądzona, miałem nie zbliżać się do tego pajaca bo trafię na miesiąc do więzienia. I to właśnie się stało.
No trudno ale nie żałuję, byle by Violetcie nic nie było. Około godziny piątej rano przyjechała Marija, opowiedziałem jej co się stało, troszkę się zdenerwowała, no nie dziwię się. Dałem jej wskazówki co do prowadzenia finansów domu i Resto, napisałem dla niej pełnomocnictwo więc wszystko jest w dobrych rękach.

Marija
Leon zachowuje się jak małe dziecko. Co on sobie myśli że ja mam jakieś super moce żeby wszystko ogarnąć, do południa zajęcia, teraz jeszcze knajpa, wieczorem to przyjęcie na dodatek Cami się dziś źle czuła, ona mówi że tak musi być a ja się o nią martwię.
Ja na złość dziś w studio test ze znajomość historii muzyki i sprawdzali choreografię której nie przygotowałam wcześniej. Zgarnęłam szybko Lene siostrę Nati bo ona tez nie miała układu i szybko coś skleiłyśmy. Udało się sprawdzian zaliczyć ledwo ledwo ale jest. Szybko pobiegłam do domu dokończyłam piosenkę na urodziny Leny i pobiegła do Resto wszyscy już tam byli nawet Viola i przyjaciele. Oczywiście to bardzo wielka uroczystość te szesnaste urodziny więc było dużo rodziny Nati. Światło przygasło puszczono na wielkim ekranie zdjęcia solenizantki a my zaczęliśmy śpiewać. 
Brakowało mi Leona, ale wiem że muszę być dzielna teraz na mnie spoczywa odpowiedzialność za wszystko, więc zacisnę pięść i przejdę przez to. Udowodnię że ze wszystkim dam sobie radę sama.
Przyjęcie trwało do białego rana, super się wszyscy bawili.
Rano Andrez, Brad, Fran i Viola  pomogli posprzątać lokal Cieszę się że mam takich przyjaciół jak oni.        

No i jest tak długo oczekiwany rozdział.
Co myślicie?
Mile widziane komentarze.
 

Marija 

4 komentarze:

  1. Super.
    Mam nadzieje że nie długo dodasz kolejny.
    Zapraszam do mnie. Licze na szczere komentarze.
    http://violetta-jej-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. ...Super rozdział...
    Pozdrawiam: Lili Gilbert

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :D Uuuu mocna ta Marija :) No i głupi Diego :/ Fufufufufu łe ble i wgl. Zapraszam do mnie i liczę na szczere komentarze: http://lavidadevioletta123.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. leonetta 4ever!!!!!!
    Ola Piórkowska<3

    OdpowiedzUsuń