sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział XL

Rozdział XL

Marija
Wróciłam do domu, Leona dalej nie było. Zaczęłam sprzątać pokój, znalazłam bransoletkę od Fede, i pudełko ze zdjęciami z wakacji. Wspomnienia zaczęły powracać, cóż czasu nie cofnę, ale mogę zmienić przyszłość podejmując inne decyzje. Wyjęłam aparat i zrobiła sobie nowe zdjęcie. Sprzątanie mi jakoś nie szło wręcz bym 
  powiedziała, że zrobiłam większy bałagan, przypomniałam sobie że miałam zmienić strunę w gitarze Leona bo po wczorajszych ćwiczeniach się zerwała. Poszłam do jego pokoju wzięłam gitarę, niechcący strącając jakiś zeszyt. Co to? Pamiętnik? Chłopak piszący pamiętnik, to bardzo dziwne. Wiem że nie powinnam czytać ale otwarło się na bardzo ciekawej stronie. Usiadłam na łóżko, " Ałć!" krzyknęłam, no tak, telefon Leona. Zaczęłam czytać "... Cami zostanie prawdopodobnie niebawem matką, szkoda by było gdyby Brad nie brał udziału w wychowaniu dziecka, ale jak oni mogli się nie zabezpieczać...". Czytała bym dalej, ale Renata mnie zawołała, bo ktoś czekał na mnie na podwórku. Wzięłam telefon i wyszłam przed dom. To była Nati.
  - Marija, w końcu cię znalazłam, choć musimy jechać.
- No cześć też się cieszę że cię widzę! -powiedziałam z sarkazmem.
- No cześć, cześć, ale na prawdę się śpieszymy! Wsiadaj! - krzyknęła nakazując mi wsiąść do samochodu.
- Ale dokąd jedziemy? 
- Wszystko ci opowiem po drodze! - powiedziała i ruszyłyśmy.
- Federico jest w szpitalu! Próbował się utopić, nie chce z nikim rozmawiać, tylko z tobą, nic nie powiedział nawet swojej mamie.
- Ale jak to?- w moich oczach pojawiły się łzy. Nati wytłumaczyła mi jak go szukali i Leon z Diego go uratowali.
Dojechałyśmy do szpitala, przed wejściem stał Leon.
- Jesteś! Nie płacz będzie dobrze. - mówił 
- Chodź zaprowadzimy cię do niego. - powiedział Diego. Wzięli mnie za ręce i prowadzili jak na skazanie, idąc przez korytarz zauważyłam zimne spojrzenie jego matki i Violetty. Już miałam wejść.
- Leon ja nie dam rady. - powiedziałam i się rozpłakałam
- Dasz radę. - powiedzieli równo z Diego.
 -Masz wytrzyj łzy. - powiedziała Viola dając mi chusteczkę. - Czekaj tuż ci się rozmazał. - powiedziała i starła go palcem -No teraz możesz iść, jak byś mogła poprosić go żeby porozmawiał z Esmeraldą.
- Dobrze. - powiedziałam i weszłam do środka.  
Federiko leżał ślepo patrząc w okno.

***
Federico
- Dzięki że przyszłaś. - powiedziałem nie odrywając wzroku od okna. - Chcę ci powiedzieć kilka rzeczy.
- Więc zamieniam się w słuch. - powiedziała z uśmiechem chwytając moją dłoń, ale ją szybko wyrwałem. - Przepraszam.
- Myślałem że skończę to wszystko, że utopię swoje smutki, że zapomnę... że sprawię ci ból, jeśli zniknę bez wyjaśnienia, tak jak ty to zrobiłaś, ale ktoś tam na górze kazał mi żyć. - spojrzałem na nią, płakała - Nie płacz! - powiedziałem.
- Jak mam nie płakać mówisz mi takie przykre rzeczy, gdybyś wiedział co ja przeżywałam w tedy, ile miałam kłopotów na głowie, ile razy płakałam w poduszkę, bo mówiłeś " kocham" a później z inną. Nie chciałam cierpieć ale internet i tabloidy ciągle dodawały jakieś nowości o tobie i twoich nowych kochankach. Fede gdybyś mnie kochał to byś mnie szukał,  a ty co zrobiłeś? Kilka razy zadzwoniłeś. A teraz masz czelność oskarżać mnie że to z mojej winy chciałeś się zabić.
- To... - zacząłem mówić ale ona mi przerwała
- Chyba nie mamy o czym mówić jesteśmy kwita, według ciebie. Zapomnij o mnie będzie najlepiej - powiedziała i skierowała się w stronę drzwi - i jeszcze jedno, masz pogadać ze swoją matką.
- Zaczekaj! - krzyknąłem
- Na co? Chcesz jeszcze o coś mnie obwinić?
- Nie! chciałem ci powiedzieć...
- Nie, lepiej nic nie mów, nie chce tego słuchać. 
- Ale...
- To ty mnie posłuchaj! Wyjdziesz stąd i zaczniesz żyć jak dawniej, przed poznaniem mnie, bo do tego jesteś stworzony,  muzyka i scena to twój żywioł. Zrozumiałeś?!
- Tak! Dziękuję - powiedziałem, a ona otworzyła drzwi w tedy do środka wpadł Leon, Violetta, Diego Fran, mama i  German.

***
Leon   
Głupio wyszło z tym podsłuchiwaniem. Federico uśmiechnięty siedział na łóżku, a Marija wybiegła. Do jego sali weszła jego mama, Viola i German. Ja pobiegłem za siostrą.
- Marija! - krzyczałem a ona szybkim krokiem szła przed siebie. - Stój! - podbiegłem do niej. - Zatrzymaj się na chwilę. Co się stało? - zapytałem odwracając ją twarzą do siebie, była cała zapłakana.
- On obwinia mnie... - mówiła przez łzy - powiedział że to przez mnie chciał się utopić, rozumiesz?
- Chodź tu do mnie! - powiedziałem i mocno ją przytuliłem. - na szczęście żyje więc wszystko będzie dobrze. Nie przejmuj się nim. Wszytko się ułoży z biegiem czaru. Słyszysz?
- Tak! Dziękuje ci że tu jesteś. - powiedziała i ucałowała mnie w policzek.
- Chodź pójdziemy na lody?! 
- Nie dzięki nie mam ochoty, najchętniej poszła bym do domu.
- No to chodź. - powiedziałem i wziąłem ją za rękę - Ale ze mnie gapa! Jak sprawdzian?
- Dobrze. - odpowiedziała kłódko.
- To znaczy?
- Jest ok.
- Czyli zdałaś i dalej możesz się tam uczyć? Tak?
- No tak! Przecież jestem najzdolniejsza. - powiedziała z uśmiechem
- Tak? - zapytałem z ironią.
- Oczywiście po moim najukochańszym bracie.
- No ja myślę.
W domu czekała nas niespodzianka. Rodzice wrócili wcześniej. Był uroczysty obiad, że by uczcić to że nasza rodzina znów jest w komplecie.
Ciągle pisałem sms'y z Maxim żeby być na bieżąco co do stanu zdrowia Fede.    

 

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział :D Bardzo lubię twojego bloga :) Przeczytałam całego w 2 dni
    XD I proszę, niech Federico i Marija będą parą <3

    OdpowiedzUsuń