Rozdział XXI
Marija
Wstałam dziś około dziesiątej ubrałam się w Link i poszłam do Resto. Weszłam a tam ze smutnymi minami siedziała Cami i Fran.
- Cześć! Co jest? Uśmiechy wam się odwróciły do góry nogami. - powiedziałam i zaczęłyśmy się śmiać.
- Cześć! A szkoda mówić. Zjesz coś? - zapytała Fran
- Tak ale pod warunkiem że powiecie mi co wam dolega.
- No dobra to powiedz co chcesz ja zamówię, a Fran ci opowie. - Powiedziała Cami wstając od stolika.
- Sałatkę z kurczakiem i sok pomarańczowy. - Poprosiłam - No a teraz zamieniam się w słuch.
- Oj, chodzi o Violettę, odkąd za-kumplowała się z Ludmiłą w ogóle nie ma dla nas czasu. Chciałyśmy iść dziś na wybrzeże poopalać się spędzić taki babski dzień, ale jak zadzwoniłyśmy do Violi to właśnie wychodziła z Ludmiłą do fryzjera.
- Oj to nie zbyt miło z jej strony, olewa najlepsze przyjaciółki.
- Proszę twoje zamówienie - Powiedziała Cami.
- Dzięki. Wiecie co... - zaczęłam przegryzając sałatkę - może ja z wami pójdę co? I tak Leon też mnie olał dziś więc mam cały dzień wolny.
- To świetny pomysł. Pójdę po swoje rzeczy i zaraz wracam akurat skończysz jeść. - powiedział Fran i gdzieś pobiegła.
- A Nati nie idzie z wami? - zapytałam Cami
- Nie Nati poleciał do Meksyku na ślub jakiejś kuzynki czy coś. - odpowiedziała już się uśmiechając. - A Leon w ogóle to gdzie jest?
- Jak wychodziłam z domu to jeszcze spał. A później pewnie umówił się z Violettą.
- Kurcze na szesnastą idę do kina z chłopakiem, kompletnie zapomniałam. - powiedziała Cami. - No to tyko trzy godzinki z wami posiedzę.
- To co idziemy ? - powiedziała uśmiechnięta Fran.
- No pewnie. - Odpowiedziałyśmy.
Było super gadałyśmy plotkowałyśmy. Dziewczyny opowiadały mi przeszłości, o tym kto z kim kiedyś coś, kto kogo nie lubił, o problemach przez jakie przechodziły i tak dalej. Czas szybko leciał aż Cami w końcu musiała iść. My z Fran postanowiłyśmy zostać jeszcze chwilkę.
- Fran. A ty się z kimś spotykasz? - zaczęłam
- Nie. A ty?
- Też nie! - odpowiedziałam.- A to może ktoś ci się podoba co?
- No może... ale... e to nie ważne.
- No mów kto to? Zam go?
- Oj to wasz kuzyn Marco.
- No co ty?! Nie wieżę.
- No na przyjęciu u was w domu się poznaliśmy, wymieniliśmy się numerami, a na urodzinach Leona przegadaliśmy cały wieczór.
- I co jesteście razem?
- No co ty! Związek na odległość?
- No ale jak polecimy do Meksyku to już nie będzie związek na odległość, bo on tam mieszka! No ja cię kręcę, ale fajnie.
- No!!! - mówiła Fran śmiejąc się i piszcząc z podniecenia.
Siedziałyśmy do zachodu słońca tak rozmawiając. Bardzo się do siebie zbliżyłyśmy, myślę że mogę powiedzieć o Fran że to moja przyjaciółka.
***
Leon
Umówiłem się z Violettą do kina na dziewiętnasta. Przyszła jak zwykle dziesięć minut wcześniej, wyglądała oszałamiająco pięknie, ale nie przyszła sama, była z Ludmiłą. Nie żebym miał coś do niej ale to miał być romantyczny wieczór dla dwojga a nie niezręczny trójkąt. Strasznie się wkurzyłem, Violetta zamiast ze mną rozmawiać cały czas nawijała z Ludmiłą.
Już kupiłem bilety i mieliśmy wchodzić kiedy zadzwonił mój telefon.
- Tak słucham. - powiedziałem
- Witam czy rozmawiam z Leonem Verdas?
- Tak.
- Mam przykrą wiadomość Lara... - mówiła jakaś kobieta płacząc-... Lara zmarła dziś po południu, nie udał się przeszczep serca. Bardzo mi przykro.
Kiedy to usłyszałem łzy same napłynęły mi do oczu.
- Leon co się stało? - zapytała z troską Violetta.
- Lara, Lara... - zacząłem i się rozpłakałem.
Violetta z Ludmiłą odwróciły się i poszły bez słowa, zostawiając mnie pod kinem samego w takim stanie. Zaczął padać deszcz, a ja postanowiłem na piechotę wrócić do domu.
Kiedy otworzyłem drzwi mama mnie przytuliła, już wiedzieli co się stało. Po schodach zeszłą Marija, wzięła mnie pod rękę i zaprowadziła do pokoju. Strasznie się załamałem. Ale siostrzyczka siedział przy mnie cały czas, przytulając i pocieszając. Zaczęliśmy rozmawiać, opowiadałem jej o Larze jaka z niej była wspaniała dziewczyna, że nie skarżyła się że coś ją boli. Jaki był ze mnie przyjaciel ze nie wiedziałem o jej chorobie. Później powiedziałem jej jak zachowała się Violetta. I siedzieliśmy tak aż zasnąłem.
***
Marija
Dzisiaj jest pogrzeb Lary pójdę z Leonem choć mało co znałam tą dziewczynę. Wczoraj jak Leon zasnął, zadzwoniłam do Violetty i powiedziałam jej co myślę o niej, mam nadzieję że się Leon za to się nie obrazi.
Ubraliśmy się na czarno, w kwiaciarni kupiliśmy po białej różyczce i poszliśmy. Leon się jakoś trzymał, nie płakał ale widać było że cierpi. Na pogrzeb przyszli Naxi, Fran, Andres, Cami i Brodvey. Było dużo ludzi, przyjechali również chłopaki z toru na motocrossach i oddali Larze hołd gazując przez minutę motory, a ja się nie bałam zapomniałam na chwilę o swoim strachu do tych maszyn, ale widziałam jak Leon kontem oka patrzy czy ze mną wszystko porządku. Później Leon poszedł złożyć kondolencje rodzinie Lary a my czekaliśmy przy bramie cmentarnej.