poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział X

Rozdział X

Leon 
Rano gdy się obudziłem wziąłem do rąk telefon i tak bezcelowo patrzyłem na wiadomości. Nagle wiadomość krajowa?! O co biega? A no przecież moja siostrzyczka. Wiem że nie powinienem, ale sobie przeczytam. Wiadomość była po Angielsku i do Nicol, a treść mnie zszokowała. Nagle ktoś zapukał do moich drzwi.
- Proszę, ale jeszcze jestem w łóżku! - odpowiedziałem.
- Siemka! Braciszku! - I zobaczyłem w drzwiach moje siostry Pola od razu wskoczyła na mnie i wpakowała się poleżeć z braciszkiem, Marija wsiadła na rogu łóżka i się śmiała.
- Czemu jeszcze nie śpicie? - zapytałem
- Pola przyszła i mnie obudziła. Bo klamka u Leonka jest za wysoko i nie mogła sama otworzyć. 
- Oj tam, oj tam! Rany ale ona jest do ciebie podobna. - Zauważyłem.
- Nie! Mi się wydaje, że do ciebie! -  Zaczęła się ze mną przekomarzać.
- Choć! - Wstałem i pociągnąłem ją do łazienki przed lustro, małą Pola przyczłapała za nami. Wziąłem ją na ręce. - Patrz gdyby Pola była blondynką to by wyglądała jak ty.
- Tak, a gdybym ja miała ciemne włosy i oczy to bym wyglądała jak ty. No fajnie dopiero teraz zauważyłam podobieństwo do was.
I zaczęliśmy się śmiać Pola chwyciła poduszkę i rozpętała wojnę na poduch. Było tak zabawnie  i wesoła, do czasu aż mama nie weszła do pokoju i nie zawołała na śniadanie.


***
Marija
Po śniadaniu mama powiedziała że na przyjęciu mamy się grzecznie zachowywać. Ubrać mamy się elegancko i pilnować się siebie na wzajem, że by nie popełnić jakiejś gafy.
Leon podszedł do mamy i coś jej naszeptał na ucho.
- Ej, ale skoro jesteśmy rodziną to nie powinno być tajemnic!- powiedziałam
- To w sprawie niespodzianki więc dowiesz się później. A teraz idźcie się zbierać. - Powiedział mama
Weszłam do swojego pokoju otwarłam balkon, wyjrzałam do ogrodu, a tam mnóstwo ludzi, rozkładali namioty, bufety, scenę. Byłam w szoku że zaangażowano w to tyle ludzi. Usiadłam na podłodze otworzyłam walizki, bo przecież musiałam wykombinować jakieś eleganckie wdzianko. Nagle ktoś na mnie naskoczył od tyłu. 
- Buuu!!!! - to mój kochany braciszek - Co to robisz? Medytujesz? - pytał żartobliwie.
- Nie i to w cale nie jest śmieszne! Nie wiem co mam ubrać. - Schowałam głowę w ręce.
- Czekaj zaraz coś załatwię! - Powiedział wyją telefon i wyszedł. Chciałam biec za nim ale mi nie pozwolił wejść do swojego pokoju.

***
W Resto
- Fran !!! Choć szybko! - Zawołała Cami!
- A co pali się? Do Verdasów jesteśmy zaproszeni na piętnastą, a jest dopiero trzynasta. - Odpowiedziała spokojnie Fran. 
- Leon dzwonił że jego siostra... ale śmiesznie to brzmi. - Wtrąciła. - potrzebuje pilnie pomocy.
- No to na co my jeszcze czekamy? - Powiedziała Fran i pociągła Cami za sobą.

***
Dom Verdasów
      Ktoś zadzwonił do drzwi. Leon poszedł je otworzyć i pokierował gości do pokoju Mariji.
 - Cześć! - powiedziały zgodnym chórkiem Fran i Cami. - Przyszłyśmy na ratunek.
- Hej! Wejdźcie! Bardzo dobrze, że jesteście to są wszystkie moje ubrania i nie ma tu nic na dzisiejszą uroczystość.
Leon stojący w drzwiach pokręcił głową, zaczął się śmieć i wyszedł.
- No pokarz co ty tu masz. - I dziewczyny zaczęły grzebać, przykładać, przekładać, dopasowywać. i po trzydziestu minutach wały Mariji trzy kompletne stroje do przymiarki.
- Wiecie co dziewczyny?! Ja wezmą tylko ten, bo ta reszta to mi się nie podoba. - powiedziała uśmiechając się do koleżanek.
Ubrała Białe spodnie, błękitną przewiewną  bluzeczkę, błękitny żakiecik i beżowe koturny.
 - A co zrobisz z włosami? - Zapytała Cami
- Nie wiem. Macie jakieś propozycje?
- Może delikatne loczki? - Zaproponowała Fran
- Zgoda jeśli mi pomożecie.
- Nie ma sprawy, zabieramy się do pracy.
 I dziewczyny zaczęły naciągać głowę  Mariji na prawo i lewo.
dochodziła już piętnasta goście powoli zaczęli się schodzić do posiadłość rodziny Verdas. Rodzice poprosili by Leon poszedł po siostrę. Wychodząc po schodach mijały go chichoczące przyjaciółki.

***
Leon
Zapukałem do pokoju Mariji i powoli otwarłem drzwi, nie było jej w środku. Przestraszyłem się. Wyszedłem na balkon i odebrało mi mowę wyglądała oszałamiająco, mimo że nie była w żadnej sukience wyglądała tak skromnie, nieco dziecinnie, ale w miarę dojrzale. Podszedłem do niej i ją przytuliłem. 
- Gotowa? - Zapytałem widząc w jej zielonych oczach zdenerwowanie.
- Niezupełnie. - powiedziała ściskając mocno moją dłoń.
- Nie bój się rodzinka nie gryzie. A ja będę przy tobie na każdym kroku. - mówiłem i widziałem w jej oczach uśmiech choć jej twarz się nie śmiała.
Zeszliśmy na dół wszyscy goście byli w ogrodzie, dałem rodzicom znać, że jesteśmy gotowi. Muzyka przestałą grać rodzice wraz z Polą weszli na scenę i przejęli mikrofon. 
- Witam wszystkich gości na naszej dzisiejszej uroczystości. - Zaczął uroczyście tata - Zaprosiliśmy was tutaj by przedstawić wam naszą córkę, która po siedemnastu latach w końcu poznać cała rodzinę i zaznać szczęścia jakie pragniemy jej dać.
Tata skończył swoją część przemówienie. A ja wziąłem Marije pod rękę i wprowadziłem na scenę. Z nerwów miała lodowate ręce, a strach i przerażenie nie znikało z jej twarzy.
- Panie i panowie. Mam zaszczyt przedstawić państwu Mriję Annę Katinę Verdas. - Tak już jest w naszej rodzinie że córka ma jedno i imion po matce, więc i Marija takie dostała.
Ludzie zaczęli bić brawo. A my zeszliśmy ze sceny. Po kolei chodziliśmy między gośćmi i poznawaliśmy wszystkie ciocie, kuzynki, wujków, kuzynów, babcie, dziadków.
W końcu mogliśmy spokojnie usiąść z naszymi znajomymi i się wyluzować. zaczęliśmy szczerze sobie rozmawiać i śmiać się z nie których gości. Puścili jakiś wolny kawałek i wszyscy poszli tańczyć ze swoją parą, nawet Fran z naszym kuzynem Marco. Ja poprosiłem siostrę do tańca bo w sumie tylko my ie mieliśmy pary. Podczas tańca Marija zauważyła spóźnioną Violettę stojącą razem z ojcem przy naszych rodzicach.
- Leon? Zrobisz coś dla mnie?! - Powiedziała robiąc takie śliczne proszące oczka.
 - Oczywiście! Wszystko co tylko sobie zażyczysz!
- Idź do niej! Poproś do tańca. Pogadajcie. - Powiedziała wskazując na Violettę.

***
Violetta        
Przez ten mój pobyt w szpitalu troszkę się spóźniliśmy na przyjęcie u Verdasów. Tata nadrabia teraz braki z ojcem Leona. O a ja widzę moich znajomych. Wszyscy tańczą, tak elegancko wyglądają. Jest i Leon z Mariją to pewnie coś poważnego skoro ona jest na przyjęciu u jego rodziców.
- Hej Violu! Zatańczymy? - Zobaczyłam przed sobą Leona uśmiechającego się od ucha do ucha.
- Tak, pewnie że tak! A twoja dziewczyna nie będzie zła?! - zapytałam widząc idącą w naszym kierunku Mariję.
- Hej! Dzień dobry! - powiedziała zwracając się do mnie i mojego ojca.
- Germanie, Violu to właśnie Marija nasza córka. - Powiedziała mama Leona
- Vitam bardzo miło mi cię poznać. A to moja córka, pewnie się już poznałyście. - powiedział mój ojciec, a ja pokiwałam głową, że tak.
- Marijo choć ze mną, pogadamy troszkę z ciociami - Powiedziała pani Verdas
- To co idziemy zatańczyć? - powtórzył pytanie Leon
- Jasne!
 Tańczyliśmy chyba trzy piosenki wpatrzeni w siebie jak w obrazki, ale żadne z nas nie podejmowało rozmowy.
- Vilu może się czegoś napijemy? - zaproponował Leon.
- To dobry pomysł.
Wzięliśmy po szklance soku i usiedliśmy. Leon zaczął rozmowę.
Ani się obejrzeliśmy przyjęcie dobiegało końca.
Pan Verdas wszedł na scenę i wziął mikrofon do rąk.
- Szanowni goście chciałem podziękować za przybycie i poprosić by moja córka wraz z synem zaśpiewali napisaną przez siebie piosenkę.
W tedy Leon wstał podszedł do Mariji i razem weszli na scenę i dali pierwszy publiczny koncert.

  http://www.youtube.com/watch?v=vaoPovB40dQ

 Sorki to ta sama piosenka która była w poprzednim rozdziale, ale myślę że pasuje
    
 
     

3 komentarze: