Rozdział 70
Violetta
Za nami już dwa tygodnie nauki, sporo wiedzy do przyswojenia, dużo nowych zajęć i strasznie napięty plan lekcji. Mamy mało czasu na spotkania po za szkołą bo wiekowość czasu spędzamy w studio. Jednak dziś udało mi się namówić Fran na mały wyjazd za miasto, zrobimy sobie taką labę.
Fran ciągle coś mówi nie daje w ogóle dojść do słowa, ale to chyba dobrze bo ja nie mam o czym mówić, w moim życiu nic się ostatnio nie dzieje. Staram się za dużo nie myśleć, bo gdy tylko zacznę to od razu chce mi się płakać " Leon" tak to przez niego ,a może przez siebie?!
- Halo!!!! Violetta!!!- Włoszka pstryka palcami przed moja twarzą. - Jesteś? Ziemia do Violi!!!
- Oh Fran! Tak się cieszę z naszego spotkania.
- Ja również, ale wydaje mi się że jesteś strasznie nieobecna. Opowiedziałam ci tyle nowinek, a ty w ogóle na nie nie zareagowałaś. Violu. co się dzieje?
- To takie dla mnie trudne. nie mogę się w ogóle odnaleźć, tęsknie...
- Za Leonem? - w tedy zalewa mnie fala płaczu - Oj kochaniutka, "tego kwiatu to pół światu" jak to mówi moja babcia. wiesz a pamiętasz jak zakochana byłaś w Tomasie? - pociągam nosem i patrze błagalnie na przyjaciółkę - Leon mimo to cię kochał, później był Diego, a Leon mimo to wciąż cię kochał, może wy po prostu nie pasujecie do siebie, uczucie które was łączy jest mega super silne, ale wy nie umiecie nad nim zapanować. Być może Leon zostawił cię tylko po to by jakoś zapanować nad uczuciami, może potrzebujecie czasu?! - Patrzy na mnie pytającym wzrokiem - Z resztą niebawem się przekonamy, bo Leon przyjeżdża w niedzielę. - mówi rozradowana a ja w głębi krzyczę z bólu " Leoś " - Marija ostatnio strasznie się zmieniła, zaczęłyśmy chodzić na siłownię, wiesz ile ona ma energii, powiem ci coś w tajemnicy - wytrzeszczam oczy, ale nie z powodu tajemnicy tylko tego że moja naj- przyjaciółka zamiast skupić się na mnie nawija o siostrze mojego byłego. - Marija pisze z jakimś chłopakiem z Kanady, na razie to nic poważnego, ale być może, kto wie.
Do końca dnia Włoszka ciągle o czymś mówiła, nie ucichał nawet w autobusie. Mój sztuczny uśmiech chyba był bardzo.
Pod moim domem Włoszka nagle zacichła.
- Co się dzieje? - zapytała
- Oh, nie mówiłam bo nie było się czym chwalić, mój ojciec rozwiódł się z mamą Federica, a to pewnie ekipa która zabiera jej rzeczy. - tłumaczę pokazując na wielką ciężarówkę.
- No co ty!
- Tak, nie zbyt im się układało, ale rozwiedli się w zgodzie, wolą być szczęśliwymi przyjaciółmi niż wrogami.
- Powinnaś wziąć z nich przykład, będąc razem zbyt się ranili, ale będąc osobno dalej się kochają. - powiedziała to tak ładnie - Ja już pójdę jutro pogadamy. Do zobaczenia Violu/
- Dziękuję Fran, do jutra.
Moja przyjaciółka to taka mądra dziewczyna, w głowie pobrzmiewają mi jej słowa, odbijając się echem w sercu, może to ma sens. Myślę o tym i odpływam w spokojny sen, pierwszy raz od nie wiem kiedy zasypiam bez płaczu z myślami pozytywnymi.
P.S
Dziękuję jadnej z czytelniczek która jako jedyn komentuje -> motor napędzający mnie.
Niestety dziś taki króciutki ale może coś jeszcze napiszę.
Fraan to nagada <3 Leoś wraca !!!! jupiii :* co do rozdziału jak zawszę BOSKI :*
OdpowiedzUsuńPozdr. ~Iwona~