Rozdział XLV
Marija
Wesele skończyło się o piątej nad ranem, w sumie nawet dobrze się bawiłam ale dopiero kiedy przyszła Viola i Leon. Polubiłam tego Tomasa całkiem sympatyczny koleś, podobno zostaje na kilka dni w Argentynie. Nie wiem tylko co Leon zrobił Diego ale pewnie nic strasznego.
Jest poniedziałek, teoretycznie powinnam być w szkole ale jest już po jedenastej więc nie opłaca mi się iść na dwie godziny zajęć. Rodzice już się pakują, przyjechała właśnie wielka ciężarówka, zabierają wszystkie cenne przedmioty. Nawet Leon wstał żeby pomóc nosić pudła.
Zastanawia mnie jedno, czy on znów jest z Violettą w związku.
Kiedy rodzice już się zapakowali nadszedł moment pożegnania. Nie ukrywam wszyscy się popłakali, nawet twardy Leon uronił łezkę.
Po godzinnym pożegnaniu wsiedli do samochodu i pojechali. Bardzo, bardzo długa droga przed nimi.
Leon usiadł w salonie i pisał sms'y. A ja jeszcze stałam w drzwiach i patrzyłam za pusty ogród, bez zabawek Poli.
- Marija! - zawołał mnie Leon
- Tak?
- Nawiązałaś kontakt z Cami? - zapytał.
- Tak. - powiedziałam
- I co? - pytał
- Nic. - chciałam odbiec od tematu, ale on się tak lampiła na mnie że się nie dało.
- Co się dowiedziałaś?
- Leon, ale obiecaj nie powiesz nikomu.
- Obiecuję. - powiedział
- I że mi pomożesz?
- Zależy w czym?
- Obiecaj że pomożesz mi w każdej sprawie z jaką do ciebie przyjdę.
- No niech ci będzie. A teraz mów.
- Cami jest w ciąży! Rodzice ją wyrzucili z domu i w cale nie jest w Anglii tylko w ośrodku dla samotnych matek Kilkadziesiąt kilometrów stąd. Nie chce żeby Broadway się o tym dowiedział i chce oddać dziecko do adopcji.
- No co ty? - powiedział zszokowany Leon
- I musimy jej pomóc.
- Ale jak?
- Sprowadzimy ją tutaj ten dom jest ogromny przecież możne z nami mieszkać.
- To bardzo dobry pomysł, ale czy ona się zgodzi?!
- Już ja ją namówię.
I poszłam do swojego pokoju wzięłam telefon i zadzwoniłam do Cami.
***
- Leon, ale obiecaj nie powiesz nikomu.
- Obiecuję. - powiedział
- I że mi pomożesz?
- Zależy w czym?
- Obiecaj że pomożesz mi w każdej sprawie z jaką do ciebie przyjdę.
- No niech ci będzie. A teraz mów.
- Cami jest w ciąży! Rodzice ją wyrzucili z domu i w cale nie jest w Anglii tylko w ośrodku dla samotnych matek Kilkadziesiąt kilometrów stąd. Nie chce żeby Broadway się o tym dowiedział i chce oddać dziecko do adopcji.
- No co ty? - powiedział zszokowany Leon
- I musimy jej pomóc.
- Ale jak?
- Sprowadzimy ją tutaj ten dom jest ogromny przecież możne z nami mieszkać.
- To bardzo dobry pomysł, ale czy ona się zgodzi?!
- Już ja ją namówię.
I poszłam do swojego pokoju wzięłam telefon i zadzwoniłam do Cami.
***
Leon
Marija zszokowała mnie tą wiadomością o Cami, mimo że już wcześniej Brad coś napomknął o dziecku, to jak usłyszałem z ust siostry jeszcze bardziej mnie zaskoczyło.
Siedziałem i myślałem o tym pomyśle Mariji kiedy ktoś zapukał.
- Stary musisz mnie poratować. - powiedział na powitanie Broadway
- Co się stało? - zapytałem zamykając drzwi
- Wyrzucili mnie z akademika, a rodzice nie mają teraz jak mi wysłać kasy bo mają jakiś kryzys.
- Spoko stary możesz tutaj z nami mieszkać. Wiesz cały do jest teraz mój i mojej siostry więc możesz tu zatrzymać się na stałe i le tylko obędziesz chciał. - powiedziałem i poklepałem go po ramieniu.
- Leon jesteś moim najlepszym przyjacielem. - powiedział uśmiechając się. - To ja jadę po swoje rzeczy.
- Spoko.- powiedziałem i z powrotem usiadłem na kanapie.
Po chwili po schodach zbiegła Marija i usiadła zadowolona obok mnie. Szczerzyła się jak mysz do sera.
- No co? - zapytałem śmiejąc się z tego jak ona się śmieje.
- Jestem genialna!!! - zachwalała się
- A to dla czego?
- Cami się zgodziła, tylko pod warunkiem że będziemy ją tu ukrywać. - powiedziała zadowolona
- Taaaa....
- No co? Co ma znaczyć to "Taaa..."
- Widzisz właśnie był tu Brad... - zacząłem mówić.
- I??
- I on jest teraz w ciężkiej sytuacji i zaproponowałem mu że może tutaj zamieszkać.
- Nie!!
- Tak.
- Ale...
- Poradzimy sobie.
- Niby jak ja to powiem Cami.
- Zwalisz winę na mnie.
- Tak, a pro po wiedziałam, że po nią przyjedziemy w sobotę.
- Spoko, do tego czasu coś wymyślę. - powiedziałem i przytuliłem siostrę.
***
Po chwili po schodach zbiegła Marija i usiadła zadowolona obok mnie. Szczerzyła się jak mysz do sera.
- No co? - zapytałem śmiejąc się z tego jak ona się śmieje.
- Jestem genialna!!! - zachwalała się
- A to dla czego?
- Cami się zgodziła, tylko pod warunkiem że będziemy ją tu ukrywać. - powiedziała zadowolona
- Taaaa....
- No co? Co ma znaczyć to "Taaa..."
- Widzisz właśnie był tu Brad... - zacząłem mówić.
- I??
- I on jest teraz w ciężkiej sytuacji i zaproponowałem mu że może tutaj zamieszkać.
- Nie!!
- Tak.
- Ale...
- Poradzimy sobie.
- Niby jak ja to powiem Cami.
- Zwalisz winę na mnie.
- Tak, a pro po wiedziałam, że po nią przyjedziemy w sobotę.
- Spoko, do tego czasu coś wymyślę. - powiedziałem i przytuliłem siostrę.
***
Violetta
Tata i Esmeralda cały dzień otwierają prezenty ślubne i w między czasie pakują się na miesiąc miodowy, jadą do Kataru, niestety my z Fede nie możemy jechać bo mamy tu szkołę.
- Violetta ktoś do ciebie. - zawołała Olga.
Zeszłam po schodach a w salonie siedział Diego, miał rozciętą skroń, podbite oko, wielkiego siniaka w kąciku ust i złamaną rękę w której trzymał mały bukiecik kwiatków.
- Czego chcesz? - zapytałam na powitanie.
- Violetta wybacz mi! - mówił ze skruchą - Wiem że Fede ci wszystko powiedział, byłem głupi, proszę cię wybacz mi wróćmy do siebie i zapomnijmy o tym co się wydarzyło, nie będę już na ciebie naciskał.
- Nie. - mówiłam i kręciłam głową
- Proszę daj mi szansę.
-Nie zrozumiałeś ona powiedziała Nie! - do rozmowy włączył się Fererico.
- Nie z tobą rozmawiam! - burknął Diego - Violetta błagam cię wróć do mnie.
- Nie Diego, Zrozum nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Zostaw mnie w spokoju. I wyjdź z mojego domu. - powiedziałam i skierowałam się na schody.
- Jeśli tak, to twój przyjaciel będzie miał wielkie kłopoty. - powiedział i rzucił kwiatki w moją stronę.
- Nie słyszałeś co powiedziała? Masz wyjść stąd i nie wracać. - powiedział Fede i zamknął za nim drzwi
Zastanawia mnie to co powiedział o cierpieniu mojego przyjaciela. O co mu chodzi. O którym przyjacielu mówił.
***
- Violetta ktoś do ciebie. - zawołała Olga.
Zeszłam po schodach a w salonie siedział Diego, miał rozciętą skroń, podbite oko, wielkiego siniaka w kąciku ust i złamaną rękę w której trzymał mały bukiecik kwiatków.
- Czego chcesz? - zapytałam na powitanie.
- Violetta wybacz mi! - mówił ze skruchą - Wiem że Fede ci wszystko powiedział, byłem głupi, proszę cię wybacz mi wróćmy do siebie i zapomnijmy o tym co się wydarzyło, nie będę już na ciebie naciskał.
- Nie. - mówiłam i kręciłam głową
- Proszę daj mi szansę.
-Nie zrozumiałeś ona powiedziała Nie! - do rozmowy włączył się Fererico.
- Nie z tobą rozmawiam! - burknął Diego - Violetta błagam cię wróć do mnie.
- Nie Diego, Zrozum nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Zostaw mnie w spokoju. I wyjdź z mojego domu. - powiedziałam i skierowałam się na schody.
- Jeśli tak, to twój przyjaciel będzie miał wielkie kłopoty. - powiedział i rzucił kwiatki w moją stronę.
- Nie słyszałeś co powiedziała? Masz wyjść stąd i nie wracać. - powiedział Fede i zamknął za nim drzwi
Zastanawia mnie to co powiedział o cierpieniu mojego przyjaciela. O co mu chodzi. O którym przyjacielu mówił.
***
Marija
Zrobiłam kolację i zawołałam chłopaków. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy wsuwać przygotowane dania. W pewnym momencie ktoś zadzwonił do drzwi, trochę nas to zdziwiło bo było już dobrze po dziesiątej.
- Ja otworzę. - powiedziałam i skierowałam się do drzwi.
Otworzyłam je i zobaczyłam dwóch panów w policyjnych mundurach.
- Tak? - zapytałam.
- Dobry wieczór. Czy zastaliśmy pana Leona Verdas? - zapytał niższy z policjantów.
- Tak, a o co chodzi? - zapytał stojący za mną Leon.
- Pójdzie pan z nami. - poinformował wyższy z policjantów.
- Ale jak to? Co się stało? - pytałam
- Niestety musi pan złożyć wyjaśnienia w sprawie brutalnego pobicia pewnego mężczyzny.
- Dobrze. - powiedział Leon i dał mi do ręki którą trzymałam za sobą jakąś kartkę telefon i kluczyki do samochodu. - Nie martw się będzie dobrze. - powiedział widząc łzy w moich oczach.
- Do widzenia. - powiedzieli chórem policjanci i wyszli razem z Leonem.
- To pewnie jakaś omyłka. - powiedział Brad i mnie przytulił.
***
***
Leon
Na komisariacie okazało się że ten debil Diego zgłosił się na policje.
Przemaglowali mnie na wszystkie tematy, nie próbowałem kłamać, szczerze powiedziałem za co go tak zmasakrowałem, więc puścili mnie wolno do czasu rozprawy, zabronili mi wyjazdów po za teren miasta. Wróciłem do domu było coś koło czwartej nad ranem. Wszedłem po cichu do domu, Maija spała zwinięta w kulkę na fotelu, a chrapanie Brada było słychać z jego pokoju. Wziąłem siostrę na ręce i zaniosłem do jej pokoju, kiedy ją kładłem przebudziła się.
- Wszystko jest w porządku śpij. Jestem w pokoju obok jak by co. - powiedziałem a ona pokiwała głową i wtuliła się w poduszkę.
Rano mimo braku chęci wstałem i poszedłem do studia. Violetta rzuciła mi się na szyję na powitanie. Choć nie jesteśmy ze sobą w związku.
Później Pablo rozdzielił nowe ćwiczenia, mieliśmy nakręcić piosenkę z teledyskiem, a żeby było zabawniej chłopaki osobno dziewczyny osobno.
Dziś nie było Diego w szkole i dobrze bo bym mu drugi raz wyprostował zęby. Nawet jeśli trafię do więzienia to przynajmniej będę miał tą świadomość że ten gościu w końcu od kogoś oberwał.
***
- Leon, możemy pogadać? - zapytałam po wyjściu ze studia.
- Tak jasne, wpadnij do Resto o szesnastej.
- Oki. Do zobaczenia.
Przemaglowali mnie na wszystkie tematy, nie próbowałem kłamać, szczerze powiedziałem za co go tak zmasakrowałem, więc puścili mnie wolno do czasu rozprawy, zabronili mi wyjazdów po za teren miasta. Wróciłem do domu było coś koło czwartej nad ranem. Wszedłem po cichu do domu, Maija spała zwinięta w kulkę na fotelu, a chrapanie Brada było słychać z jego pokoju. Wziąłem siostrę na ręce i zaniosłem do jej pokoju, kiedy ją kładłem przebudziła się.
- Wszystko jest w porządku śpij. Jestem w pokoju obok jak by co. - powiedziałem a ona pokiwała głową i wtuliła się w poduszkę.
Rano mimo braku chęci wstałem i poszedłem do studia. Violetta rzuciła mi się na szyję na powitanie. Choć nie jesteśmy ze sobą w związku.
Później Pablo rozdzielił nowe ćwiczenia, mieliśmy nakręcić piosenkę z teledyskiem, a żeby było zabawniej chłopaki osobno dziewczyny osobno.
Dziś nie było Diego w szkole i dobrze bo bym mu drugi raz wyprostował zęby. Nawet jeśli trafię do więzienia to przynajmniej będę miał tą świadomość że ten gościu w końcu od kogoś oberwał.
***
Violetta
Cieszę się że Leonowi nic nie jest. Muszę z mim porozmawiać o nas. Co do zadania to nagramy coś z Fran, mamy nawet już jakiś pomysł. - Leon, możemy pogadać? - zapytałam po wyjściu ze studia.
- Tak jasne, wpadnij do Resto o szesnastej.
- Oki. Do zobaczenia.
Oczywiście liczę na jakieś komentarze. :D
Super rozdział ale proszę nie wpakuj Leona do więzienia zapraszam do mnie: http://this-is-my-small-world-btr.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNo wiesz ty co ;D Leon do więzienia? Leonetta coraz bliiiiżej xD Czekam na next ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Luna *-*
Super ;*
OdpowiedzUsuńLeon w pace? Co to to niee ;D
/ W. ♥
PS. Wpadnij : http://martina-i-jorge.blogspot.com/
KOCHAM TWOJEGO BLOGA!!!!!!! :-D
OdpowiedzUsuńwpadajcie i glosujcie w ankiecie........
http://amores-musica-pasiones.blogspot.co.uk/
leonetta 4ever!!!
OdpowiedzUsuńOla Piórkowska<3