czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział XVI

Rozdział XVI
Marija
 Minęło kilka tygodni, życie mi się ustabilizowało po zderzeniu dwóch światów, to jest mojego zakręconego, ze spokojnym światem w Buenos Aires. W studio jest świetnie tańczymy, śpiewamy, nawet lekcje z Beto polubiłam gram na elektrycznych skrzypcach. Jest na prawdę cudownie. W domu spokój jakiego nie znałam, wszyscy są szczęśliwi nikt nie krzyczy, no chyba że Pola, ale ona jest mała to jej wolno.
Leon spotyka się z Violettą już oficjalnie. Cierpi przez to tylko Lara, ale Leon twierdzi że jaj szybko przejdzie.
Podobno Diego się leszczy u specjalistów  i ma wyjść na wolność, ale będzie pod ciągłą opieką policji. Czyli można czuć się w miarę bezpiecznie. Jeszcze miesiąc i będą wakacje, Leon obiecał że to będą moje najlepsze wakacje w życiu, ale nie powiedział co zamierza. Kocham mojego brata jest zaje*** gościem, Violetta ma wielkie szczęście, że go ma. 
Wiem tyle że to będą wakacje z przyjaciółmi, bo oni są najważniejsi.  
Poszliśmy z Leonem jak to mamy w zwyczaju od pewnego czasu po Violettę, po drodze zgarnęliśmy Fran i udaliśmy się do studia. Ku naszemu zaskoczeniu był tam Diego, mnie tam on nic nie obchodzi ale Violetta zaczęła się denerwować. Obok Diego stał policjant, tak że mogła czuć się bezpiecznie. Przed rozpoczęciem zajęć. Pablo poprosił nad do auli, bo miał nam coś do ogłoszenia. 
Staliśmy w auli poddenerwowani, w końcu przyszli nauczyciele i Pablo zaczął.
- Dzieciaki po pierwsze, do naszego studia powrócił Diego, chyba każdy wie w jakiej jest sytuacji, wszyscy nauczyciele zgodzili się na powrót Diego, dla jego dobra to zdolny chłopak ale trochę zagubiony, mamy nadzieję że mu pomożecie. Diego będzie chodził na zajęcia z panem policjantem. - mówił ciągle Pablo -Druga wiadomość to bardziej propozycja od miasta.
- Jaka? - zapytał Maxi
- Miasto chciało by byście dali koncert na powitanie wakacji, podczas koncertu będzie zbiórka pieniędzy na fundację działającą w naszym mieście.
- Super. - wszyscy krzyczeli i się cieszyli.
- Czyli się zgadzacie?! - zapytał prowizorycznie Pablo a wszyscy krzyknęli w odpowiedzi "Tak!".
Po zajęciach poszliśmy do Resto. długo gadaliśmy o tym koncercie, wszyscy byli strasznie podekscytowani, mimo że do koncertu jeszcze trzy tygodnie. 
Wróciłam do domu a przy drzwiach znowu stały pudła.
- Paczki do ciebie. - powiedziała Renata
- Dziękuję. - odpowiedziałam.
 I wzięłam wyniosłam trzy kartony do swojego pokoju. Było już po osiemnastej, a dziś piątek czyli Leon nie ma treningu, ale u Violi też go nie ma bo ona co piątek chodzi do babci nocować. Czyli za raz powinien wrócić.
- Puk, puk! - wiedziałam To mój braciszek - Mogę wejść ?
- No pewnie! - odpowiedziałam, lobię z nim siedzieć.
- Co to? - zapytał patrząc na pudła.
- Ostatnie z moich rzeczy jakie miała moja babcia.
- To co otwieramy? - zapytał
- A nudzi ci się tak strasznie? - zapytałam bo mi się nie zbyt chciało w nich grzebać.
- No proszę, co też my tu mamy. - mówił otwierając jedno z pudeł.
- Nie tylko nie to... -krzyknęłam i zaczęłam się śmieć.
- Z cyklu upokarzające zdjęcia z dzieciństwa. - powiedział Leon i też się śmiał.
- Oddaj to! - mówiłam śmiejąc się i wyrywając mu pudło.
- O nie, no pokarz jak wyglądałaś. - zaczęliśmy sobie wzajemnie dokuczać i przekomarzać tak że pudło się wytrzepało na ziemię. W tedy już było za późno, zjechaliśmy tyłkami na podłogę i zaczęliśmy oglądać i segregować zdjęcia.
- No to następny karton. - Powiedział Leon przysuwając sobie następne pudło.
- Ok. To ja tylko skoczę po sok.- I pobiegłam prędko po sok. 
Wróciłam z nim, otworzyłam drzwi i zobaczyłam jak Leon płacze pochylając się nad tym pudłem. Zbliżyłam się do niego i zobaczyłam co tam jest, z wrażenia upuściłam szklanki i sok się wylał. Leon wstał i mnie przytulił.

***
Leon
Musiałem ją przytulić, dopiero po tym co zobaczyłem uświadomiłem sobie jak motocross jest niebezpieczny. W kartonie był rozbity kast, poszarpana i popękana zbroja i zdjęcia roztrzaskanego motoru. Trzymałem ją w mocnym uścisku i nie puszczałem to było straszne. Osunąłem ją od siebie i zamknąłem karton.
- Pójdę go schować gdzieś na strychu. - Powiedziałem i poszedłem to zrobić. 
Kiedy do niej wróciłem siedziała smutna na łóżku, zacząłem ją rozśmieszać, łaskotać i dokuczać, żeby się rozchmurzyła.
 Siedzieliśmy śmiejąc się jak małe dzieci i nagle ktoś zaczął mnie wołać. Wyszedłem na balkon to był Andres.
- Leon stary choć szybko! - krzyczał
- Gdzie? Po co? 
- Podobno pali się dom Violetty. - krzyknął i w tedy minęły go dwie straże pożarne.
 Chwyciłem kurtkę i pobiegłem do niego, zaraz za mną wybiegła Marija i pobiegliśmy razem do domu Violetty. Byli tam wszyscy nasi znajomi.

***
Marija
- Gdzie Violetta?! - krzyczał Leon.
Ja stanęłam obok Fran która mi zaczęła opowiadać co prawdopodobnie się stało.
 Nie wolno nam było wejść na teren pożaru staliśmy przy ustawionych przez strażaków płotkach. Leon ciągle szukał Violetty, próbował do niej dzwonić ale nie odbierała. Zobaczyliśmy babcie Violetty którą wnosili do karetki, następnie wyprowadzono Angi i Olgę, a na noszach do drugiej karetki wniesiono Pana Germana. Zaczęłam się rozglądać za Leonem ale go nigdzie nie było. Karetki odjechały przyjechała następna do której wsadzono Angi i Olgę. Przez chwilę w tych kłębach dymu chyba widziałam Diego ale nie nie jestem pewna.
-Widzicie Leona? - pytałam.
- Nie nigdzie go nie wiedzę. - powiedziała Fran 
-Ja też. - mówiła Cami.
- Z tyłu też go nie ma powiedział Andres. 
- Gdzie on znów polazł? - myślałam na głos.  

2 komentarze: