czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział XXIII

Rozdział XXIII

 Marija
Jest piątek siedzimy z Leonem w samolocie, już wiem że lecimy do Hiszpanii tam spędzimy wspaniały tydzień.
Leon ciągle się uśmiecha jest w tedy taki słodki. 
Po kilku godzinach lotu byliśmy już w Madrycie. Zatrzymaliśmy się w pięknym hotelu u znajomych naszych rodziców. Przez pięć dni zwiedzaliśmy codziennie piękne miasto.
Robiąc przy tym dużo zdjęć .
 Spacerowaliśmy po przepięknym parku. Strasznie się zżyliśmy ze sobą.
Wieczorem również zwiedzaliśmy miasto, było w tedy takie czarujące, magiczne wręcz.  
Oczywiście wycieczka do Hiszpanii bez odwiedzenia Barcelony się nie liczy, szczególnie Leonowi zależało bo przecież jest strasznym fanem piłki nożnej. 
  I tak minął wspaniały tydzień, mam kochanego brata. Pojechaliśmy na lotnisko cały czas mu mówiłam że jest wspaniałym bratem. Czekaliśmy na nasz samolot kiedy Stewardesa powiedziała: "Pasażerowie do Rzymu proszeni do wyjścia numer pięć" w tedy Leon wstał i kazał mi iść. co jest grane czy on zapomniał skąd przylecieliśmy. 
- Leon to nie nasz samolot.
- Nie! To nasz na sto procent!
- Nie! To samolot do Włoch nie do Argentyny. - zaczęliśmy się sprzeczać.
- Bądź cicho! Wiem co robię! A teraz wsiadaj do tego samolotu. - powiedział całkiem spokojnie.
Zrobiłam co mi kazał. Kiedy siedzieliśmy w samolocie dodał.
- Musimy zabrać stąd przyjaciółkę. - i się uśmiechnął.

***
Leon
Do Włoch dolecieliśmy szybko. Wysiedliśmy z samolotu, przeszliśmy przed odprawę i zobaczyliśmy Fran w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Marija od razu pobiegła przywitać się z przyjaciółka.
- Hej! Kochani cieszę się że już jesteście. - powiedziała Fran przytulając mnie.
- My też się cieszymy. Ja nic nie wiedziałam o locie do Włoch. Leon wszystko ukrył przed mną. - Mówiła Marija. - A ty o wszystkim wiedziałaś?!
- Oj kochana to ty jeszcze wiele rzeczy nie wiesz! - Powiedziała Fran i zaczęliśmy się śmiać. - Leon, Marija poznajcie mojego kuzyna Hache (czyt. Acze). Przyjechał ze mną bo ma duży samochód, a wy macie dużo walizek.
I zaczęliśmy się śmiać Hache podał mi rękę na przywitanie , a później Mariji.
- Chodźcie może odniesiemy walizki do auta, Hache je zawiezie do domu, a my przejdziemy się na spacer? - zaproponowała Fran
- To świetny pomysł. - przytaknąłem 

***
Marija
I ani się obejrzałam ten przystojny brunet odjeżdżał srebrnym chevroletem.
Szliśmy pięknymi włoskimi alejkami, Leon zaproponował lody wiec po nie poszedł. Korzystając z jego nieobecności wypytałam Fran o tego Hache. Okazało się że ma dwadzieścia sześć lat i  za miesiąc bierze ślub. 
Leon wrócił z lodami i z uśmiechem:
- Fran dla ciebie lody o smaku adwokata, a dla ciebie siostrzyczko czekoladowe. - powiedział i pokazał mi język.
- A w ogóle kiedy ty masz osiemnaste urodziny? - zapytała Fran
- W styczniu. - powiedziałam i spuściłam głowę
- Dokładnie dziesiątego. - dodał Leon co mnie zszokowało bo ja o jego urodzinach nawet nie wiedziałam.
- Hej popatrzcie czy to nie Violetta idzie równoległą alejką? - zapytałam
- Gdzie ? - Leon zaczął kręcić się w kółko by ją zobaczyć.
- No tam! - powiedziałam chwytając jego głowę i kierując w stronę znajomej.
- Hej Violu! - krzyknęłam
- Co ty robisz? - zapytał ze złością Leon
- O cześć! Co wy tu robicie? - zapytał Violetta kolejno się z nami witając.
- My z Leonem odbywamy wakacyjną podróż i odwiedzamy Fran. A ty co tu robisz? - mówiłam jak najęta
- To wspaniale! Ja przyjechałam do taty. - powiedziała
- Chodźcie usiądziemy pogadamy. - powiedziała Fran wskazując ławkę w parku. - A co z twoim ojcem?
- Już dobrze za kilka dni wracamy do Buenos Aires.
Obie z Fran widziałyśmy jak Leon i Violetta na siebie patrzą.
- Marija chodź pokażę ci coś! - powiedziała Fran ciągnąc mnie za rękę. - Zaraz wrócimy
Poszłyśmy schować się w krzakach i obserwować zachowanie tych dwojga. Wszyscy wiedzą że powinni być z sobą bo się kochają a oni się tak strasznie ranią.
Siedziałyśmy w tych krzakach do momentu aż Leon nie pocałował Violi.

***
Leon
To niesamowite, te Włochy są magiczne, odzyskałem miłość swojego życia, jestem prze szczęśliwy. Wszystko sobie z Violą wyjaśniliśmy i ustaliśmy zasady naszego związku, przede wszystkim zaufanie i wyrozumiałość.  
Fran była wspaniałą przewodniczką oprowadzała nas przez cały dzień po wspaniałych miejscach. Zaprowadziła nas do fontanny do której trzeba było wrzucić monetę by tam wrócić po raz kolejny, później poszliśmy do mostu zakochanych. 
- No kochane gołąbeczki tu macie kłódeczkę a tu macie scyzoryk i proszę mi tu wyryć swoje inicjały -  mówiła Marija-  następnie przypiąć kłódkę i kluczyk wyrzucić! Ten zapasowy też!  Bo nikt nie zniesie waszych kolejnych rozstań. - mówiła jak najęta a my wszyscy się śmialiśmy. 
Posłuchaliśmy Małej i tak zrobiliśmy.
Wieczorem wszyscy byliśmy padnięci. Na dzień następny Fran ogłosiła cało dniowe spanie. A wieczorem wyjście do clubu.
       
***
Violetta
Otwarłam pamiętnik i zanotowałam: 
"Dzisiaj przeżyłam dzień nawrócenia, odzyskując chłopaka na którym mi zależy. Chyba doszłam do wniosku że muszę być sobą, ja i moi bliscy strasznie cierpimy na tym że upodabniam się do kogoś. Na początku do Diego, teraz do Ludmiły. Koniec z tym! Od dziś będę sobą czyli Violettą Castillo. Będę sobą a nie kiepską kopią kogoś innego.
Rozmawiała dziś z Leonem i było mi strasznie wstyd tego jak zachowałam się w tedy kiedy dowiedział się o śmierci przyjaciółki. Osobiście nie lubiłem tej Lary, ale powinnam wspierać w tedy Leona a nie odciąć się od niego. To chyba przez Ludmiłę, ona z zewnątrz troszkę zmieniła, ale w środku to dalej LUDMIŁA FERRO. "

1 komentarz: