- Jak coś zakończyć? - Jak? - Tak na wieki... - Na zawsze? - Tak. - To chyba bardzo proste. - Proste? - Po prostu mówisz Koniec. - Nie wydaje mi się... A co z uczuciami? - Jakoś sobie z nimi poradzimy. - My? - My ludzie jesteśmy przyzwyczajeni do wielu końców, początków, wzlotów i upadków. - A jeśli...? - Jeśli się kogoś kocha? O to chcesz zapytać? - Tak. - W tedy jest prościej. - Prościej? - Druga osoba wie że już nic nie zrobi, najlepszym wyjściem jest koniec. - Na prawdę? - Według mnie tak... Spójrz, czy będąc tutaj teraz jesteś szczęśliwa... kiwasz od razu głową że nie, ale będąc tam już będziesz, jest tam coś co cię dopełnia, sprawia że się uśmiechasz, że mimo gorszego dnia, na twojej twarzy pojawia się cień uśmiechu. Lubię tak patrzeć na ciebie, kiedy jesteś szczęśliwa. I mimo wszystko lubię też jak płaczesz, jak trzymasz fason mimo że nie jeden by pękł. - Mów... nie przerywaj... jesteś taki mądry. - Haha... Jakie to nie samowite, dokładnie pamiętam dzień kiedy się poznaliśmy, w co byłaś ubrana, jak bardzo byłaś w tedy skryta, tajemnicza, ale za razem twarda. Pamiętam wszytko, każdy dzień z tobą, każdy twój idiotyczny pomysł. - Jaką jestem szczęściarom że mam ciebie. -A ja że mam ciebie. I co ? - Ale z czym? - Z Końcem. - Kiedyś nastąpi...
ZAWIADAMIAM ! Iż Funkcjonowanie bloga ZAWIESZAM na czas bliżej NIE OKREŚLONY z powodu BRAKU JAKIEGOKOLWIEK komentarza.
Jest mi bardzo przykro wchodząc na blog i widząc ze z waszej strony nie ma żadnego znaku, widocznie coś jest nie tak, więc ja strajkuję. W najbliższym tygodniu podejmę ostateczną decyzję o tym czy blog nie zostanie usunięty tuż przed jego 40 000 wyświetleniem.
- Leon! Coś się dzieje? - zapytałam gdy tylko chłopak usiadł przy fortepianie.
- Daj spokój Violu, z nikim nie chce gadać. - powiedział Maxi podając mi MP3
- Gdybyś chciał się wygadać to ja jestem do twojej dyspozycji. - powiedziałam, chłopak skinął głową w geście podziękowania.
- Violetta! Zaczekaj. - krzyknęła Cami - Powiedz mi czy nie trzeba ci w czymś pomóc, jutro ślub a my nawet nie miałyśmy czasu na zakupy.
- Spokojnie Cami. Mam sporo sukienek coś na pewno wybiorę.
- Wiesz, jak coś to mogę ci pożyczyć którąś z moich, ale obawiam się że będzie za duża. Viola strasznie schudłaś, coś się dzieje.
- Cami proszę cię, daj spokój. - Dziewczyna spojrzała na mnie spod byka - Ale jutro będziecie?
- Oczywiście, będziemy przy tobie i będziemy cie wspierać. Kurcze muszę lecieć, mam zajęcia z Beto, Do zobaczenia później.
-Pa, pa
Dzień zbliżał się ku końcowi. W domu było sporo ludzi, floryści, muzycy, kelnerzy, dekoratorzy. Uciekłam szybko do swojego pokoju, wygrzebałam z szafy kilka sukienek i zaczęłam mierzyć.
- Ta jest śliczna...- powiedział cichy głos, zamknęłam drzwi od szafy i zobaczyłam Ludmiłę - Ale powinnaś założyć tę jasną bo jest bardziej odpowiednia na taką uroczystość. -dokończyła i podała mi jedną z sukienek.
-Dziękuję. - odpowiedziałam niepewnie. Założyłam sukienkę i przeglądałam się w lustrze, Ludmiłą siedziała na rogu łóżka i patrzyła w splecione dłonie. Usiadłam obok niej chwyciłam jej długie palce i mocno ścisnęłam - Wiem że to strasznie cholernie trudne, wiem że minie jeszcze sporo czasu zanim się do tego przyzwyczaimy, ale mając wsparcie w sobie na wzajem będzie nam o wiele łatwiej. - Blondynka popatrzyła w moje oczy i pociągła tak mocno że tuliłyśmy się w mocny uścisk.
- Violu. Zachowywałam się tak głupio. Przecież jesteśmy przyjaciółkami, ja... przepraszam
Do późnych godzin, rozmawiałyśmy i oczyszczałyśmy atmosferę. To był świetny krok w naszej przyjaźni.
Rano w domu było nie do zniesienia każdy biegał za czymś, krzyczał i panikował. Ubrałam się i wyszykowałam na uroczystość. Co parę minut sprawdzałam czas do ceremonii, aż w końcu się doczekałam.
Punkt czternasta w namiocie ogrodowym zapadła cisza. Oczy wszystkich zwróciły się ku wejściu Stałyśmy z Ludmiłą i śpiewałyśmy piosenkę na wejście panny młodej. Serce biło mi w tedy tak mocno, parząc na szczęście mojego taty, jego uśmiech. Ah jakie to wszystko wzruszające.
Uroczystość trwała nie całą godzinę, oczywiście nikt nie zakłócił ceremonii, ani żadne z młodych nie wycofało się. Gdy nadszedł kulminacyjny moment. postanowiłam znów coś zaśpiewać, tym razem bez Ludmiły. Podczas tego wykonu, zauważyłam w tłumie Leona, i moje myśli kompletnie się rozpłynęły, kolana się pod mną ugięły i kręciło mi się w głowie, ale przedstawienie musi trwać więc dokończyłam występ.
Wszyscy goście, ogromnie radowali się ze szczęścia naszych rodziców, sporo gości gratulowało nam i życzyło szczęścia. Na przyjęciu byli państwo Verdas, ale bez Mariji co było dziwne bo Diego przecież już wrócił ze Stanów.
- Violetta! Może rozruszamy towarzystwo? - zapytała Angi.
- Jasne! Ej chodźcie wszyscy! - krzyknęłam na znajomych i zaczęliśmy tańczyć i śpiewać.
Wesele trwało do późna, goście bawili się znakomicie. Około godziny pierwszej w nocy, zauważyłam że Leon chce już wyjść i żegna się z młodymi i naszymi przyjaciółmi.
Super! Fede dziś nie będzie, reszta też się wykruszył, no i zostałem tylko ja i Maxi, a mamy dziś zajęcia w sali koncertowej. Idę alejką, przez park jak co rano. Na ławeczce przy stawie siedzi dziewczyna, przyglądam się jej.
- Violetta? - wyrywa mi się cicho, jednak na tyle głośno by dziewczyna spojrzała w moją stronę. Zrobiło mi się głupio i pomachałem, uraczyła mnie niewinnym uśmiechem i wróciła do wpatrywania się w gołębie.
Kawałek dalej pan Garso sprzedawał jabłka w karmelu szczupłej dziewczynie o brązowych włosach z blond końcówkami.
- Violetta? - powiedziałem stając tuż za nią. Kobieta odrzuciła się, spojrzała na mnie jak na jakiegoś dziwaka i poszła sobie.
Verdas! Ogarnij się! Co ci jest?! Muszę się ocknąć. Całą drogę do studia patrzyłem tylko pod nogi.
-Leon! Chodź szybko, tata Violetty nas podrzuci do sali koncertowej. - oznajmił Maxi i ciągnął mnie za rękę. próbowałem się jakoś z tego wymiksować ale nawet Pablo siedział już w Vanie.
Zająłem miejsce przy drzwiach obok potrzepanego skeyta i starałem się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z nikim w samochodzie.
- Trzymaj! - powiedziała Ludmiła siedząca za mną dając mi kopertę. -Wiesz co masz zrobić
- Tak, wiem. - uśmiechnąłem się i schowałem kopertę do plecaka.
Piętnaście minut później byliśmy już na miejscu i trwała rozgrzewka. "pik pik " Dostałem wiadomość od Anderza.
-Pablo! - krzyknąłem - Andrez pisze że będą tutaj z Bradem za jakieś pięć minut i przepraszają za zamieszanie, ale jednak wezmą udział w zajęciach.
- Dobrze, dziękuje Leon wracaj do rozgrzewki. No więc na początek dziewczęta, proszę abyście to wy zaczęły . -Oznajmił nauczyciel.
- Świetna robota, co prawda musicie nie które elementy jeszcze dopracować, ale myślę ze to będą tylko niewielkie poprawki kosmetyczne. Macie piętnaście minut przerwy i pokarzecie cały układ - powiedział i poszedł gdzieś zadzwonić.
"pik pik " postałem kolejną wiadomość, tym razem do Mariji
"POZDRAWIAMY ZE SŁONECZNEJ KANADY. M & J & D"
- No proszę, do roboty dzieciaki - krzyknął Pablo i klasnął w dłonie.
Po naszej próbie poszliśmy wszyscy na pizze, a później do kina i znowu do baru coś zjeść, a później było już coraz lepiej poszliśmy do klubu. Tak więc do domu wróciłem dopiero coś koło trzeciej w nocy. To był na prawdę udany dnień, fajnie było spędzić go z przyjaciółmi z którymi tak dobrze się dogaduję. Nie przeszkadzał mi obecność Violetty wręcz przeciwnie, świetnie się z nią bawiłem, zauważyłem nawet że między nią a Ludmiła chyba jest coraz lepiej, ale jeszcze nie perfekcyjnie.
Jest strasznie późno, tata jeszcze nie wrócił z kolacji z przyszłą żoną, Olga z Ramalo planują w salonie ślub ojca, a ja siedzę i ryczę w poduszkę. Jestem załamana, chciał bym z kimś pogadać ale moje przyjaciółki dzisiaj mnie olały, Cami poszła do kina z mamą, a Fran... miała już plany z Leonem. Siedząc tak zdałam sobie sprawę z tego jaka nieszczęśliwa jestem. Ale dla czego? Wzięłam do ręki telefon i wyszukałam Ludmiłę, z wielkim zawahaniem wybrałam numer, ale co ja jej powiem? Prawdę, tak to co myślę.
- Halo? - powiedziała pytającym zaspanym głosem
- Cześć Ludmi, to ja Violetta. Proszę wysłuchaj mnie, nie musisz nic mówić tylko posłuchaj co mam po powiedzenia... proszę.
- Ok...
- Przepraszam, za swoje zachowanie, za mojego ojca. Zrozum mnie również nie jest łatwo, staram się zrozumieć co czujesz, ale nie potrafię, odsunęłaś się od mnie w momencie w którym powinnyśmy trzymać się razem, myślałam że jesteśmy przyjaciółkami na dobre i złe. Ale... ty chyba zmieniłaś zdanie.Bardzo brakuje mi ciebie twoich Durnych czasem bezsensownych porad, twojego śmiechu, twojej blond burzy loków przy moim fortepianie. Ludmiła proszę, nie zamykaj się przed mną. Proszę... Ja zrobię wszystko żebyś poczuła się u mnie jak w domu, wiem że to nie tak miało wyglądać, ale skoro ma to być dobre rozwiązanie dla naszych rodziców, jeśli mają być szczęśliwi... Jeśli tak to jestem w stanie wszystko poświęcić dla szczęścia mojego ojca. Ludmiła...
-Violu... mnie również ciebie brakuje ale potrzebuję czau by to wszystko zrozumieć. By się do tego przyzwyczaić... Przepraszam...
Federico
Nic mi się nie chce... Ta grypa mnie wykończy, całą noc nie spałem. Napisze sms' a do Leona żeby nie czekał na mnie " Sory stary, grypa mnie powaliła, dziś mnie nie będzie, powiedz Beto że nadrobię to w weekend". Ooo... herbatka z imbirem pani Olga jest super.
-Federico. - powiedział German - Czy możemy porozmawiać?
- Jasne. - powiedziałem zachrypniętym głosem
- Jesteś chory? Może chcesz żebym cię zawiózł do lekarza? Obiecałem twojej mamie że się tobą zajmę.
-Nie, nie trzeba, kilka takich herbat i aspiryna i będę zdrów jak ryba. - zaśmiałem się - To o czym chciałeś porozmawiać? A przepraszam... w ogóle nie wiem jak mam się do ciebie zwracać.
- Właśnie Federico to jest między innymi temat mojej rozmowy. bardzo chciał bym abyś z nami dalej mieszkał, dla dobra twojej edukacji i Violetty, wiem że się przyjaźnicie, a ona ostatnio jest strasznie odizolowana. Możesz mówić do mnie po prosty German, albo wujku, jak chcesz.
- Jasne.
- Posłuchaj, ja wiem że to dla ciebie nie łatwa sytuacja, do niedawna byłem z twoją mamą a teraz, będę wiązał się z matką twojej dziewczyny...
- Powiem tak, to nie jest łatwa sytuacja, ale tylko ze względu na Ludmiłe, wiem o tym że mama była z tobą szczęśliwa, ale jako przyjaciółka, rozmawiałem z nią na ten temat wielokrotnie nie mam żalu ani do ciebie ani do niej. Chcę szczęścia was obojga. Co do tego ślubu to będzie prawdziwy galimatias życiowy.
- Strasznie mądry z ciebie młody mężczyzna
- Dziękuję. To po mamusi
- Tak to bardzo mądra kobieta, dobrze cię wychowała.
- Dziękuje. German, jeśli będziesz chciał to ja się mogę wyprowadzić...
- No coś ty! Proszę cię nie denerwuj mnie, obiecałem opiekować się tobą jak własnym synem, więc nie chcę tego nawet słuchać. A i jeszcze jedno czy mógł byś porozmawiać z Violettą, martwię się o nią.
- Ja również, ale z tego co jest mi wiadome ona sam musi sobie z tym poradzić.
Rozmowa z wujkiem była mi chyba potrzebna, takie oczyszczenie atmosfery i w ogóle... teraz idę spać, głowa to mi chyba za raz pęknie.
Od wyjazdu Mariji z Diego minął dopiero jeden dzień, ona jest dorosła, a ja się o nią boje jak o małe dziecko, to chyba przez to porwanie i to wszystko co przeszedłem, ale nie dam się zadręczyć myślą.
Na dzisiejszych zajęciach pracujemy nad nowym układem. Obserwując Violettę i jej ruchy, coś w środku mnie pęka, ale na zewnątrz nie wypuszczam nie proszonych myśli. Układ jest dosyć prosty ale pracochłonny. Każdy z nas wkłada w niego całe swoje serce i stara się o pięćdziesiąt procent bardziej.
W czasie przerwy postanowiłem pogadać z Ludmiłą, która trochę odstaje od wszystkich, myślami błądzi gdzieś po planecie zamieszkałej przez różowe pudle.
-Ludmiła! Co jest?
- Nic, mnie odzywaj się do mnie. - powiedziała i zarzuciła swoim blond fryzem
- Myślałem że chcesz pogadać, jesteś strasznie odosobniona.
- To nie twoja sprawa. - powiedziała, odwróciła się i bezgłośnie powiedziała - Spotkajmy się w parku obok stawu o szesnastej.
- Okej, odpowiedziałem i poszedłem poszukać chłopaków.
Violetta
Oh! Czy Leona łączy coś z Ludmiłą?! Nie! Ta myśl jest straszna. Podczas dzisiejszej próby nasze spojrzenia przecięły się kilkakrotnie, jego spojrzenie jest ciągle takie rozpalające, Oh ile bym dała żeby się do niego móc przytulić.
- Violetto, - Usłyszałam swoje imię i ujrzałam przed sobą Ludmiłę - Nie chcę się tutaj kłócić ale mogła byś się przesunąć? Stoisz przy mojej szafce. - powiedziała, unikając kontaktu wzrokowego.
- Ludmiła, czy teraz ciągle tak będzie? Będziemy się unikać? Myślę że na to jest już zbyt późno, niedługa będziemy mieszkać pod jednym dachem.
- Violetto daj Ludmile spokój! - wtrącił się Leon a jego ton był strasznie zimny.
- Leon Nie wtrącaj się! - odpowiedziała Ludmiła - A z tobą Violu nie mam o czym rozmawiać, wyraziłam swoją opinię na ten temat już niejedno krotnie, nie podzielam zdania mojej matki, ale kocham ją i życzę jej szczęścia. Nie mam ochoty już z tobą rozmawiać.
- Choć pójdziemy na świeże powietrze, strasznie zbladłaś. - powiedział Leon i Zabrał Ludmiłę.
Nie mogę pojąć jak bardzo źle się czułam na ten widok, mój Leon prowadził Ludmiłę, tak jak kiedyś obchodził się ze mną tak teraz traktuje tą farbowaną blondynkę! Oh ale jestem zła.
Leon
-Dlaczego? - pytała Ludmiła
- Słuchaj, jesteś strasznie twarda, ale bez przesady, ja rozumiem to jak się teraz czujesz, ale skoro potrafiłaś, z Vioettą się zaprzyjaźnić, może i potrafiła byś się...
- Nie proszę nie kończ, już postanowiłam, będę ją tolerować, ale nie będę jej traktować jak siostry, jest mi strasznie źle gdy myślę o Fede o tym jak on się teraz czuje, nie potrafię rozmawiać z Violettą bo wiem że przez moją matkę i jej chora miłość... małżeństwo się rozpadło...
- Ale, wiesz przecież że Federico nie ma nic przeciwko temu związku, cieszy się. Proszę Cie przestań się użalać wstań popraw makijaż i zacznij żyć. Mam dość Ludmiły beksy!
- Może i masz rację...
- Pfi.. Zawsze ja ma.
-Oh! Jakiś ty skromny...
- Zadzwoń do Federica powiedz mu co masz do powiedzenia, i wiedz w tedy będzie jasne czy coś jeszcze z tego będzie czy nie.
- Dziękuję, mam u ciebie dług wdzięczności, poświęcasz mi tyle uwagi, mimo tych wszystkich okropnych rzeczy jakie kiedyś ci wyrządziłam... Jesteś super gościem i gdybym nie kochała tak strasznie Fede na pewno bym o ciebie walczyła,
- Kocham cię i zawsze będę... ale jak siostrę może przyjaciółkę. - powiedziałem ze szczerym uśmiechem.
- Leon... przyjdziesz zna ślub? Chciałabym mieć w tedy jakieś wsparcie.
-Jasne, wyślij mi zaproszenie. - przytuliłem blondynkę i wróciliśmy na zajęcia.
Kompletnie nie rozumiem swojego zachowania, miły przyjazny i to w stosunku do Ludmiły. Fran ma rację chyba zbyt mocno uszkodzili mi czaszkę podczas pobicia gdy byłem porwany.
- Nie! Nie i jeszcze raz Nie! możesz tupać nogami grozić ucieczką lub innymi takimi ale ja się nie zgadzam! Nie i koniec!
- Ale Leon!!!
- Nie! Ty w ogóle nie znasz tego kolesia, chcesz lecieć przez pół świata żeby go zobaczyć! Czy ty nie uderzyłaś się przypadkiem w głowę?
- Leon, ale ja na prawdę....
- Nie Marija koniec tematu, ja się na to nie zgadzam!
- To leć ze mną!
-Co?! Nie!!! Koniec tematu mam co robić! Życzę miłego dnia siostrzyczko
- Życzę miłego... bla bla bla, głupi durnowaty osioł!
- Słyszałem!
- I dobrze!
Jestem pełnoletnia? Tak! Radziłam sobie w dziwnych sytuacjach ? Tak! Ale do stanów nie wolno mi samej lecieć! Oh ale ja mam go kitu. Całe dnie tylko czekam aż będę mogła siąść przed laptopa i połączyć się z Justinem.
W szkole jakoś się układa, wszyscy zachowują profesjonalizm, każdy ma na ustach uśmiech, czasem to wydaje mi się ze w szkole zachowujemy się jak w domu. O dajmy na przykład śpiochów kiedy bym nie szła obok kącika z fotelami to oni tam śpią. A historycy, ciągle siedzą w książkach i starych nutach i odkopują jakieś pierwotne dźwięki, Są jeszcze marzyciele, ale ci wykonują bardzo dziwne tańce do jakiejś kosmicznej muzyki. No i oczywiście klasa Leona, Absolwenci na poprawce, nie którzy zastanawiają się dlaczego oni dalej chodzą do szkoły, ale w sumie bez nich nie było by to samo.
Zajęcia z muzyki są podzielone na różne grupy dziś moja grupa ma oceniać występy innych, jestem właśnie w auli i czekamy na występ Fran.
Uwielbiam tą Włoszkę, jej poczucie rytmu, ruchy sceniczne i głos jest po protu obłędny, ona ma w sobie tyle wdzięku i prostoty, jest taka uniwersalna. Oceniła jej występ na dziewięć punktów w każdej rubryce, myślę że to sprawiedliwa ocena, no przecież nie dam jej samych dziesiątek bo biedaczka popadnie w samozachwyt.
Tuż po jej występie, oczywiście po chwili przerwy nadszedł czas na występ grupy.
Ich występ oglądałam z ogromnym skupieniem, zastanawiający jest fakt jak bardzo zabliźniły się razy miedzy Violetta a Leonem, a może oni tylko tak grają głupio szczęśliwych, uśmiech mojego brata jest bardzo ciężki do odszyfrowania. Cóż ale patrząc na całokształt i wystawiając ocenę subiektywną do sytuacji, muzę się poważnie zastanowić, ponieważ ogólnie wszystko mi grało i w ogóle bez zastrzeżeń, ale... sama nie wiem. Moja ocena to tak jak w przypadku Fran same dziewiątki.
Po zajęciach wpadł mi do głowy pomysł który musi się udać.
- Diego! Die.. Diego! Biegnę za tobą od studia! - krzyczałam dobiegając do Hiszpana, który ma stanowczo za długie nogi bo robi zbyt duże kroki
- O, przepraszam miałem słuchawki w szach, stało się coś? - tłumaczy się zdezorientowany
- Nic, nie no spoko, ale może się stać. - mówiłam próbując złapać trochę powietrza
- O czym ty mówisz? - zapytał zaskoczony
- Cóż, musisz lecieć ze mną do Vancouver, proszę, Leon nie chce a mnie bardzo zależy. - i zaczęłam robić swoją kocią minkę
- Muszę pogadać z twoim bratem, ale nie widzę przeciw wskazań.
- Jesteś cudowny, kocham cię.
- A mogę wiedzieć w jakim celu ?
- Za miłością!
- No to nie mam więcej pytań, co powiesz na wspólny obiad?
Dwa miesiące nauki już na mną, zajęcia bardzo wyczerpujące ale przynoszące spore rezultaty. Z chłopakami cięgle się widzę, tak więc jestem na bieżąco w plotkach. Ale nie żebyśmy cały czas plotkowali skupiamy się także na muzyce, która nas po prostu napędza.
To strasznie zabawne szkoła niby ta sama, ludzie też ci sami plus jeszcze kilku nowych, nauczyciele również ci co dawniej ale jednak w szkole panuje zupełnie inna atmosfera. To takie dziwne, czuję się w niej jak bym był w pracy, ale takiej pracy do której uwielbiam przychodzić.
No jednak coś wróciło to ładu, mam na myśli Ludmiłę, już nie jest naj- przyjaciółką Violi i reszty, wróciła Ludmiła - gwiazda. Odbiło jej zaraz po tym jak Fede postanowił ją zostawić, biedny chłopak naraził się na gniew blondynki, nie tylko on bo moja siostra też dostała nie małą reprymendę. Teraz cały świat jest "be" tylko nie błyszcząca Ludmiła, która teraz ugania się za Fede, by ten do niej wrócił, kłócąc się ze wszystkimi, święte nerwy to ma Nati, wytrzymuje wszystkie wybuchy nadąsanej gwiazdki.
Dzisiejsze zajęcia z Gregorio były jednymi z fajniejszych.
Po szkole miałem iść na kawę z Larą, ale odwołała spotkanie, wiec z braku pomysłu na popołudnie postanowiłem powłóczyć się po mieście. Idąc przez alejki sklepowe zauważyłem Ludmiłę, siedziała poddenerwowana i z kimś rozmawiała przez swój różowy telefon.
- Co!!! Chyba żartujesz!!! Nie może tak się stać! Przecież on się rozwiódł niedawno, mamo proszę przemyśl to! Nie! Nie zgadzam się ponieważ, po pierwsze Viola to moja kuzynka... Tak wiem że po ojcu ale... Po drugie on był z matką mojego chłopaka... nie mamo dalej jesteśmy razem.... mamo proszę jak to będzie wyglądać?! Dobrze, kolacja może być, ale nie ukrywam że nie podoba mi się to wszytko. Tak ja ciebie też. To pod domem Vili o osiemnastej. Pa...
- Hej Ludmiła. - powiedziałem a ona podskoczyła, jej wyraz twarzy był inny niż zawsze nie pałał ona złośliwością, ale strachem - Mogę się przysiąść? - skinęła głowa i przesunęła się kilka centymetrów. - Coś się stało?
- Nie! Tak! nie udawaj że cię to interesuje Verdas! - powiedziała i pochyliła się tak że łokcie oparła na kolanach a dłońmi podtrzymywała brodę.
-Nie chcesz mówić to nie mów, ale z autopsji wiem że czasem rozmowa z osobą postronną pomaga. - powiedziałem i również usiadłem tak jak ona, w tedy na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- Słyszałeś, moją rozmowę? - skinąłem głową przepraszająco - Oh!!! Mam dość, widzisz moi rodzice rozeszli się już jakiś czas temu, będzie prawie dwa lata, teraz mam chce ponownie wyjść za mąż.
- To chyba dobra nowina?!
- Tak, to znaczy nie! Mama chce wziąć ślub z panem Castillo!
- Ojcem Violetty?! -zapytałem strasznie zaskoczony
- Ale on...
Nasza rozmowa ciągnęła się nie wiem ile, blondynka mówiła, mówiła, szlochała, płakała, śmiała się i użalała nad sobą. Ale myślę że chociaż trochę jej pomogła taka rozmowa.
Zapadła późna noc, ciemność spowiła nasze piękne miasto, a latarnie dodawały takiej magii. Zaproponowałem Ludmile, spacer, kino i odprowadzenie do domu.
- Leon, bardzo ci dziękuje, to było miłe popołudnie. I kto by pomyślał że mogę je z tobą tak miło spędzić. Jesteś dobrym chłopakiem- mówiła i uśmiechała się, nagle się zatrzymała tuz przed mną wspięła się na palce i naszeptała do ucha - I moim potajemnym przyjacielem, ale to niech będzie tajemnicą.
Po czym dała buziaka w policzek i zniknęła tuż za rogiem.
Super! Przyjaciel! Ha ha ha ,oj Leoś Leoś dalej masz w sobie ten bajer do dziewczyn.
P.S
Jeszcze ciepły rozdzialik. Czeka na jakiś komentarzyk :D :*
Za nami już dwa tygodnie nauki, sporo wiedzy do przyswojenia, dużo nowych zajęć i strasznie napięty plan lekcji. Mamy mało czasu na spotkania po za szkołą bo wiekowość czasu spędzamy w studio. Jednak dziś udało mi się namówić Fran na mały wyjazd za miasto, zrobimy sobie taką labę.
Fran ciągle coś mówi nie daje w ogóle dojść do słowa, ale to chyba dobrze bo ja nie mam o czym mówić, w moim życiu nic się ostatnio nie dzieje. Staram się za dużo nie myśleć, bo gdy tylko zacznę to od razu chce mi się płakać " Leon" tak to przez niego ,a może przez siebie?!
- Halo!!!! Violetta!!!- Włoszka pstryka palcami przed moja twarzą. - Jesteś? Ziemia do Violi!!!
- Oh Fran! Tak się cieszę z naszego spotkania.
- Ja również, ale wydaje mi się że jesteś strasznie nieobecna. Opowiedziałam ci tyle nowinek, a ty w ogóle na nie nie zareagowałaś. Violu. co się dzieje?
- To takie dla mnie trudne. nie mogę się w ogóle odnaleźć, tęsknie...
- Za Leonem? - w tedy zalewa mnie fala płaczu - Oj kochaniutka, "tego kwiatu to pół światu" jak to mówi moja babcia. wiesz a pamiętasz jak zakochana byłaś w Tomasie? - pociągam nosem i patrze błagalnie na przyjaciółkę - Leon mimo to cię kochał, później był Diego, a Leon mimo to wciąż cię kochał, może wy po prostu nie pasujecie do siebie, uczucie które was łączy jest mega super silne, ale wy nie umiecie nad nim zapanować. Być może Leon zostawił cię tylko po to by jakoś zapanować nad uczuciami, może potrzebujecie czasu?! - Patrzy na mnie pytającym wzrokiem - Z resztą niebawem się przekonamy, bo Leon przyjeżdża w niedzielę. - mówi rozradowana a ja w głębi krzyczę z bólu " Leoś " - Marija ostatnio strasznie się zmieniła, zaczęłyśmy chodzić na siłownię, wiesz ile ona ma energii, powiem ci coś w tajemnicy - wytrzeszczam oczy, ale nie z powodu tajemnicy tylko tego że moja naj- przyjaciółka zamiast skupić się na mnie nawija o siostrze mojego byłego. - Marija pisze z jakimś chłopakiem z Kanady, na razie to nic poważnego, ale być może, kto wie.
Do końca dnia Włoszka ciągle o czymś mówiła, nie ucichał nawet w autobusie. Mój sztuczny uśmiech chyba był bardzo.
Pod moim domem Włoszka nagle zacichła.
- Co się dzieje? - zapytała
- Oh, nie mówiłam bo nie było się czym chwalić, mój ojciec rozwiódł się z mamą Federica, a to pewnie ekipa która zabiera jej rzeczy. - tłumaczę pokazując na wielką ciężarówkę.
- No co ty!
- Tak, nie zbyt im się układało, ale rozwiedli się w zgodzie, wolą być szczęśliwymi przyjaciółmi niż wrogami.
- Powinnaś wziąć z nich przykład, będąc razem zbyt się ranili, ale będąc osobno dalej się kochają. - powiedziała to tak ładnie - Ja już pójdę jutro pogadamy. Do zobaczenia Violu/
- Dziękuję Fran, do jutra.
Moja przyjaciółka to taka mądra dziewczyna, w głowie pobrzmiewają mi jej słowa, odbijając się echem w sercu, może to ma sens. Myślę o tym i odpływam w spokojny sen, pierwszy raz od nie wiem kiedy zasypiam bez płaczu z myślami pozytywnymi.
P.S
Dziękuję jadnej z czytelniczek która jako jedyn komentuje -> motor napędzający mnie.
Niestety dziś taki króciutki ale może coś jeszcze napiszę.
* koniec z heroicznie nieodpowiedzialnymi decyzjami
* koniec ze sportem ekstremalnym
* Regularna siłownia
* Zmiana Wizerunku
Cóż nic prostszego, wypisać na kartce kilka słów, kartkę zmiąć i po jakimś czasie wyrzucić, tym razem posunęłam się o krok dalej i swoje motta wypisałam na ścianie w pokoju tuż obok lustra, kolorem mocno bijącym po oczach.
W mojej głowie kołują myśli o Federico, ale nie będę się w nie zagłębiać najlepiej będzie jak najszybciej o nich zapomnieć. Ciekawe czy mój ukochany brat zamierza w ogóle tutaj wrócić. Szkoła zaczyna się za trzy dni do tego czasu na pewno podejmie jakąś decyzję. Na dzisiaj zaplanowałam dzień z Diego, właśnie na niego czekam, mamy jechać and jezioro, trochę się poruszać i poopalać, po prostu relaks, po tych wszystkich nie chcianych wydarzeniach. Tak strasznie pragnę by Diego nie czół się winny zachowania swojego ojca, chcę żeby był po prostu szczęśliwy jak dawniej.
"blink"
{Cześć siostra trochę się spóźnię :/ - kotki }
Oj, przecież nic się nie dzieję, zrobię w tym czasie kilka kanapek i zapakuję jakieś picie.
"Ding - dong"
Podchodzę nieśpiesznie do drzwi i otwieram je nic pierwsza sprawdzę kto to...
- Czeeeść... - mówię z niechęcią - Byłam przekonana że to Diego
- Mogę wejść? Nie zabiorę ci dużo czasu - mówi blondynka
- Jasne, napijesz się czegoś?
- Nie. Mam ci tylko dwie rzeczy do powiedzenia. Po pierwsze Federico jest ze mną i nic tego nie zmieni i lepiej będzie jeśli będziesz o tym pamiętać. Po drugie ty i twój brat najlepiej zniknijcie z naszego życia, bo krzywdzicie wszystkich dookoła. Zrozumiałaś? Ludmiła wychodzi!
I nim zdążyłam zakodować wszystkie słowa które padły w moją stronę, blondynki już nie było, a ja czułam się tak jak bym dostała od kogoś w twarz.
Leon
Rehabilitacja fizyczna i psychiczna zmierza w dobrą stronę, trochę mnie poturbowali moi oprawcy ale myślę że się jakoś z tego wyliżę. Fran nie daje mi spokoju ciągle pisze chyba razem z Mariją ustawiły sobie jakiś grafik bo jak tylko jedna przestaje pisać to druga zaczyna, no i jeszcze Andrez się do tego dołącza ze swoimi nienormalnymi tezami. Mam teraz sporo na prawdę sporo czasu ma myślenia, o wszystkim i o niczym. Myśl która nie daje mi spać to szkoła, jeśli tam wrócę narażę się na Violettę a ja na prawdę nie mam na to już siły, na bycie w tym związku, coś mówi mi daj wam jeszcze szansę, ale druga strona mówi że to koniec, a zdrowy rozsądek podsuwa myśl że jesteśmy dorosłymi ludźmi i powinniśmy zachowywać się profesjonalnie. Och to takie popaprane.
"blink"
{Leoś kochanie co u ciebie? Mama mówi że źle cię tam karmią, zrobiłam twoje ulubione Taco, zapakuje je hermetycznie u pani Wandzi w sklepie i jak mama do ciebie pojedzie to nią pośle. Kochamy cię wracaj szybko do zdrowia. Babcia Verdas }
Ha ha ha ha.. nie potrafię przestać się śmiać, moja babcia pisze do mnie sms'y {Babciu, możesz przecież zadzwonić, mowy mi nie odebrało. I wielkie dzięki za jedzonko, naprawdę marnie karmią w tej klinice. Leon }
"blink"
{ Wiem słonko, ale odkąd dziadek kupił mi ten nony telefon to nawet w bingo na tym gram. A ty śpij, a nie zawracaj babci głowę, zaraz następna runda się zaczyna, a ostatnio pani Wanda ze mną wygrywa}
Kocham swoją rodzinkę, jest tak pozytywnie pokręcona.
Sprawdzam godzinę dopiero pięć po piątej rano, pierwsze zajęcia z masażystą zaczynam o siódmej, ale przez ten wolny czas podejmuję decyzje o powrocie do szkoły, ja jakoś sobie poradzę z uczuciami w stosunku do Violetty, a to jak ona sobie będzie z tym radzić to tylko jej problem. Poinformowałem mejlowo wszystkich tych których chwiałem o tym oczywiście poinformować, w tempie natychmiastowym otrzymałem mnóstwo pozytywnych podpowiedzi. Jedyny minus jest taki że do szkoły wrócę dopiera za miesiąc, ale siostra będzie robić mi notatki i informować na bieżąco, no i dyrekcja zaproponowała mi naukę za pomocą wideo-czatu. Może sobie jakoś poradzę.
Marija
Nowe zasady w życie wprowadzone w tempie natychmiastowym od razu przesłaniają się w pozytywne efekty. Dziś na przykład idę z Fran do fryzjera a później do fotografa, bo musimy mieć specjalne karty uczniowskie ze swoimi zdjęciami.
Zdjęcie Fran wyszło oczywiście niesamowicie, ta włoska uroda, ten wdzięk i te oczy normalnie miodzio.
Co do mnie to postanowiłam się radykalnie zmienić, koniec blond włosów, bo nie czuję się w nich dobrze. Dieta i siłownia bo moje ciało powinno byś sprawne no i w końcu koniec z rockową stylu-wą teraz wchodzimy w bardziej neutralną tonację.
Z dnia na dzień jest chyba coraz lepiej, już nie myślę dla czego Leon mnie zostawił i co teraz mam ze sobą zrobić. Teraz swoje myśli kieruję ku nowemu etapowi mojej edukacji. Wielki powrót do studia, nowi nauczyciele, pewnie nowi ludzie, ale na pewno starzy przyjaciele. Dziś umówiłam się z dziewczynami na małe zakupy i ploteczki. Było mi trochę niezręcznie, kiedy dowiedziałam się że Marija idzie z nami, mam ogólny żal do Leona i całej jego rodziny, ale postanowiłam, że będę ją totalnie olewać.
-Violetta! - krzyknął Fede gdy schodziłam po schodach
- Tak?
- Masz chwilkę?
- Tak, to znaczy nie, to znaczy zaraz wychodzę na zakupy z dziewczynami, a co?
- chciałem tylko żebyś ze mną coś zaśpiewała.
- Och. Oczywiście, kocham to... No wiec jaki utwór?
- Dziękuję, od razu mi lepiej... -powiedział Włoch
- Chodzi o Ludmiłę?
- Tak i o Mariję. Czuję się ja między młotem a kowadłem.
"Ding Dong"
- Och to pewnie dziewczyny. Sorki Fede pogadamy później.
- Jasne, dzięki...
Przeszłyśmy chyba ze sto sklepów i kupiłyśmy chyba z milion rzeczy. A pod koniec dnia to byłyśmy tak zmęczone, że nie miałyśmy nawet siły by dojść do samochodów.
- Vilu! - zawołała Fran
- Tak? - Włoszka odciągnęła nie trochę i zwolniła okrok tak by reszta towarzystwa wyprzedziła nas o jakieś dwadzieścia metrów.
- Dlaczego jesteś taka oschła dla Mariji? Przecież to niej wina, Leon cie zostawił, ale świat kręci się dalej, coś przemija, coś trwa dalej. Nie możesz być dla niej taka krytyczna.
- Fran, ale..
- Ci..!!! Teraz ja mówi! - podniosła głos - Na zakupach ignorowałaś każde jej komentarz, a gdy już coś zaczęła mówić to wchodziłaś jej w słowo. To jest mocno nie fair.
- Fran, ale ja na prawdę nie potrafię, nie chcę, nie umiem, znieść jej obecności.
- No to masz wielki problem, bo jeśli nie zmienisz swojego zachowania względem jej to możesz zapomnieć o naszej przyjaźni.
- Co?
-Tak Violu! Nie zniosę złego t\traktowania moich przyjaciół. Ty Leon Marija i każdy następny jesteście moimi przyjaciółmi i mimo tego że ciągle się kłócicie, rozstajecie i tak dalej to z każdym chce się dalej przyjaźnić, ale nie zniosę złego traktowania.
- Rozumiem.
W samochodzie panowała grobowa cisza. Próbowałam jakoś nawiązać kontakt z Mariją, ale chyba za bardzo zalazłam jej za skórę, bo cala drogę miała słuchawki w uszach i olewała moje pytania.
Federico
-Maria- krzyknąłem kiedy zauważyłem ją pod budynkiem miejscowej szkoły
-O! Cześć! -udawała zdziwioną, ale byłą zaniepokojona
- Dobrze że cię widzę chcę z tobą porozmawiać.
- Przepraszam, ale nie mam teraz czasu, troszkę się śpieszę.
- Próbujesz mnie zbyć? Proszę tylko o kwadrans rozmowy.
- No dobrze, słucham?!
- Chodź, tutaj nie daleko jest mała knajpka robią tam świetne lody włoskie.
- Nie Federiko, nie mam ochotyu na lody, ani zbytnio na rozmowę z tobą, a już w szczególności na problemy z Ludmiłą jakie mnie czekają kiedy się dowie o tej rozmowie.
- Okej... O Ludmile się nie martw, ja z nią pogadam. To możne usiądziemy tutaj na ławce?
-No dobrze ale zostało ci tylko trzynaście minut.
- Marija, od momentu gdy cię już kiedyś straciłem, moje serce szukało jakiegoś zastępstwa, i teoretycznie znalazło je przy Ludmile...
-Osiem minut! - wtrąciła - Przejdź do konkretu
- Kiedy podczas porwania Leona byłem u ciebie, uświadomiłem sobie, że moje serce naprawdę dopiero przy tobie zaczyna bić. Marija zrobię wszystko, tylko daj mi jakiś znak że ty tez chcesz byś ze mną.
- Łoł!!! Kowboju! Nie za daleko się posuwasz? Jesteś w związku z Ludmiłą, a już szukasz zastępstwa?! O nie nie!
- Nie to nie tak! Ja po prostu chcę wiedzieć czy mam u siebie jakieś szanse?! Z Ludmiłom związek mogę skończyć w każdej chwili..
-Federico! Uspokój się! Ja na prawdę nie szukam teraz nikogo, a szczególnie nie będę wiązać się z chłopakiem z którym już kiedyś byłam, bo jak to mówiło powiedzenie mojej babci " nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki" My już kiedyś byliśmy razem i nie wyszło. Ja nie chcę tego przechodzić jeszcze raz. Jeśli to już wszystko to pozwolisz ze sobie pójdę i tak przekroczyłeś czas rozmowy o trzy minuty.
Dziewczyna wstała i odeszła jakieś pięć kroków, wstałem i nie wiedziałem czy biec za nią czy zostać, czółem się tak jak bym dostał w policzek. Marija odwróciła się, podbiegła do mnie chwyciła moją twarz w swoje zmarznięte jak zwykle dłonie i Pocałowała!
- Nie, to nie wypali, nic nie czułam, a wręcz przeciwnie poczułam się tak jak w tedy gdy moja babcia zrobiła guacamole z nieświeżych pomidorów.
- Czyli? Bo nie za bardzo rozumiem.
-Zemdliło mnie, trzy dni w toalecie przesiedziałam...
-Dalej nic nie rozumiem.
- Och, ty głupiutki ty! Masz Ludmiłkę! A o mnie zapomnij, ten pocałunek miał dać mi stu procentową pewność że nic do ciebie nie czuję. I właśnie taką dał. A teraz już czas na pójście sobie. Dowiedzenia Federico i oby nie za prędko.
To było chyba najtragiczniejsze doświadczenie mojego życia. Przyszedłem do domu i sklejałem swoje rozsypane w kawałki ego, ale jakoś ciągle nie rozumiem. W domu panował chaos, na podłodze pełno ciuchów, pudełek i torebek, z pietra dochodził głośny chichot i już wiedziałem że jest tam "moja" Ludmiła.
Hm... nasz związek, to bardziej chwyt marketingowy niż miłość.
Słoneczny dzień zawitał nad nasze miasto, ludzie w letnich strojach, dzieci na rowerach wyścigają się do budki z lodami, ogrodnik pielęgnuje trawnik, a z kuchni słychać wesoły śpiew Olgi robiącej ciasto. Nawet tata który całkiem niedawno przyleciał jest dziś tak wesoły że aż nie do poznania. Na biurku obok pamiętnika leży list od Leona, wzięłam go do kieszeni, jeszcze nie czytałam, nie wiem czy chcę przeczytać.
Skoro dziś tak pięknie, to wzięłam swoją gitarę i poszłam do parku. Na schodach, tych z którymi mam tak wiele wspomnień siedziałam i spoglądam na ludzi, czasem sobie coś zagrałam. Pogrążona w rozmyślaniach podjęłam decyzję że chcę wiedzieć co Leon umieścił w liście. Wyjęłam go z koperty, nie był jakiś arcy duży, oprócz listu w kopercie był mały kluczyk. wyprostowałam kartkę i jeszcze raz zastanowiłam się zad tym czy chcę to czytać.
"Violetto
Dziś mija trzecia rocznica naszego pierwszego pocałunku, od momentu kiedy cię zobaczyłam, każdy dzień bez ciebie to dzień zmarnowany, tak myślałem do nie dawna. Wiem że miedzy nami bywały dni lepsze oraz te dużo gorsze, kilkakrotne rozstania nie były zbyt miłymi, ale gdy w końcu stawaliśmy blisko siebie nasze oddechy były identyczne. Zawsze starałem się byś nie miała powodów do bycia o mnie zazdrosną, zawsze marzyłam o tym by kiedyś to właśnie z tobą spędzić resztę życia...
Ale w moim jak i twoim życiu dużo się zmieniło, koncerty, sława z jaką przyszło się nam zmierzyć nie daje żadnych złudzeń. Violetto my nie damy rady być dalej ze sobą.
Tak ja wiem, będzie boleć, będziesz mieć do mnie żal, ja sam do siebie też będę go miał, proszę wybacz mi. Na prawdę łatwiej będzie nam żyć w pojedynkę niż razem.
Proszę, nie obwiniaj siebie, nikogo. I bądź sobą
Na zawsze Twój Leon
P.S
Kluczyk zachowaj, na czarną godzinę. "
Nie wierzę! Ale... czyli to koniec? Czyli , że co?
Nie będę
płakać! Nie będę płakać! - powtarzam to sobie jak mantrę. Nie chcę, nie
będę. Nie potrafię. Nie umiem. Nie rozumiem. Jak? Jak to? Dlaczego?
Kocham go, on mnie ale bycie razem nie wchodzi w grę. To po co były te wszystkie nadzieje, spotkania i łudzące słowo "kocham cię".
Nie płaczę nie chcę płakać, będę twarda. Dam sobie rade. Gdy tak siedzę i użalam się nad swoim marnym żywotem. Podchodzi do mnie Fede
- Co jest Violu? - pytam ostrożnie, badawczo.
- Leon zakończył nasz związek - odpowiedział i wskazałam na list. Federico przytulił mnie.
-
Wiesz miłość to cholernie trudna dyscyplina. Kochasz, a mimo to ranisz,
ufasz i tak oszukujesz, wierzysz a i tak kłamiesz. - mówi
- Nie rozumiem, skąd u ciebie takie sierdzenia?
-Widzisz Violu nie tyko ty masz problemy sercowe. - odpowiedział pochylił się i schował twarz w dłonie.
- Może chcesz się wygadać? - zaproponowałam, wiem że to bardzo pomaga
- Teoretycznie jestem z Ludmiłą, ale praktycznie nic do niej nie czuje moje serce należy do Mariji i z dnia na dzień utwierdzam się w tym. Nie potrafię zakończyć związku z Ludmiłą, ale ...
- No wiesz... w takiej sytuacji powinnam ci coś doradzić ale raczej nie wiem co, bo to Ludmiła!
-Wiem! Ej mogę twoją gitarę? Masz ochotę na piosenkę?
-Jasne. -podałam mu instrument i zaczęliśmy śpiewać.