piątek, 30 sierpnia 2013

Dobra bączki wracamy do starego wyglądu, bo chyba był najtrafniejszą decyzją.

Zapraszam do czytania i komentowania nowego rozdziału.


Rozdział XLV

Rozdział XLV

Marija
Wesele skończyło się o piątej nad ranem, w sumie nawet dobrze się bawiłam ale dopiero kiedy przyszła Viola i Leon. Polubiłam tego Tomasa całkiem sympatyczny koleś, podobno zostaje na kilka dni w Argentynie. Nie wiem tylko co Leon zrobił Diego ale pewnie nic strasznego.
Jest poniedziałek, teoretycznie powinnam być w szkole ale jest już po jedenastej więc nie opłaca mi się iść na dwie godziny zajęć. Rodzice już się pakują, przyjechała właśnie wielka ciężarówka, zabierają wszystkie cenne przedmioty. Nawet Leon wstał żeby pomóc nosić pudła. 
Zastanawia mnie jedno, czy on znów jest z Violettą w związku.
Kiedy rodzice już się zapakowali nadszedł moment pożegnania. Nie ukrywam wszyscy się popłakali, nawet twardy Leon uronił łezkę.
Po godzinnym pożegnaniu wsiedli do samochodu i pojechali. Bardzo, bardzo długa droga  przed nimi.
 Leon usiadł w salonie i pisał sms'y. A ja jeszcze stałam w drzwiach i patrzyłam za pusty ogród, bez zabawek Poli.
- Marija! - zawołał mnie Leon
- Tak? 
 - Nawiązałaś kontakt z Cami? - zapytał.
- Tak. - powiedziałam
- I co? - pytał
- Nic. - chciałam odbiec od tematu, ale on się tak lampiła na mnie że się nie dało.
 - Co się dowiedziałaś?  
- Leon, ale obiecaj nie powiesz nikomu. 
- Obiecuję. - powiedział
- I że mi pomożesz?
- Zależy w czym?
- Obiecaj że pomożesz mi w każdej sprawie z jaką do ciebie przyjdę.
- No niech ci będzie. A teraz mów.
- Cami jest w ciąży! Rodzice ją wyrzucili z domu i  w cale nie jest w Anglii tylko w ośrodku dla samotnych matek Kilkadziesiąt kilometrów stąd. Nie chce żeby Broadway się o tym dowiedział i chce oddać dziecko do adopcji. 
- No co ty? - powiedział zszokowany Leon
- I musimy jej pomóc.
- Ale jak?
- Sprowadzimy ją tutaj ten dom jest ogromny przecież możne z nami mieszkać.
- To bardzo dobry pomysł, ale czy ona się zgodzi?!
- Już ja ją namówię.
I poszłam do swojego pokoju wzięłam telefon i zadzwoniłam do Cami. 

   ***
Leon
Marija zszokowała mnie tą wiadomością o Cami, mimo że już wcześniej Brad coś napomknął o dziecku, to jak usłyszałem z ust siostry jeszcze bardziej mnie zaskoczyło.
Siedziałem i myślałem o tym pomyśle Mariji kiedy ktoś zapukał.
- Stary musisz mnie poratować. -  powiedział na powitanie Broadway
- Co się stało? - zapytałem zamykając drzwi
- Wyrzucili mnie z akademika, a rodzice nie mają teraz jak mi wysłać kasy bo mają jakiś kryzys.
- Spoko stary możesz tutaj z nami mieszkać. Wiesz cały do jest teraz mój i mojej siostry więc możesz tu zatrzymać się na stałe i le tylko obędziesz chciał. - powiedziałem i poklepałem go po ramieniu.
- Leon jesteś moim najlepszym przyjacielem. - powiedział uśmiechając się. - To ja jadę po swoje rzeczy.
 - Spoko.- powiedziałem i z powrotem usiadłem na kanapie. 
Po chwili po schodach zbiegła Marija i usiadła zadowolona obok mnie. Szczerzyła się jak mysz do sera.
- No co? - zapytałem śmiejąc się z tego jak ona się śmieje.
- Jestem genialna!!! - zachwalała się 
- A to dla czego?
- Cami się zgodziła, tylko pod warunkiem że będziemy ją tu ukrywać. - powiedziała zadowolona
- Taaaa....
- No co? Co ma znaczyć to "Taaa..."
- Widzisz właśnie był tu Brad... - zacząłem mówić.
- I??
- I on jest teraz w ciężkiej sytuacji i zaproponowałem mu że może tutaj zamieszkać.
- Nie!!
- Tak.
- Ale...
- Poradzimy sobie.
- Niby jak ja to powiem Cami.
- Zwalisz winę na mnie.
- Tak, a pro po wiedziałam, że po nią przyjedziemy w sobotę.
- Spoko, do tego czasu coś wymyślę. - powiedziałem i przytuliłem siostrę. 

***
Violetta 
Tata i Esmeralda cały dzień otwierają prezenty ślubne i w między czasie pakują się na miesiąc miodowy, jadą do Kataru, niestety my z Fede nie możemy jechać bo mamy tu szkołę.
- Violetta ktoś do ciebie. - zawołała Olga. 
Zeszłam po schodach a w salonie siedział Diego, miał rozciętą skroń, podbite oko, wielkiego siniaka w kąciku ust i złamaną rękę w której trzymał mały bukiecik kwiatków.
- Czego chcesz? - zapytałam na powitanie.
- Violetta wybacz mi! - mówił ze skruchą - Wiem że Fede ci wszystko powiedział, byłem głupi, proszę cię wybacz mi wróćmy do siebie i zapomnijmy o tym co się wydarzyło, nie będę już na ciebie naciskał.
- Nie. - mówiłam i kręciłam głową
- Proszę daj mi szansę.  
-Nie zrozumiałeś ona powiedziała Nie! - do rozmowy włączył się Fererico.
- Nie z tobą rozmawiam! - burknął Diego - Violetta błagam cię wróć do mnie.
- Nie Diego, Zrozum nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Zostaw mnie w spokoju.  I wyjdź z mojego domu. - powiedziałam i skierowałam się na schody.
- Jeśli tak, to twój przyjaciel będzie miał wielkie kłopoty. - powiedział i rzucił kwiatki w moją stronę.
-  Nie słyszałeś co powiedziała? Masz wyjść stąd i nie wracać. - powiedział Fede i zamknął za nim drzwi
    Zastanawia mnie to co powiedział o cierpieniu mojego przyjaciela. O co mu chodzi. O którym przyjacielu mówił.

***
Marija
Zrobiłam kolację i zawołałam chłopaków. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy wsuwać przygotowane dania. W pewnym momencie ktoś zadzwonił do drzwi, trochę nas to zdziwiło bo było już dobrze po dziesiątej.
- Ja otworzę. -  powiedziałam i skierowałam się do drzwi. 
Otworzyłam je i zobaczyłam dwóch panów w policyjnych mundurach.
- Tak? - zapytałam.
- Dobry wieczór. Czy zastaliśmy pana Leona Verdas? - zapytał niższy z policjantów.
- Tak, a o co chodzi? -  zapytał stojący za mną Leon.
- Pójdzie pan z nami. - poinformował wyższy z policjantów.
- Ale jak to? Co się stało? - pytałam
- Niestety musi pan złożyć wyjaśnienia w sprawie brutalnego pobicia pewnego mężczyzny.
- Dobrze. - powiedział Leon i dał mi do ręki którą trzymałam za sobą jakąś kartkę telefon i kluczyki do samochodu. - Nie martw się będzie dobrze.  - powiedział widząc łzy w moich oczach.
- Do widzenia. - powiedzieli chórem policjanci i wyszli razem z Leonem.
- To pewnie jakaś omyłka. - powiedział Brad i mnie przytulił.   

***
Leon
Na komisariacie okazało się że ten debil Diego zgłosił się na policje.
Przemaglowali mnie na wszystkie tematy, nie próbowałem kłamać, szczerze powiedziałem za co go tak zmasakrowałem, więc puścili mnie wolno do czasu rozprawy, zabronili mi wyjazdów po za teren miasta. Wróciłem do domu było coś koło czwartej nad ranem. Wszedłem po cichu do domu, Maija spała zwinięta w kulkę na fotelu, a chrapanie Brada było słychać z jego pokoju. Wziąłem siostrę na ręce i zaniosłem do jej pokoju, kiedy ją kładłem przebudziła się.
- Wszystko jest w porządku śpij. Jestem w pokoju obok jak by co. - powiedziałem a ona pokiwała głową i wtuliła się w poduszkę.
Rano mimo braku chęci wstałem i poszedłem do studia. Violetta rzuciła mi się na szyję na powitanie. Choć nie jesteśmy ze sobą w związku.
Później Pablo rozdzielił nowe ćwiczenia, mieliśmy nakręcić piosenkę z teledyskiem, a żeby było zabawniej chłopaki osobno dziewczyny osobno.
Dziś nie było Diego w szkole i dobrze bo bym mu drugi raz wyprostował zęby. Nawet jeśli trafię do więzienia to przynajmniej będę miał tą świadomość że ten gościu w końcu od kogoś oberwał. 

***
Violetta
Cieszę się że Leonowi nic  nie jest. Muszę z mim porozmawiać o nas. Co do zadania to nagramy coś z Fran, mamy nawet już jakiś pomysł. 
- Leon, możemy pogadać? - zapytałam po wyjściu ze studia.
- Tak jasne, wpadnij do Resto o szesnastej.
- Oki. Do zobaczenia.         

Oczywiście liczę na jakieś komentarze. :D 

czwartek, 29 sierpnia 2013

I jak wam się podoba nowy styl BLOGA???



P.S
Nowy rozdział już czeka na dodanie.


Rozdział XLIV

Rozdział XLIV

Następnego dnia
Violetta
Dziś wielki dzień taty i Esmeraldy. Ślub rozpocznie się o czternastej. W domu panuje wielkie zamieszanie, wszyscy biegają. Pracownicy rozkładają namioty w ogrodzie, floryści ustawiają kompozycje z kwiatami. Federico ma pomóc mojemu tacie w przygotowaniu, a ja Esmeraldzie.  















 Szybko się z Fede ogarnęliśmy  i poszliśmy wspierać nowożeńców. Strasznie się cieszę że tata jest szczęśliwy.  
Ciągle myślę o tym co się wczoraj wydarzyło, jak ja dziś popatrzę w oczy Diego, przecież go zdradziłam.

***
Leon
 Wszyscy w domu poszaleli mama z Marija biegają od pokoju do pokoju i tylko się kosmetykami wymieniają. 
Na zaproszeniu pisało żeby przyjść z osobą towarzyszącą. Niestety moja jest zajęta przez Diego, więc pójdę z siostrą, przynajmniej będziemy ładnie wyglądać na zdjęciach.
Czas szybko uciekał i za raz mamy wychodzić, a moja siostra dalej gdzieś biega jeszcze  nie gotowa. 
 



Po chwili zeszła, wyglądała ślicznie, była taka naturalna ale elegancka. 
Wyszliśmy przed dom a tam stał jakiś samochód który nie należał do nas. Ale to model który mi się podobał.
- Leon! - krzyknął tata bo na chwilę się rozmarzyłem że ten samochód należy do mnie. - Halo!!! Ziemia do Leona!
- Tak?!
- Podoba Ci się? - zapytał z ironią tata.
- Przecież to Seat Leon z tego roku nówka, w życiu nie widziałem takiego cacka na oczy.
- To trzymaj! - powiedział tata wręczając mi kluczyki.
- Co to? - zapytałem jak bym nie wiedział.
- W końcu musicie czymś do nas dojechać na święta, a po drugie już dawno powinieneś dostać nowy samochód, bo ten stary to tylko na złom się nadaje.
- Dzie... Dziękuję!!!!! - krzyknąłem i przytuliłem rodziców. - Choć siostra zawiozę cie! - Powiedziałem i elegancko otwarłem jej drzwi.
Była w takim samym szoku jak ja! Chyba śnię to było na prawdę moje marzenie.
Dojechaliśmy pod dom Violetty zaparkowaliśmy ostrożnie samochód. I od razu pojawili się nasi przyjaciele. 
Maxi od razu obszedł cały samochód dookoła, to samo Andres, a nawet Diego. Przyszła nawet Ludmiła bo przecież to rodzina Violetty.










Kurczę nie mogę patrzeć na Diego, za to co powiedział Violi. Ceremonia ma zacząć się za kilkanaście minut, goście się schodzą. Jest Angi i Pablo i babcia Violi, Olga i Ramallo i mnóstwo osób z Włoch i Hiszpanii. Nigdzie nie widzę Violi, Diego jako jej chłopak poszedł ją poszukać, Fran twierdzi że ona jest świadkiem na ślubie i dla tego jej tu nie widać. Musze z nią porozmawiać jak tylko ją zobaczę nie dalm rady tak dalej zachowywać się przy Diego.
Staliśmy z boku, przyglądaliśmy się gościom kiedy nagle zauważyłem znajomą twarz.
- Tomas?! - krzyknąłem niepewnie.
- O! Cześć. - podszedł do nas i kolejno się z nami przywitał.
- Tomas co ty tu robisz? - zapytała Fran
- Przyleciałem na ślub kuzynki.
- Esmeralda to twoja kuzynka? - zapytał zdziwiony Andres
- Tak! A wy co tu robicie?  - zapytał
- Przyszliśmy na ślub Germana... - mówiła Nati
- Czyli ojca Violetty? - zapytał z uśmiechem Tomas
- Tak zgadza się. - powiedział Maxi
- Czyli Violetta też tu jest? - w jego oczach pojawił się płomyczek szczęścia. - A sory Leon.
- Nie ma za co! Nie jesteśmy ze sobą. - powiedziałem.
- Przykro mi. - powiedział
- Tomi!!! - usłyszeliśmy pisk Ludmiły
- Ludmiła. - krzyknął Tomas
- Co ty tu robisz?! - pytała go Ludmiła a on odpowiadał na jej pytania.
 W tedy ktoś pociągną mnie za rękaw marynarki. Odwróciłem się, to była Marija.
- Ah.. Tak ! Zapomniałem! Tomas przedstawiam ci to moja siostra Marija.
- Cześć miło mi cię poznać.  - powiedział Tomas, mierząc ją wzrokiem z góry na dół.
- Mnie również. - odpowiedziała grzecznie Marija i się zarumieniła.
 -Nie rób sobie nadziei ona jest zarezerwowana. - powiedziałem i zaśmiałem się z Tomasem
- Niby dla kogo! - krzyknęła oburzona Marija
- Nie ważne! - powiedziałem 
Fran, Nati i Ludmiła wzięły gdzieś Mariję, a my zostaliśmy w męskim gronie. Zaczęliśmy mówić o męskich sprawach i nie tylko Tomas opowiedział co robi w Hiszpanii i tak dalej. Myśmy go oświecili co stracił wyjeżdżając,   powiedzieliśmy mu również o chłopaku Violi i takie tam.

***
Violetta
Jeszcze chwilę i trzeba będzie wychodzić, jeszcze tylko poprawię makijaż. Wyjęłam szminkę i zaczęłam się malować, w tedy ktoś zapukał bez wahania powiedziałam " Proszę"
- Cześć piękna. - usłyszałam głos Diego
- Co ty tu robisz? - zapytałam
- Chciałem cię zobaczyć. - powiedział i próbował mnie pocałować ale skręciłam głowę. - Co się dzieje? - zapytał zmieszany.
- Po prosty pomalowałam się i nie chcę cię ubrudzić. - skłamałam unikając kontaktu wzrokowego.
- Violetta! przepraszam. Wszystko sobie przemyślałem. Chciał był być twoim pierwszym i ostatnim, tym najważniejszym z którym to zrobisz. - mówił a do moich oczu napłynęły łzy.
- Diego porozmawiajmy kiedy indziej. - poprosiłam
- Violetta powiedz mi co się dzieje.
- Nic! - powiedziałam.
- Nie kłam! - krzyknął i chwycił mnie za rękę, podniósł mój podbródek i spojrzał w oczy. - Zrobiłaś to? - zapytał a ja milczałam.
- Violetta jak mogłaś mnie zdradzić! - ciągle krzyczał.
-Diego! - teraz ja podniosłam głos - To koniec! Wyjdź!
W tedy opuścił pokój, ja otarłam łzy jeszcze raz poprawiłam makijaż, ale teraz mocniejszą szminką  i poszłam po Esmeraldę. 

***
Diego
Nie wierzyłem w to co się stało, ona to zrobiła z pierwszym lepszym, jak ona tak mogła, mówiła że mnie kocha.
- Diego! - usłyszałem głos Marco
- Co? - burknąłem
- Jak nasz zakład? - zapytał 
- Nieaktualny! - odpowiedziałem
- Czemu? Miałeś zaliczyć Violettę jako pierwszy. Co ktoś cię ubiegł? - pytał Marco
- Nie twój interes!!! -  krzyknąłem i go popchnąłem na ścianę.
Zacząłem iść w stronę bramy kiedy na mojej drodze stanął Federico.
- Więc to tak?! Byłeś z nią tylko po to żeby ją wykorzystać?!  Jesteś ohydny! - Krzyczał Włoch
- Spadaj! - powiedziałem odpinając guziki w marynarce.
Mam tego dość. Więc poszedłem do domu zapić swoją głupotę.

***
Federico
Po pięknej ceremonii był elegancki obiad, a po nim głośne wesele. Zaraz po pierwszym tańcu młodej pary Violetta pobiegła do domu, a zaraz za nią Leon, nie wiem co jest grane, ale muszę porozmawiać z Marco
      Podszedłem do stolika gdzie siedział Marco z Tomasem, Ludmiłą, Fran i Mariją.
 -Hej Marco możemy pogadać? - zapytałem
- Jasne! Siadaj na miejscu Leona zanim go nie ma.
- Nie, dzięki wolałbym pogadać w cztery oczy.
- Spoko.
Poszliśmy kawałek od stolika przy którym siedzieli.
- Jak mogłeś się założyć o coś takiego z Diego? - zacząłem
- Posłuchaj to było dawno! - zaczął się tłumaczyć.
- Dawno nie dawno, ale było jak może było założyć się o przelecenie dziewczyny. Stary kim trzeba byś żeby coś takiego wymyślić? -  ciągle się pytałem. Nie zauważyłem że Fran stoi blisko i wszystko słyszy.
 - Marco to prawda? - zapytała z łzami
- Fran ja ci wszystko wytłumaczę! - powiedział i pobiegł za nią.

***
Leon
Posiedzieliśmy chwilę z Violettą w ciszy. A później sama opowiedziała co się stało. Później poprosiłem ją żebyśmy wrócili na wesele, głupio mi było bo przyszedłem z Mariją a siedziałem z Violettą większą część imprezy. Wyszliśmy z domu  i skierowaliśmy się do stolika przy którym siedziała zapłakana Fran którą pocieszał Fede, zdenerwowany Marko, zapatrzeni w siebie Tomas i Ludmiła i obojętna na wszystko Marija. 
- Chyba nas ominęło jakieś ważne wydarzenie. - Powiedziała Violetta i się zaśmiała
- Chyba tak. - odpowiedziałem. - Hej ludzie bawcie się! W końcu to wesele a nie stypa. 
- Zamknij się Leon! - powiedział chamsko Marco.
- Leon odwieziesz mnie? - zapytała Marija
- A czemu? Przecież jeszcze mamy dać koncert.
- Możecie bez mnie, nie jestem wam tu potrzebna.
- Nie gadaj tak tylko siadaj.
 -Leon mam dość! Nudzi mi się. -powiedziała
- A mogła byś nam wyjaśnić co się stało? - zapytała Violetta 
- Podobno Diego założył się z Marko że pierwszy "przeleci" Violettę.
- Co? - krzyknęła Violetta
- Podobno! Fede to słyszał i chciał sprawę wyprostować z Marco, ale ich rozmowę usłyszała Fran i się załamała.
- Zabiję ciula!!!!  -krzyknąłem wziąłem marynarkę i poszedłem do samochodu.
Po ośmiu minutach jazdy byłem pod domem Diego. Tak go sklepałem, że ledwie co patrzył, ale mam nadzieję że zrozumiał  za co dostał. Teraz powinienem to samo zrobić z kuzynem, ale że to rodzina będę bardziej delikatny.
Kiedy wróciłem Violetta właśnie śpiewała. Później Fede poprosił ją żeby razem zaśpiewali kolejną piosenkę. Później się dołączyliśmy i śpiewaliśmy  razem
Ja też chciałem coś zaśpiewać z Violę więc ją o to poprosiłem.
 

Co powiecie o tym?

 

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział XLIII

Rozdział XLIII

Leon
Zaskoczyła mnie rozmowa z Violettą. Czyżby ona coś do mnie czuła. Nie wiem co powinienem zrobić, jak się zachować w takiej sytuacji. Co będzie dobre, a co złe. A może ona ciągle mnie kocha.
- Leon! - krzyknęła mama -  Zawołaj siostrę i siadajcie do stołu.
- Marija!!! - krzyknąłem na cały dom - Chodź na kolację
- Idę. - usłyszałem.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie i zaczęliśmy sobie wzajemnie dokuczać. Do tego dołączyli się Pola i tata.
- Uspokójcie się! - krzyknęła mama siadając do stołu.
- No troszeczkę powagi. - dodał tata i wybuchnął śmiechem.
-  Zacznijcie się już pakować pod koniec miesiąca się przeprowadzamy. - powiedziała spokojnie mama.
- Ale ja z wami nie jadę. - powiedziałem
- Ja tez chciała bym tu zostać.- powiedziała cicho Marija
- I jak wy to sobie wyobrażacie? Co? 
- Normalnie będziemy tu mieszkać, na święta będziemy jeździć do was. Jesteśmy już dorośli... na prawie. Powinniście się pogodzić z tym że chcemy zacząć mieszkać sami i chcemy się usamodzielnić.
- To nie jest takie proste! - powiedział tata
- Proszę! - powiedziała Marija - Dajnie nas spróbować samodzielności.
- Ale... - zaczęła mama - wszystkim będziecie się zajmować sami, nie będzie gospodyni, ogrodnika... nie będziemy przecież inwestować do dwóch domów.
- Dobrze, poradzimy sobie, jesteśmy duzi.- powiedziałem - Ale...
- Tak? - powiedział tata
- Ale kieszonkowe dostaniemy jakieś?
- No pewnie jakieś tam trzeba będzie wam przesyłać. - powiedział tata
- Czyli się zgadzacie? - zapytała Marija dla upewnienia.
-TAK! - krzyknęli wspólnie rodzice, a my się do nich przytuliliśmy.
- W takim razie wyprowadzimy się za tydzień. - Powiedział tata
- Tak zaraz po weselu u Castillo. A pro po, Marija jutro pojedziemy po sukienki. - powiedziała mama
- Dobrze, a o której? 
- Po zajęciach, weźmiemy Polę jej też coś musimy kupić.
- O kurczę jutro mam biznesową kolację wrócę późno. - dodał tata -Leon proszę cię tylko nie spal domu pod naszą nieobecność.
- Dobrze. przecież nie pierwszy raz wracacie późno.
- Tak ja wiem tylko jesteś ostatnio jakiś nieobecny. - kontynuował ojciec
- To nie wasza sprawa! - powiedziałem i poszedłem do swojego pokoju trzaskając drzwiami.   
Siedziałem w pokoju i myślałem o tej propozycji Violi, nagle ktoś zapukał.
- Proszę. - powiedziałem
- Cześć, mogę? -  powiedziała Marija z tym swoim uśmieszkiem
- Wskakuj. - powiedziałem wskazując na miejsce obok mnie na łóżku. - Co jest?
- Przychodzę do ciebie z prośbą.
- Wiedziałem... - i zaczęliśmy się śmiać, Marija trzepnęła mnie poduszką.
- Potrzebuje trochę kasy.
- Ile ?
- Trzy tysiące. - powiedziała przez zęby.
- Ile?!!! Po co ci tyle szmalu?
- Nie krzycz! Potrzebuję.
- Na co?
- Chce kupić jeden magazyn... - powiedziała
- A po co?
- Są tam bardzo cenne dla kogoś przedmioty.
- To niech ten ktoś sam sobie kupi.
- Gdyby mógł to by kupił, ale nie może i dla tego ja go kupię. To co pożyczysz mi?
- Przepraszam cię siostrzyczko niestety nie pomogę ci pomóc. - powiedziałem
- Ale jesteś! - krzyknęła i trzasnęła za sobą drzwiami.
Musiałem odmówić, nie wiem w co się wpakowała, boje się o nią, może powinienem jej pożyczyć te pieniądze. Zobaczę rano a teraz idę spać.

***
Violetta
Siedziałam na łóżku i opisywałam wszystko w pamiętniku, ciągle dostawałam wiadomości od Diego, w których mnie przepraszał i takie tam, prócz tego ciągle wydzwaniał, miałam tego dość i wyjęłam kartę sim z telefonu. Poszperałam trochę w szufladach gdzie trzymałam  wiele nieprzydatnych rzeczy i znalazłam nowy starter, włączyłam na nowo telefon i aktywowałam numer. Napisałam wiadomość do Leona: " Cześć! I co podjąłeś jakąś decyzję?" 
W odpowiedzi otrzymałam: "Violu. Czy to na prawdę twój pierwszy raz? Jeśli tak to dlaczego nie z Diego tylko ze mną?"
Szybko mu odpisałam "Diego wyśmiał mnie że jestem dziewicą! Dlatego chcę to zrobić z kimś kto mnie kocha i kogo ja tez kocham".  
Po kilku minutach odpisał  "Violu, czy ty kochasz mnie jeszcze? A czy Diego kochasz?". 
Chwilę się zastanowiłam i odpisałam " Leon ja ciebie wciąż w jakiś sposób kocham, ale jest to inne uczucie niż to jakim darzę Diego."
 Leon bardzo długo nie odpisywał, aż w końcu " Jeśli na prawdę chcesz tego to przyjdź do mnie jutro o siedemnastej". 
 Bardzo się ucieszyłam, że się zgodził odpisałam mu " Dziękuję Leonku, kocham cię" choć trochę się wahałam nad tym ostatnim słowem.  
  
***
Marija
Wstałam rano, ogarnęłam się troszkę i zeszłam na śniadanie, w kuchni nie było nikogo prócz mojego skąpego brata. Usiadłam obok i zaczęłam jeść płatki z mlekiem. Leon wyjął z kieszeni swoją kartę kredytową i podsuną mi ją.
- Masz, możesz z niej wyjąć tyle ile ci jest potrzebne, chwilowo jest tam około dziesięciu tysięcy. Tylko obiecaj że mi to wyjaśnisz. - powiedział bardzo poważnie.
  - Na prawdę, mogę? - Leon pokiwał głową - Dziękuję - rzuciłam się mu na szyję - Wszystko ci wyjaśnię tylko nie teraz.
- Dobrze, teraz to chodźmy do  studia, bo zaraz się spóźnimy.
W studio wszyscy zachowywali się dziwnie, Violetta patrzyła tak dziwnie na Leona ona z resztą też się w nią gapił, nie wiem co jest grane. Oczywiście w centrum uwagi na wszystkich zajęciach był Fede, jak ja go mam dość. 
Musiałam się zerwać z ostatniej lekcji żeby zdążyć na aukcję na której będą licytować ten magazyn Cami. W sumie zapłaciłam za niego tylko Tysiąc sto tak więc Leon nie jest stratny.Teraz szybko pobiegłam do domu gdzie mama z Polą już na mnie czekały i pojechałyśmy na zakupy.

***
Violetta
Długo się wahałam, czy na pewno mam to zrobić, Leon chyba jest odpowiednim człowiekiem, jest bardzo delikatny i troskliwy i przy im czuję się bezpiecznie.
Nie dawno rozmawiałam z Esmeraldą i ona powiedziała że trzeba to zrobić z kimś kogo kochamy.  I tu pojawia się problem bo ja nie wiem czy kocham Leona, ale boję się że Diego mnie zostawi jeśli się mu nie spodobam w łóżku.
 Mamy już po osiemnaście/dziewiętnaście lat więc chyba możemy to zrobić.
Ubrałam się dość ładnie zrobiłam loczki, bo Leon je lubi i delikatny makijaż i poszłam.
 Drzwi otworzył mi pięknie pachnący Leon. 
Zaczęłam go całować coraz bardziej namiętnie, Leon odwzajemniał pocałunek, wyniósł mnie po schodach do swojego pokoju i posadził na łóżku.
Całując się z nim czułam motylki w brzuchu, te pocałunki były lekkie, nieco romantyczne i takie miłe. Nie takie ostre jak z Diego, którego całując nie czuję motylków w brzuchu. Czy to coś znaczy? 
Leon się uśmiechał ja też, zamknął drzwi na klucz i podszedł do mnie, zaczął całować po szyi i rozpinać sukienkę. Śmialiśmy się ale to było miłe , wszystkie jego kroki były delikatne, czułam się taka dopieszczona. 
W końcu zrobiliśmy to, ale nie żałuję, nie jest mi nawet przykro z powodu zdrady Diega.
Leżymy teraz z Leonem ja położyłam głowę na jego torsie, on bawi się moimi włosami i głaszcze mnie po ramieniu.
 Do chodzę do wniosku że go kocham. 
- Leon... - zaczęłam on popatrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami i uśmiechną się.
- Tak? 
- Kocham cię, nie tak jak przyjaciela, tylko jak kogoś więcej... -  powiedziałam i go pocałowałam.
- Violu... a Diego?
- Nie wiem co do niego czuję. - powiedziałam i usiadłam owijając się kołdrą.
- Wiesz... ja cię bardzo kocham, zawsze cię kochałem i pewnie będę zawsze cie kochał, ale ty teraz jesteś z Diego, którego właśnie zdradziłaś. Co teraz zrobisz?
- Nie wiem, na razie nic mu nie powiem... Proszę ty też mu nic nie mów.- powiedziałam patrząc na Leona.
- Możesz być pewna ze nic mu nie powiem, ale...
- Tak?
- Musisz - powiedział wskazując na usta że muszę go pocałować.
Usiadłam na jego kolanach i zaczęłam go całować i znów to zrobiliśmy było bardzo miło.
 
I co powiecie o tym rozdziale?
Podoba się???

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział XLII

Rozdział XLII

Marija
Rano gdy wstałam Leon jeszcze spał, a rodziców już nie było, ogarnęłam się trochę  i wybrałam się do Cami. Po drodze kupiłam coś słodkiego i skierowałam się na dworzec.  Musiałam wsiąść w pociąg i przejechać ponad sto kilometrów, później znaleźć jakąś taksówkę i dojechać pod wskazany adres, który podała mi  Cami. Był to wielki budynek z ogromnym ogrodem.
- Dzień dobry, chciała bym zobaczyć się z Cami... - kurcze zapomniałam nazwiska.
- A jak pani się nazywa? - zapytała uprzejma pani na recepcji w ośrodku dla samotnych matek.
- Marija Verdas. - odpowiedziałam z  uśmiechem.
- Proszę za mną Pani Camila czeka w ogrodzie.

***
Cami
- Cami! - usłyszałam krzyk, odwróciłam głowę i zobaczyłam biegnąca w moją stronę Mariję.
 Strasznie się ucieszyłam na jej widok, przytuliłyśmy się na powitanie i usiadłyśmy na ławce.
- Co u ciebie? - zapytała
- A co u ciebie? Może najpierw ty mi opowiesz co tam w Buenos Aires?
- No dobra! - powiedziała i zaczęła mówić wysokie plotki i ploteczki. - To co teraz twoje kolej.
- Wiesz co? Powiem ci , że jest mi na prawdę ciężko - powiedziałam.
- No to zamieniam się w słuch. - powiedziała Marija i ułożyła się wygodnie na ławce.
- Jestem w ciąży, ojcem dziecka jest Broadvay, rodzice mnie odrzucili, nie mam kasy, mieszkania, nie mam nic jestem "goła i wesoła".
- Dobrze..., a możesz jaśniej?
- Rodzice dowiedzieli się jako pierwsi, od razu kazali mi się pakować i wyprowadzić, powiedzieli że nie chcą mnie znać. Zaraz po tym oni sami się spakowali, sprzedali nasz rodzinny dom i polecieli do mojego brata do Australii, moje rzeczy osobiste typu meble i takie tam zawieźli do magazynu, za który trzeba płacić czynsz jeśli się go nie zapłacę moje rzeczy zostaną sprzedane komuś innemu. - mówiłam
- A Brad? On wie?
- Nie nic mu nie powiedziałam, jego sytuacja w domu tez nie jest za dobra, nie mogę też jego życia zmarnować.
- Ale to przecież też jego dziecko powinien w jakiś sposób ci pomóc.
- To nie takie proste.
- Nie rozumiem dlaczego uciekłaś, przecież wszyscy by ci pomogli.
- Właśnie dla tego! Nie chcę litości!
- A czemu nie powiedziałaś nawet swoim przyjaciółką?
- Z Violettą kilka razy rozmawiałam, ale nie miałam odwagi, a z Fran ciągle piszemy sms'y, ale jakoś nie umiem im tego powiedzieć.
- Jejciu Cami! Strasznie chciała bym ci pomóc. Cały czas tutaj będziesz?
- Nie musisz mi pomagać wystarczy jak przyjdziesz czasem mnie odwiedzić. A czy tu będę to nie wiem, bo mogą mnie przewieść do innego ośrodka samotnej matki.
- Ale jak by coś  to daj znać żebym wiedziała gdzie mam przyjść.
- Dobrze. - powiedziałam i się przytuliłyśmy. - Marija proszę cię tylko nie mów nikomu o mnie proszę.
- Dobrze ja nic im nie powiem, bo ty to zrobisz!
- O nie!
-  O tak masz powiedzieć chociaż ojcu dziecka.
- No... zastanowię się.
- Nad czym się będziesz zastanawiać, za parę miesięcy na świat przyjdzie malutki śliczny osobnik, będzie podobny do ciebie i Brada i to wy będziecie dla niego wzorem w przyszłości.
- Nie koniecznie. - powiedziałam
- Co masz na myśli?
- Rozważam oddanie dziecka do adopcji.
 - CO?!!! Czyś ty zwariowała?
- To dużo lepsze niż aborcja! 
- Nie pozwalam ci!
- Sory Marija nie masz nic do gadania w tej sprawie, zrozum nie mam za co wychować tego dziecka, nie mam jak stworzyć mu bezpieczny dom.
- Cami proszę cię nie podejmuj pochopnych decyzji może wszystko się jakoś ułoży.
- Coś w to wątpię.
- Kurcze już jest po południe, muszę lecieć, przepraszam cię. - powiedział Marija, przytuliła mnie i poleciała. A ja zostałam ze swoimi przemyśleniami. 

***
Violetta
Umówiliśmy się z Diego na randkę do kina.
- Violu. - zaczął Diego głaszcząc mnie po szyi i szepcząc do ucha - Chodźmy do mnie, spędzimy jeszcze milej ten wieczór.
- Diego, ale  ja... nie wiem... boję się... - mówiłam
- Nie masz czego.
- Ale Diego ja... nigdy TEGO nie robiłam.
- CO? - krzyknął na całe kino i zaczął się śmieć.
Zrobiło mi się przykro chwyciłam torebkę i wybiegłam z sali kinowej. Przed wejściem zobaczyłem Leona na motorze, rozmawiał z jakimś kolegą.
- Leon proszę weź mnie stąd. - powiedziałam zapłakana.
- Stało się coś? - zapytał ze zmartwioną miną.
- Proszę weź mnie gdzieś zawieś tylko szybko. 
- Dobrze, trzymaj - powiedział dał mi swój kask i posadził na motorze. - Lepiej się czegoś trzymaj.  - dodał.
Tak...! Tylko czego się trzymać na takiej maszynie, chyba jedynie kierowcy. Obięłam go w talii  i ruszyliśmy. 
Nie wiem gdzie jechaliśmy bo moje oczy zalane były łzami. Dlaczego on tak zareagował? Myślałam że mnie kocha i zrozumie.
Leon zatrzymał motor pod jakimś drzewem. Zszedł i pomógł mi zdjąć kask.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam wycierając łzy.
- W bezpiecznym miejscu. - zaśmiał się Leon - Co się stało?
- Leon proszę przytul mnie i powiedz że nigdy mnie nie zranisz. - sama nie wiem dlaczego tak powiedziałam po prostu potrzebowałam chyba jakiegoś wsparcia.
- Obiecuję! - powiedział ciągle mnie przytulając.
- A tak na poważnie gdzie jesteśmy? I dla czego jest tak zimno?
- Masz. - powiedział zdejmując swój sweter i  okrywając mnie nim - Jesteśmy nad stawem, tu zawsze przychodzę jak mam jakiś problem, no i zaczęło padać dla tego się ochłodziło i nie możemy jechać dalej.
- Aha. Leon bardzo ci dziękuję. - powiedziałam i ucałowałam go w policzek
- Nie ma za co! - powiedział - Cała się trzęsiesz, choć tu do mnie - powiedział i zaczął mnie przytulać żeby mnie rozgrzać. - powiesz mi co się stało? 
Zacisnęłam zęby i choć nie byłam tego do końca pewna to powiedziałam.
- Leon mam do ciebie jeszcze jedną prośbę... - wzięłam oddech i powiedziałam - Zrób TO ze mną. - powiedziałam i zaczęłam go całować.
- Violetta! -  powiedział odsuwając mnie od siebie - Ty jesteś z Diego!
- Tak wiem, ale chciała bym przeżyć swój pierwszy raz właśnie z tobą. - powiedziałam, choć to nie do końca prawda, po prostu nie chcę wyjść przed Diego na taką niedoświadczoną.
- Jesteś tego pewna? A co jeśli Diego się dowie, później będzie miał monty do mnie, a ciebie być może zostawi.
- On o niczym się nie dowie już ja o to zadbam. Proszę cię Leon zgódź się.
- Violu... ja nie wiem czy to dobry pomysł. Chyba muszę to przemyśleć. 
- Dobrze! Bardzo ci dziękuję. - powiedziałam i go ucałowałam w policzek.
Później posadził mnie na motor bo już przestało padać i odwiózł do domu. 



Co wy o tym sądzicie? 

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział XLI

Rozdział XLI

Dwa tygodnie później.
Leon
W szkole układa nam się świetnie, zacząłem więcej czasu spędzać z przyjaciółmi ciągle śpiewamy. Nastąpiła reaktywacja naszego zespołu dziś mamy koncert w naszym Resto.
Największym zaskoczeniem jest to że dogaduję się nawet z Diego. Może nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale nie skaczemy sobie do gardeł jak dawniej.
Zaprosiliśmy do Resto wszystkich przyjaciół, nawet Ludmiłę, po tym jak wygrała Xfactor ciężko się z nią gdzieś wyrwać.
 Fede wrócił do życia i do śpiewania, nagrywa teraz kolejną płytę. Z wszystkimi normalnie rozmawia tylko z Mariją są na " Cześć / Pa".
Pierwsza nasza piosenka którą zaśpiewaliśmy, została nagrodzona wielkimi brawami, tak samo jak kolejna. Później była następna. Nie obeszło się bez mnóstwa pamiątkowych zdjęć.
Świetnie się bawiliśmy. Na koniec wszyscy zaśpiewaliśmy  i rozeszliśmy się do domów.  
- Jak ci się podobało? - zapytałem siostry.
- Było ok! - odpowiedziała
- Ok?! Żartujesz sobie? Tylko na tyle cię stać?
- Oj wiesz że jesteście świetni to po co będę ci to jeszcze powtarzać?! 
- Bo ja bardzo lubię słuchać że jestem świetny! - powiedziałem z uśmiechem, który ona odwzajemniła. - Co cię gryzie?
- Myślę o Camili.
- A mianowicie?
- ... Nic nie ważne, pożyczysz mi swojego laptopa?
- Jasne a po co?
- Potrzebuje, a mój ostatnio strasznie szwankuje.
- Spoko zaraz ci przyniosę - powiedziałem otwierając drzwi do domu.

***
Marija
Usiadłam na podłodze pod ścianą w swoim pokoju, Leon przyniósł laptopa i od razu włączyłam Skype 'a, wyszukałam Cami i nawiązałam połączeni.
- Hej Cami!
- O cześć Marija. Co tam u ciebie!
- U mnie ok! A u ciebie? Jak mogłaś wyjechać bez pożegnania?! 
- Oj przepraszam, to długa historia, nie chcę o tym mówić. Bardzo za wami tęsknie - mówiła Cami 
- Cami?
- Tak? 
- Gdzie ty jesteś?
- No jak to no... w Anglii... - mówiła
- A tak na prawdę?
-  No przecież mówię ci że w Anglii! 
   - Coś ty znowu wymyśliła? Nie kłam nie jesteś w Anglii gdybyś tam była teraz byś spała bo tam jest środek nocy.
- Marija... nie... proszę... nie męcz mnie...
 - Ja chcę ci pomóc! Powiedz co się dzieję... Proszę...!
- Zaraz wyślę ci adres... ale proszę nie mów nikomu nic... Proszę...
- Spoko! Trzymaj się do zobaczenia jutro.
- Pa, pa. 
 Po rozmowie z Cami poszłam oddać laptop Leonowi.
- Puk, puk... To ja! Tylko ci przyniosłam laptopa, Dziękuję. - powiedziałam na jednym wdechu widząc jak on rozmawia z kimś przez telefon.
Poszłam do salonu, na kanapie siedział tata i coś klikał na swoim tablecie, usiadłam obok niego i oparłam swoją głowę o jego ramię, włączyłam jakiś program i odleciałam w ciąg myśli, rodzice coś do mnie mówili, ale do mnie to nie docierało. W końcu do salonu wparował Leon i usiadł z drugiej strony taty.
- Poparzcie ładny? - zapytał tata pokazując nam jakiś dom.
- No nawet fajny. - powiedział Leon
- To dobrze że ci się podobam, a ty Marija co sądzisz? 
- Yy.. tak, tak, ładny. - powiedziałam po wyrwaniu się z myśli.
- Bardzo się cieszę że wam się podoba, bo właśnie go kupiliśmy z mamą.
 -CO?! - krzyknęliśmy równo z Leonem.
- Tak! Kupiliśmy dom w Meksyku, dziadkowie są coraz starsi będą potrzebować naszej pomocy.
- Ale my z Mariją mamy tu szkołę, przyjaciół..., nie możemy ot tak przeprowadzić się, bo wy sobie tak wymyślicie.
- Leon nie tym tonem. - powiedziała mama
- A jakim? Nie podoba mi się to w cale. - krzyknął Leon i pobiegł do swojego pokoju.
 - A ty co o tym myślisz? - zapytał mnie tata.
Ja wstałam i bez słowa udałam się do swojego pokoju.

***
Violetta
Nie mogę się doczekać ślubu taty i Esmeraldy, przez ten pobyt Federica w szpitalu przełożyli go na inny termin, ale na szczęście czas tak szybko leci że już niebawem będę mieć nową mamę. Zaprosili strasznie dużo ludzi, nawet Verdasowie są na liście gości. O dziwo mój tata zaproponował by moi znajomi dali na weselu koncert.  Bardzo się ucieszyłam oni zresztą też jak im o tym powiedziałam to skakali z radości.
Ostatnio bardzo się zbliżyliśmy z Diego, dzięki temu że on zaczął się dogadywać z Leonem jest lepsza sytuacja między naszymi przyjaciółmi.
  Kilka dni temu, kiedy całowałam się z  Diego, jego ręce chwyciły mnie za pupę, poczułam ciarki na plecach i dziwnie uczucie, odepchnęłam go od siebie i powiedziałam że nie jestem jeszcze na to gotowa.
Teraz tak sobie myślę, że jeśli nie oddam się Diego to on mnie zostawi, a z drugiej strony jeśli on liczy na to że mnie tylko wykorzysta i zostawi.Będę musiał z nim porozmawiać.
 - Violetta! Fede! Chodźcie do salonu - zawołał nas mój tata.
 -Tak?! - zapytałam kiedy tam doszliśmy.
 - Usiądźcie. - powiedziała Esmeralda.
- Kochani jesteśmy już prawie rodziną, niebawem będziemy jedną całością. A wy jesteście już pełnoletni...
- Do czego zmierzasz? - zapytałam
- Jeśli do dziecka to ja się nie zgadzam! Nie będę się nim zajmował, mam inne rzeczy do roboty. - wypalił Federiko, a jego mama zdzieliła go ręką w głowę.
- Nie, nie o tym chciałem porozmawiać dzisiaj - powiedział tata uśmiechając się do Esmeraldy. - Dzieciaki razem z Esmeraldą prowadzimy ogromną międzynarodową firmę, wiecie o tym bardzo dobrze, Chcieli byśmy przepisać ją na was, na wszelki wypadek gdyby któremóś z nas coś się stało, żebyście nie zostali bez środków do życia.
Nic nie mówiliśmy z Fede tylko siedzieliśmy  wbici w kanapę.
- Kochani chcieli byśmy żebyście przez parę dni brali udział w życiu firmy. - powiedziała Esmeralda - żebyście zapoznali się z jej działaniem z pracownikami tak zwanymi " prawymi rękami" nas samych. Zgadzacie się?
- Tak jasne nie ma sprawy. - Powiedział Fede - To od poniedziałku zaczniemy staż. - powiedział z żartem i poszedł do swojego pokoju. Ja zrobiłam to samo ale pierwsze przytuliłam tatę i nową mamę.