Rozdział XXXIV
Leon
Tak strasznie się cieszę szczęściem Lary, nie każdy dostaje się tak o propozycję podpisania kontraktu z zagranicznym klubem motocrossowym. Ona jest na prawdę świetną zawodniczką, powinna podpisać i jechać to dla niej wielka szansa.
Siedziałem na łóżku kiedy usłyszałem podjeżdżający samochód, wyjrzałem przez balkon, to byli rodzice, od razu pobiegłem ich przywitać.
- Leon!!! - krzyczała Pola
- Część smerfie! - powiedziałem i podrzuciłem ją do góry.
- Pac co psywiozłam! -powiedziała pokazując mi całe pudełko przeróżnych patyczków kamyczków i innych.
- Gdzie Malija? - zapytała.
- Leć przywitać się z Renatą, upiekła dla ciebie babeczki. - powiedziałem żeby ją zbyć.
- Witaj synku! - powiedziała mama i mnie przytuliła
- Hej! Dobrze że już wróciliście. - powiedziałem i przywitałem się z ojcem.
- Też się cieszymy! Macie tyle pozdrowień od rodziny, Chyba każda ciotka kazała was ucałować. - powiedziała mama, całując mnie w czoło.
- A pro po, gdzie Marija? - zapytał tata.
- No właśnie! Musimy poważnie porozmawiać! - powiedziałem - Widzimy się w gabinecie za piętnaście minut. - Dodałem i poszedłem do domu.
Usiadłem na fotelu ojca i czekałem na rodziców, w końcu przyszli wskazałem im dwa fotele po drugiej stronie biurka.
- Leon co ty wyprawiasz? - zapytała mama
- Chcę z wami porozmawiać, o tym. - Powiedziałem wyjmując z szuflady te wyniki.
- A co to?! - zapytał tata odbierając od mnie kartkę i wkładając okulary na nos.
- Mogliście to nam powiedzieć jakoś delikatnie i prosto w oczy, ile jeszcze chcieliście to przed nami ukrywać. Marija się wyprowadziła i nie mam pojęcia gdzie, odcięła się od nas i znajomych. A wszystko przez te wyniki.
- CO?!!! Marija się wyprowadziła?! I ty dopiero teraz o tym mówisz?! - zareagowała z krzykiem mama.
- Leon synku kto pierwszy czytał ten list? - zapytał tata
- No ja! później się wkurzyłem i zostawiłem go na biurku i wybiegłem z domu najwyraźniej Marija później tez go czytała.
- Synku, powiedz mi ile ty masz lat? - kontynuował dziwne pytania tata co mnie już trochę wnerwiało.
- No dziewiętnaście, a co to ma wspólnego ze sprawą?
- Od kiedy umiesz już czytać? - ojciec zadał kolejne dziwne pytanie
- No od siódmego roku życia. -odpowiedziałem - ale możecie w końcu mi wytłumaczyć kiedy zrobiliście te badania i dla czego je przed nami zatailiście.
- Nie możemy! - powiedział ojciec - Czytaj na głos od początku. - powiedział dając mi tę kartkę.
Tak jak kazał tak też zrobiłem... i nagle mnie zatkało jak mogłem przeoczyć linijkę z danymi badanych?! Ale ze mnie matoł.
- I co Leonku?! Czyje są te wyniki? - zapytała mama kiedy tylko przeczytałem tę właśnie linijkę.
- Twoje mamo i dziadka. - strasznie głupio się poczułem.
- Widzisz synku czasem tak się zdarza, ale już wszystko wyjaśniliśmy w Meksyku i teraz już wszystko się ułoży. - powiedziała mama.
- A co z Mariją?! - zapytałem
- Twoim zadaniem jest jej odnalezienie, bo to tylko z twojej winy wyjechała, gdybyś nie buszował po moich szafkach zapewne był by święty spokój. - powiedział tata bardzo spokojnie jak by w ogóle się o nią nie martwił.
- Ale ja nie wiem gdzie ona jest! - powiedziałem.
- To już twój problem masz ją znaleźć i sprowadzić do domu, do końca tego miesiąca. - powiedział ojciec. fajnie tylko że jest już dwudziesty trzeci września, kurczę mało czasu.
- Wybacz nam synku jesteśmy zmęczeni po podróży idziemy się położyć. Dobra noc ! - powiedziała mama i mnie ucałowała.
Dziwne w ogóle się nie zmartwili nieobecnością Mariji. Teraz tylko muszę pomyśleć gdzie ona może być.
Było już dosyć późno dochodziła prawie jedenasta w nocy, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi, a że siedziałam w salonie było mi najbliżej żeby je otworzyć.
- Violetta?! Co ty tu robisz? Stało się coś? - Pytałem zapłakanej dziewczyny.
- Nienawidzę cię! To koniec nas! - krzyknęła i dała mi kopertę.
- Violetta zaczekaj! Porozmawiajmy! - krzyczałem za nią
- Nie Leon nie mamy o czym wszystko jest już jasne. Zostaw mnie w spokoju!- powiedziała i pobiegła.
Otwarłem tę kopertę a tam było kilka zdjęć Moich i Lary kiedy się całowaliśmy. Jestem debilem! Ale kto by chciał zniszczyć mój związek z Violettą? Komu na tym mogło zależeć?
Do piątej rano siedziałem i myślałem o Violettcie jak bardzo ją kocham i jak bardzo ją skrzywdziłem, ale to był impuls, widocznie czegoś mi brakowało. Kiedy tak myślałem o ukochanej, przypomniałem sobie o Paryżu mieście zakochanych! Przecież tam mieszka babcia Mariji, ona pewnie tam jest. Wszedłem na internet i zabukowałem sobie bilet do Francji na rano, muszę odnaleźć siostrę, żeby mi pomogła odzyskać Violettę.
Rano wstałem spakowałem bagaż i zeszedłem na śniadanie, poprosiłem rodziców o lekkie dofinansowanie i poinformowałem o mojej podróży, oni zareagowali obojętnie zero jakich kol wiek emocji.
Wsiadłem do taksówki i ruszyłem, właśnie mijałem dom Violi i zobaczyłem jak wita ona się czułym uściskiem z Diego. Coś we mnie się zagotowało. Bardzo się zdenerwowałem.
- Leon!!! - krzyczała Pola
- Część smerfie! - powiedziałem i podrzuciłem ją do góry.
- Pac co psywiozłam! -powiedziała pokazując mi całe pudełko przeróżnych patyczków kamyczków i innych.
- Gdzie Malija? - zapytała.
- Leć przywitać się z Renatą, upiekła dla ciebie babeczki. - powiedziałem żeby ją zbyć.
- Witaj synku! - powiedziała mama i mnie przytuliła
- Hej! Dobrze że już wróciliście. - powiedziałem i przywitałem się z ojcem.
- Też się cieszymy! Macie tyle pozdrowień od rodziny, Chyba każda ciotka kazała was ucałować. - powiedziała mama, całując mnie w czoło.
- A pro po, gdzie Marija? - zapytał tata.
- No właśnie! Musimy poważnie porozmawiać! - powiedziałem - Widzimy się w gabinecie za piętnaście minut. - Dodałem i poszedłem do domu.
Usiadłem na fotelu ojca i czekałem na rodziców, w końcu przyszli wskazałem im dwa fotele po drugiej stronie biurka.
- Leon co ty wyprawiasz? - zapytała mama
- Chcę z wami porozmawiać, o tym. - Powiedziałem wyjmując z szuflady te wyniki.
- A co to?! - zapytał tata odbierając od mnie kartkę i wkładając okulary na nos.
- Mogliście to nam powiedzieć jakoś delikatnie i prosto w oczy, ile jeszcze chcieliście to przed nami ukrywać. Marija się wyprowadziła i nie mam pojęcia gdzie, odcięła się od nas i znajomych. A wszystko przez te wyniki.
- CO?!!! Marija się wyprowadziła?! I ty dopiero teraz o tym mówisz?! - zareagowała z krzykiem mama.
- Leon synku kto pierwszy czytał ten list? - zapytał tata
- No ja! później się wkurzyłem i zostawiłem go na biurku i wybiegłem z domu najwyraźniej Marija później tez go czytała.
- Synku, powiedz mi ile ty masz lat? - kontynuował dziwne pytania tata co mnie już trochę wnerwiało.
- No dziewiętnaście, a co to ma wspólnego ze sprawą?
- Od kiedy umiesz już czytać? - ojciec zadał kolejne dziwne pytanie
- No od siódmego roku życia. -odpowiedziałem - ale możecie w końcu mi wytłumaczyć kiedy zrobiliście te badania i dla czego je przed nami zatailiście.
- Nie możemy! - powiedział ojciec - Czytaj na głos od początku. - powiedział dając mi tę kartkę.
Tak jak kazał tak też zrobiłem... i nagle mnie zatkało jak mogłem przeoczyć linijkę z danymi badanych?! Ale ze mnie matoł.
- I co Leonku?! Czyje są te wyniki? - zapytała mama kiedy tylko przeczytałem tę właśnie linijkę.
- Twoje mamo i dziadka. - strasznie głupio się poczułem.
- Widzisz synku czasem tak się zdarza, ale już wszystko wyjaśniliśmy w Meksyku i teraz już wszystko się ułoży. - powiedziała mama.
- A co z Mariją?! - zapytałem
- Twoim zadaniem jest jej odnalezienie, bo to tylko z twojej winy wyjechała, gdybyś nie buszował po moich szafkach zapewne był by święty spokój. - powiedział tata bardzo spokojnie jak by w ogóle się o nią nie martwił.
- Ale ja nie wiem gdzie ona jest! - powiedziałem.
- To już twój problem masz ją znaleźć i sprowadzić do domu, do końca tego miesiąca. - powiedział ojciec. fajnie tylko że jest już dwudziesty trzeci września, kurczę mało czasu.
- Wybacz nam synku jesteśmy zmęczeni po podróży idziemy się położyć. Dobra noc ! - powiedziała mama i mnie ucałowała.
Dziwne w ogóle się nie zmartwili nieobecnością Mariji. Teraz tylko muszę pomyśleć gdzie ona może być.
Było już dosyć późno dochodziła prawie jedenasta w nocy, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi, a że siedziałam w salonie było mi najbliżej żeby je otworzyć.
- Violetta?! Co ty tu robisz? Stało się coś? - Pytałem zapłakanej dziewczyny.
- Nienawidzę cię! To koniec nas! - krzyknęła i dała mi kopertę.
- Violetta zaczekaj! Porozmawiajmy! - krzyczałem za nią
- Nie Leon nie mamy o czym wszystko jest już jasne. Zostaw mnie w spokoju!- powiedziała i pobiegła.
Otwarłem tę kopertę a tam było kilka zdjęć Moich i Lary kiedy się całowaliśmy. Jestem debilem! Ale kto by chciał zniszczyć mój związek z Violettą? Komu na tym mogło zależeć?
Do piątej rano siedziałem i myślałem o Violettcie jak bardzo ją kocham i jak bardzo ją skrzywdziłem, ale to był impuls, widocznie czegoś mi brakowało. Kiedy tak myślałem o ukochanej, przypomniałem sobie o Paryżu mieście zakochanych! Przecież tam mieszka babcia Mariji, ona pewnie tam jest. Wszedłem na internet i zabukowałem sobie bilet do Francji na rano, muszę odnaleźć siostrę, żeby mi pomogła odzyskać Violettę.
Rano wstałem spakowałem bagaż i zeszedłem na śniadanie, poprosiłem rodziców o lekkie dofinansowanie i poinformowałem o mojej podróży, oni zareagowali obojętnie zero jakich kol wiek emocji.
Wsiadłem do taksówki i ruszyłem, właśnie mijałem dom Violi i zobaczyłem jak wita ona się czułym uściskiem z Diego. Coś we mnie się zagotowało. Bardzo się zdenerwowałem.
leonetta 4ever!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń